Przypomnijmy, że w 2023 r. płaca minimalna wzrośnie dwukrotnie. Od stycznia tego roku wyniosła ona 3490 zł brutto, a od lipca - po drugiej podwyżce - wyniesie 3600 zł. To oznacza, że kwota minimalnego wynagrodzenia wzrośnie w porównaniu do 2022 r. w styczniu o 15,9 proc., a w lipcu (w porównaniu do 2022 r.) o 19,6 proc. Dla porównania średni wzrost płac w sferze budżetowej zagwarantowano ustawą na poziomie 7,8 proc.
- Racjonalne podnoszenie płacy minimalnej nie powinno mieć negatywnych konsekwencji dla przedsiębiorców, czy ogólnie rynku pracy. Niestety w ostatnich latach nie mamy do czynienia z racjonalnym podnoszeniem wynagrodzenia minimalnego. Skala podwyżek jest podyktowana populistycznymi obietnicami i chęcią "kupowania" wyborców - mówi money.pl Mariusz Zielonka, ekonomista z Konfederacji Lewiatan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minimalna płaca solą w oku pracodawców
Jak informuje nas Anna Szymańska z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, według badań PIE i BGK polskie firmy od początku roku wskazywały, że rosnące koszty pracownicze są jedną z trzech najbardziej dotkliwych barier w prowadzeniu biznesu.
W związku z podwyżką płacy minimalnej z 3010 zł w 2022 r. do 3490 zł od stycznia 2023 r. aż jedna trzecia pracodawców planuje podniesienie wynagrodzeń pracowników. W związku z rosnącymi cenami surowców energetycznych oraz materiałów i surowców wykorzystywanych do produkcji, przedsiębiorstwa będą zmuszone do podjęcia różnych działań - mówi nam Anna Szymańska.
Ekspertka dodaje, że według przeprowadzonych przez instytut i BGK badań, w sytuacji rosnących cen aż 65 proc. firm planuje wzrost cen sprzedaży własnych towarów i usług, który pozwoli im pokryć rosnące koszty funkcjonowania. Jednocześnie część przedsiębiorstw planuje też oszczędności - blisko połowa chce zredukować ogólne koszty prowadzenia działalności.
- Podwyżka płacy minimalnej i spowolnienie gospodarcze mają też negatywny wpływ na plany firm dotyczące zatrudnienia. W styczniu zamiar zwiększenia zatrudnienia miało jedynie 9 proc. firm wobec 14 proc. planujących zwolnienia. W ciągu roku może to spowodować pewien wzrost stopy bezrobocia w Polsce - uzupełnia Szymańska.
Wyższa inflacja
Taki problem dostrzegają również rządzący. Czytamy o tym w ocenie skutków regulacji ustawy podnoszącej minimalne wynagrodzenie za pracę.
"Wychodząc od teorii ogólnych, zakłada się jedynie, że zbyt gwałtowne - przede wszystkim niedostosowane do tempa wzrostu produktywności - podniesienie minimalnego wynagrodzenia za pracę może niekorzystnie oddziaływać na gospodarkę, przyczyniając się do powstania ryzyka wzrostu inflacji, spadku zatrudnienia lub wzrostu bezrobocia, w szczególności wśród osób o niskich kwalifikacjach" - głosi ocena przygotowana przez resort rodziny i polityki społecznej.
Wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców Andrzej Gantner zwraca natomiast uwagę na to, że obecnie jesteśmy w spirali płacowo-kosztowej.
Najgorsze jest to, że podwyżki płac minimalnych nie są powiązane ze wzrostem wydajności pracy, na co wskazują już od kilku lat ekonomiści. To samo dotyczy przemysłu spożywczego. Podniesienie płacy nie wiąże się absolutnie z lepszym wynikiem finansowym przedsiębiorstwa, z lepszą produktywnością. Jest to po prostu kolejny koszt, który przedsiębiorstwo musi udźwignąć i musi znaleźć na to pieniądze, co oznacza, że albo wprowadzi dodatkowe cięcia w innych kosztach, albo będzie redukować zatrudnienie, albo uda mu się podwyższyć ceny na tyle, aby ten koszt pokryć - mówi Gantner.
Wiceprezes PFPŻ zaznacza, że wszystko to sprowadza się do kolejnego impulsu inflacyjnego. - Przy wzroście inflacji rosną oczekiwania na wzrost płac i tak aż do momentu, kiedy wysokie ceny ograniczą popyt. To powoduje recesję i wzrost bezrobocia. Uderza to szczególnie mocno w małe i średnie przedsiębiorstwa. Może być również powodem rozwoju szarej strefy produkcji, co w sektorze żywnościowym jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem zarówno dla firm, jak i konsumentów - komentuje Gantner.
Na problem spadku wydajności, który skutkuje inflacją, zwraca uwagę również Wiktor Wojciechowski w raporcie "(Nie)oczywiste przyczyny rosnących kosztów życia w Polsce" Warsaw Enterprise Institute (WEI).
