Projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego wrócił już do resortu kultury po konsultacjach społecznych i międzyresortowych. Ze względu na dużą liczbę zgłoszonych do niego uwag, najprawdopodobniej nie trafi on jednak pod koniec lipca do Sejmu, ale dopiero we wrześniu – dowiedział się money.pl.
Przygotowana przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu ustawa, wprowadzająca podatek od smartfona, rozpaliła Polaków do czerwoności, a to m.in. za sprawą kompleksowej aktualizacji dotychczasowej rekompensaty reprograficznej.
Ustawa przewiduje bowiem, że producenci wielu współczesnych nośników elektronicznych płaciliby od 1 do 4 proc. specjalnej opłaty. Wśród urządzeń, które nie zostały objęte daniną są smartfony.
Zdaniem organizacji zrzeszających środowiska twórców te urządzenia należałoby właśnie opodatkować w pierwszej kolejności, gdyż są masowe, powszechne i z nich najczęściej kopiuje się utwory.
Artyści piszą list otwarty
Proponują, by opłata za smartfony wynosiła 1 proc. ich wartości brutto, czyli najniższą przewidzianą w projekcie stawkę.
"Apelujemy o uwzględnienie w systemie rekompensaty reprograficznej także smartfonów. To właśnie one są dziś osobistymi centrami kultury i symboliczna opłata od nich powinna stanowić podstawę systemu wsparcia dla artystów. Nie rozumiemy, dlaczego Polska miałaby nie wprowadzić takiej opłaty w minimalnej wysokości, zgodnie z rozwiązaniami obowiązującymi w zdecydowanej większości państw w Europie"- czytamy w liście otwartym podpisanym m.in. przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich, ZAiKS, Izbę Wydawców Prasy, Związek Zawodowy Muzyków, Gildię Reżyserów Polskich czy STOART.
Rolnicy zwolnieni z podatku. Premier obiecuje
Jak wskazują organizacje branżowe, Polska ma jeden z najniższych wskaźników ściągalności opłaty reprograficznej w Europie. Wpływ na to mają m.in. przestarzałe przepisy, w których mowa jest np. o kasetach VHS czy taśmach magnetofonowych.
Zapóźnienie to powoduje, że w Polsce zbiera się rocznie 1,6 mln euro opłat, podczas gdy w Niemczech 332 mln euro, a we Francji 277 mln euro. Nawet na Węgrzech jest to 27 mln euro.
Zdaniem Dominika Skoczka, dyrektora Stowarzyszenia Filmowców Polskich, 1proc. byłby wystarczający, aby stworzyć samofinansujący się system dopłat do najbiedniejszych emerytur twórców i artystów.
– Opłata reprograficzna twórcom się należy i nie ma tu dyskusji. Dzięki ustawowym rozwiązaniom emerytury najbiedniejszych artystów będą finansowane z kieszeni międzynarodowych koncernów, czyli producentów sprzętu elektronicznego, a nie z budżetu państwa – przekonuje Skoczek.
Czy tak faktycznie będzie? Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska, który zrzesza firmy produkujące sprzęt elektroniczny mówi wprost: - Każda opłata reprograficzna nałożona na przedsiębiorców, niezależnie od stawki, będzie oznaczała w konsekwencji podwyżkę dla konsumenta.
Jego zdaniem stanie się tak dlatego, że dystrybutorzy przy tak niskich marżach, jak dziś, czyli poniżej 1 proc., nie udźwigną takiej opłaty.
- Dlatego finalnie będzie ona miała odzwierciedlenie w cenie urządzenia – tłumaczy Kanownik i dodaje, że będzie to niekorzystne nie tylko dla samych konsumentów, ale całej branży, artystów i budżetu państwa. Konsumenci będą bowiem szukali tańszego sprzętu na innych rynkach np. w Niemczech czy na chińskich portalach aukcyjnych. - A to oznacza, że artyści nie dostaną pieniędzy z opłaty reprograficznej, zaś do budżetu państwa nie wpłyną podatki z VAT – ostrzega Kanownik.
Jednak zdaniem Skoczka to bardzo mało prawdopodobne, aby producenci podnieśli ceny z powodu 1-procentowej opłaty i raczej skończy się na straszeniu, tak jak miało to miejsce przy okazji wprowadzania kilka lat temu opłaty ekologicznej od sprzętu AGD-RTV.
Producenci i tak podniosą ceny?
- Oczywiście istnieje takie ryzyko, że pod pretekstem opłaty reprograficznej producenci podniosą ceny, co i tak planują w tym roku zrobić z powodu wzrostu cen podzespołów. Będziemy te podwyżki jednak bardzo uważnie śledzić i analizować – zapowiada Skoczek.
Zdaniem Skoczka producenci sprzętu elektronicznego rozpętali piekło wokół ustawy i sięgają po takie środki jak zastraszanie artystów, hejt czy fake newsy. Przykładem jest muzyk Sidney Polak, którego za wypowiedzi dotyczące opłaty reprograficznej straszono zamachem na jego życie.
"Producenci i hurtownicy elektroniki nie zaprzestali torpedowania projektu ustawy, a artyści są teraz atakowani ze zwielokrotnioną mocą. Czujemy się zastraszani. Mało kto ma w tej chwili odwagę wypowiadać się publicznie w kwestii wsparcia dla kultury. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ten hejt jest w dużej mierze sztucznie podsycany i na szczęście nie jest to głos polskiego społeczeństwa"– czytamy w liście otwartym.
Dlaczego artyści wcześniej nie pomyśleli o swoich niskich emeryturach i nie naciskali na polityków, by ci wprowadzili im przepisy wzorem Francji, gdzie są specjalne stowarzyszenia ubezpieczające artystów, albo Niemiec, gdzie wolni strzelcy płacą preferencyjne składki ubezpieczeniowe?
Skoczek odpowiada na to krótko. Według niego system, który zostanie wprowadzony nową ustawą będzie być może lepszy od tych zachodnich, gdyż będzie samowystarczalny i tylko w pierwszym roku (ze względu na start systemu) być może będzie konieczna niewielka dotacja celowa z budżetu państwa, jednak docelowo nie obciąży on podatników.