Jak wynika z zeszłorocznego badania Ipsos, już ponad 40 proc. amerykańskich millenialsów jest wytatuowana. Co więcej, dla większości z nich jeden tatuaż to za mało: około połowa osób posiadających tatuaże ma ich od dwóch do pięciu, a 18 proc. ma ich sześć lub więcej. Przedstawiciele Pokolenia Z, pomimo młodego wieku, zaczynają odwiedzać studia tatuażu równie chętnie. Przepaść między "młodymi" a przedstawicielami wcześniejszych pokoleń — zwłaszcza generacją baby boomers — jest w tym kontekście ogromna. Tatuaże w miejscach pracy nie powinny być już jednak dla nikogo problemem – informuje serwis Bloomberg.
Ostatnie badania sugerują, że tatuaże nie mają większego wpływu na relacje z klientami w przedsiębiorstwach urzędniczych – czytamy.
Jak wynika z raportu opublikowanego w czasopiśmie traktującym o tzw. zachowaniach organizacyjnych (Journal of Organizational Behavior), podejście do tatuaży w branży handlowej jest równie neutralne. Jak wykazały badania, klienci nie kupują mniej, gdy obsługujący ich sprzedawcy są wytatuowani. Co ciekawe, w przedsiębiorstwach zajmujących się działalnością twórczą tatuaże są wręcz postrzegane jako dodatkowy atut.
Co na to pracodawcy?
- Poprzednie badania wykazywały, że menedżerowie wahają się przed zatrudnianiem pracowników z widocznymi tatuażami, ponieważ uważają, że ich potencjalni klienci mogliby się zniechęcić, co z kolei działałoby na niekorzyść firmy — mówi Enrica Ruggs, jedna z autorek raportu i profesor Uniwersytetu w Houston. - Nasze badania tego nie potwierdziły – podkreśliła.
Płynące z tych badań wnioski oznaczają, że pracodawcy, którzy mieli wątpliwości co do zatrudniania osób wytatuowanych, powinni ponownie rozważyć ich zasadność. Choć bardzo widoczne tatuaże wciąż pozostają poza zasięgiem pracowników niektórych branż, w pozostałych nie powinny mieć one żadnego znaczenia. Takie jest przynajmniej zdanie sporej części millenialsów i pokolenia Z.