"Oprócz pogarszania sytuacji gospodarstw domowych poprzez hamowanie popytu na pracę, nadmierny wzrost płacy minimalnej może także bezpośrednio prowadzić do wzrostu kosztów życia, podbijając inflację. Wobec administracyjnego wzrostu płacy minimalnej pracodawcy mogą próbować przerzucać podwyższone koszty pracy na ceny finalne swoich dóbr. Taka sytuacja będzie miała miejsce w szczególności, jeśli podwyższeniu płacy minimalnej nie towarzyszy poprawa wydajności pracy" - czytamy w raporcie.
Spłaszczenie dochodów
Kolejną przyczyną szybszego wzrostu płacy minimalnej od średniego wynagrodzenia za pracę jest spłaszczenie dochodów Polaków.
"Spłaszczenie dochodów najbardziej uderza w kierowników, ekspertów, koordynatorów, tj. osoby, które podnosiły kwalifikacje, wzięły odpowiedzialność za zespół, budżet czy terminy. Ich wynagrodzenie zbliża się do pensji początkujących lub mniej zaangażowanych pracowników. Oznacza to spadek motywacji do kształcenia i rozwoju zawodowego, a kończy się spadkiem zatrudnienia osób o niskich kwalifikacjach w regionach o niskiej średniej płacy, zwiększeniem barier dla osób mniej zdolnych lub rozpoczynających pracę" - pisze Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP w "Miesięczniku ekonomicznym".
Ekonomista przypomniał tym samym sytuację, która miała miejsce w Hiszpanii. "Zbyt wysoki poziom wynagrodzeń oznaczał w ostatnich 15 latach straconą szansę rozwojową i ponad 30 proc. bezrobocie młodych. Nadmierny wzrost płacy minimalnej to cieplarniany klimat dla zatrudnionych, ale pułapka dla poszukujących zatrudnienia" - wskazuje Sobolewski.
Na problem wskazuje również Wiktor Wojciechowski. W jego opinii wzrost najniższych płac, hamując popyt na pracowników wchodzących na rynek pracy i posiadających niewielkie kompetencje, utrudnia im znalezienie pracy i zdobywanie doświadczenie. "Co ważne, w świetle badań te negatywne skutki są widoczne także w długim okresie - z powodu krótszego doświadczenia zawodowego nawet po kilku latach zarabiają oni mniej niż osoby, które szybciej weszły na rynek pracy" - uzupełnia Wiktor Wojciechowski.
Mniejsza konkurencyjność
Jak czytamy w ocenie skutków regulacji do omawianej ustawy, podwyższenie minimalnego wynagrodzenia za pracę może mieć wpływ na konkurencyjność firm, w tym na konkurencyjność międzynarodową, zwłaszcza jeśli firmy oparły swój model biznesowy na niskim poziomie kosztów siły roboczej.
"W tym przypadku podniesienie wynagrodzenia minimalnego może mieć wpływ na wzrost kosztów i spadek rentowności przedsiębiorstw" - zauważa resort rodziny i polityki społecznej.
Kupowanie wyborców
Jak podkreśla think tank Warsaw Enterprise Institute, za podniesieniem płacy minimalnej stoją dwa argumenty. "Po pierwsze, wybory. Politycy wierzą, że 2 mln ludzi, którzy w 2022 roku otrzymywali płacę minimalną, zagłosuje na partię rządzącą. Po drugie, na podwyżkach płacy minimalnej zarabiają głównie instytucje państwowe. Wyższe płace generują wyższe wpływy do ZUS i NFZ, ale również wpływy podatkowe" - argumentuje WEI. Autorzy dodają, że w wyniku podwyżek płacy minimalnej w 2023 r. wzrost wartości składek na ubezpieczenia społeczne może wzrosnąć o ok. 1,76 mld zł, a wartość składki zdrowotnej o ok. 0,99 mld zł.
Tak znaczące podnoszenie płacy minimalnej to przede wszystkim "kupowanie wyborców". O tym zjawisku pisał niedawno dziennikarz money.pl Damian Szymański, który, powołując się na źródła rządowe, dotarł do informacji, według których rząd planuje na 2024 rok kolejny skok minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Jeszcze w 2019 r. Prawo i Sprawiedliwość obiecało, że do końca 2023 r. Polacy będą zarabiać co najmniej 4 tys. zł brutto. Okazuje się, że z niewielkim poślizgiem, ale uda się partii rządzącej zrealizować plan.
- Będziemy chcieli zrekompensować Polakom wzrost cen za ten rok, tak jak 20-proc. podwyżka była po części rekompensatą za 2022 r. Minimalna powinna podnieść się o ok. 13-15 proc., ale wzrost może być jeszcze wyższy - powiedziała osoba zaznajomiona ze sprawą.
- Tak naprawdę to nie mamy nic do stracenia, a z politycznego punktu widzenia lepiej zadowolić pod tym względem związki zawodowe, niż schlebiać przedsiębiorcom, którzy i tak nie są naszym elektoratem - przyznał nasz rozmówca.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.