Lista gości na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa nie jest jeszcze sfinalizowana, ale już wiadomo, że uroczystości będą wyglądać inaczej niż wszystkie poprzednie.
Do tej pory grupa zagranicznych dygnitarzy biorących udział w tym wydarzeniu ograniczała się zwykle do dyplomatów, tym razem obecna może być cała plejada zagranicznych przywódców — od szefów państw i rządów, przez przewodniczących partii po ministrów spraw zagranicznych. Stawić ma się m.in. były premier Mateusz Morawiecki.
Światowi przywódcy na zaprzysiężeniu Trumpa
Jak dotąd, udział potwierdził prezydent Argentyny Javier Milei, którego Trump nazywa "ulubionym prezydentem", a także ustępująca prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili, która nadal uważa się za pełniącą urząd głowy państwa. Lista zaproszonych jest jednak znacznie dłuższa i obejmuje kilkunastu przywódców, spośród których wielu nie wykluczyło przybycia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump o gościach na inauguracji: lubię trochę ryzyka
Wśród zaproszonych dominują liderzy ideologicznie zbliżeni do Trumpa. To m.in. premierka Włoch Giorgia Meloni (która powiedziała, że postara pojawić się na inauguracji), premier Węgier Viktor Orban czy prezydent Salwadoru Nayib Bukele. Lista zaproszonych obejmuje jednak nie tylko przyjaciół.
Poza urzędującymi przedstawicielami władz państwowych, do USA przyleci też wielu głównie prawicowych polityków utrzymujących dobre stosunki z nowym amerykańskim prezydentem. W tym gronie są m.in. były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, nazywany "Trumpem tropików" i lider brytyjskiej skrajnej prawicy Nigel Farage. Jako szef partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) przybyć ma również były premier RP Mateusz Morawiecki.
Trump osobiście zaprosił przywódcę Chin Xi Jinpinga i choć nie przybędzie on do Waszyngtonu, to ChRL wyśle urzędników wysokiego szczebla.
Jak wyjaśnił zespół Trumpa, celem nowej ekipy jest "stworzenie dialogu z przywódcami krajów, które są nie tylko sojusznikami USA, ale też przeciwnikami i rywalami". Sam Trump tłumaczył, że zerwanie z tradycją "może i jest ryzykowne", lecz "lubi podejmować trochę ryzyka".
Oprócz Chin na podobnie wysokim szczeblu reprezentowane będą inne ważne kraje Azji - Indie i Japonia, które wyślą swoich szefów dyplomacji.
Według tabloidu "New York Post", o zaproszenie gorączkowo zabiegać ma znacznie większy krąg zagranicznych dygnitarzy, którzy liczą, że będą mili okazję do realizacji swoich interesów podczas imprez i balów towarzyszących inauguracji. Wśród nich ma być m.in. prezydent Nigerii Bola Tinubu oraz przywódcy mniejszych państw, takich jak Chile, Peru czy Mozambik. W przypadku większości z nich starania te nie zakończą się jednak sukcesem.
"Mówię moim klientom prawdę: nie będziecie mogli pojechać. Jeśli jesteście Kostaryką, nie ma szans, żebyście zostali zaproszeni na tę inaugurację. Jaka jest tu wartość dodana? Nie sprowadzacie biznesu ani dużych firm ze swojego kraju" - powiedział dziennikowi jeden z lobbystów działających w interesie obcych państw.
Ukraiński prezydent bez zaproszenia
Według gazety w tym gronie jest też prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Pytany o zaproszenie dla niego, Trump powiedział podczas konferencji prasowej na początku stycznia, że nie nie zostało wystosowane. Dodał jednak, że "z chęcią by go przyjął", gdyby prezydent Ukrainy chciał przylecieć. Zełenski powiedział w jednym z amerykańskich podcastów, że chciałby udać się do Waszyngtonu, lecz mógłby opuścić kraj w czasie wojny tylko na osobiste zaproszenie od Trumpa.