Jak podaje "Wyborcza", śledztwo o kryptonimie Argon wszczęto w kwietniu 2016 roku.
"Podstawą wszczęcia przedmiotowej formy pracy operacyjnej była uzyskana (…) informacja świadcząca o możliwości istnienia przestępczego procederu polegającego na powoływaniu się przez byłego posła Adama Hofmana na wpływy w instytucjach państwowych, m.in. Ministerstwie Skarbu Państwa, i podejmowaniu się w zamian za korzyści majątkowe pośrednictwa w uzyskiwaniu intratnych zleceń od spółek Skarbu Państwa oraz zatrudniania w nich na wysokopłatnych stanowiskach (…)" - czytamy we fragmentach raportu, do którego dotarła gazeta.
Te znajomości, na które miał się powoływać Hofman, dotyczą przede wszystkim jego dobrego znajomego - Dawida Jackiewicza.
Jackiewicz w 2015 roku został ministrem skarbu. W tym samym roku Hofman, już po usunięciu go z szeregów PiS, zakłada agencję R4S.
Jak czytamy w raporcie, w pierwszym roku działania agencja podpisuje kontrakty z państwowymi spółkami. Wśród jej klientów są m.in. grupa Azoty, Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, KGHM, Polska Spółka Gazownicza czy Polski Holding Obronny.
Wartość kontraktów: od 200 do kilkudziesięciu tys. złotych.
Na pytania "Wyborczej" o kontrakty z firmą Hofmana spółki nie odpowiadają, zasłaniając się tajemnicą przedsiębiorstwa.
Hofman odpowiada
– Nigdy nie twierdziłem, że w przeszłości nie współpracowaliśmy z kilkoma takimi podmiotami – mówi „Wyborczej” Adam Hofman. – I choć była to zwykła, rzetelnie wykonywana przez nas praca (do wszystkiego są szczegółowe raporty), to kiedy mniej więcej w połowie 2016 r. zaczęto z tego robić zarzut, uznaliśmy, że będziemy tego typu współpracę wygaszać. Zarobki z tej działalności to nie więcej niż 20 proc. naszych ówczesnych dochodów. Dziś wśród naszych klientów nie ma już żadnych państwowych firm.
Znajomości z Jackiewiczem nie zaprzecza. Twierdzi jednak, że nigdy nie miała ona przełożenia na kontrakty z państwowymi firmami.
Pięć miesięcy po rozpoczęciu operacji Argon Jackiewicz zostaje odwołany ze stanowiska.
"Jestem absolutnie zszokowany, że pokazane mi fragmenty prezentują tak skrajny stopień braku profesjonalizmu, pomówień, manipulacji i po prostu kłamstw. Oczywiście nie mam wiedzy, czy w istocie te pseudo-rewelacje, udające rzetelne wyniki pracy operacyjnej, stanowiły podstawę do mego odwołania, tym niemniej treść tego dokumentu zdaje się potwierdzać plotki krążące na ten temat od września 2016 r. Wprost nie do uwierzenia jest, że taki» dokument «mógłby stanowić podstawę odwołania konstytucyjnego Ministra RP" - pisze Jackiewicz w oświadczeniu przesłanym "Wyborczej".
"Dowód niewinności"
Po publikacji "Wyborczej" agencja R4S przesłała do naszej redakcji oświadczenie.
"Dobrze się stało, że taki dokument ujrzał w końcu po latach światło dzienne. To dowód na naszą niewinność. Choć, jak wszystko wokół tej byłej sprawy, dzieje się w skandalicznych okolicznościach" - czytamy w oświadczeniu.
R4S podkreśla, że w toku sprawy nikogo nie przesłuchano. Nikomu też nie postawiono zarzutów.
"Jesteśmy zszokowani, że ktoś w służbach doprowadził za pomocą kampanii manipulacji i dezinformacji do dymisji konstytucyjnego ministra Dawida Jackiewicza. Pamiętamy z tamtego okresu, że media były karmione fałszywymi informacjami. Wielu ludzi zostało medialnie bezpodstawnie oskarżonych. Przypomina to najgorsze praktyki z czasów tak zwanej szafy Lesiaka czy akcje służb specjalnych przeciw Andrzejowi Modrzejewskiemu" - pisze agencja.
Na pytania o zakończenie operacji i o to, dlaczego nikomu nie przedstawiono zarzutów CBA nie odpowiedziało, zasłaniając się tajemnicą.
O komentarz w sprawie raportu i odpowiedź na pytania dotyczące kontraktów państwowych spółek z agencją Adama Hofmana poprosiliśmy resort aktywów państwowych.
"Za politykę firm i wszelkie decyzje związane z ich funkcjonowaniem w Spółkach Skarbu Państwa podejmują i odpowiadają ich władze" - odpowiada krótko biuro prasowe resortu.