Najpierw była pandemia i lockdown, potem drożyzna, napędzana dwucyfrową inflacją. Bary mleczne walczą z trudną sytuacją, niektóre nie wytrzymują i się zamykają. Mimo że bary mleczne są beneficjentami rządowego wsparcia, dotacje nie pokrywają rosnących kosztów. I co ważne poprawne rozliczenie rządowej dotacji nie jest łatwe.
Bary mleczne na zakręcie. Oto powody
- Jeżeli chodzi na przykład o racuchy, do drożdży nie ma dotacji, więc nie ma dotacji do całej potrawy. Na przykład w schabowym dotacja dotyczy tylko panierki, a nie mięsa, a kiedyś był czas, że nie można było solić i pieprzyć potraw, bo przyprawy nie były dotowane - mówi Hanna Król-Rączka ze spółdzielni Społem w rozmowie z reporterem Radia ZET.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Z powodu tych zawiłych i zmieniających się przepisów wiele barów mlecznych rezygnuje z dotacji i w końcu plajtuje na wolnym rynku" - informuje Radio ZET.
Bary mleczne to ostatnie miejsca, w których można niedrogo i zarazem smacznie zjeść. Przyciągają mniej zamożnych i tych, którzy chcą oszczędzić: seniorów, czy studentów.
Bary mleczne są wspierane przez państwo. Rządowa dotacja dotyczy produktów bezmięsnych, wynosi 40 proc. ich ceny, powiększonej o narzut, który nie może być większy niż 56 proc.