Jak informuje Bank Pocztowy w swojej analizie, "przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w lipcu nominalnie o 10.6 proc. r/r wobec wzrostu o 11.0 proc. r/r w czerwcu". Wyniosło 8278,63 zł. Ekonomiści podkreślają, że "odczyt okazał się zbliżony do średnich oczekiwań rynkowych na poziomie 10.8 proc. r/r".
W kwestii zatrudnienia, Bank Pocztowy wskazuje, że "przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło w lipcu o 0.4 proc. r/r wobec spadku o 0.4 proc. r/r w czerwcu i konsensusu rynkowego wskazującego również na spadek o 0.4 proc. r/r". Eksperci zwracają uwagę na realny fundusz płac, który "wzrósł w lipcu o 5.7 proc. r/r wobec wzrostu o 7.8 proc. r/r w czerwcu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Powolne hamowanie wzrostu wynagrodzeń
Analityczka Banku Pocztowego podkreśla, że "dynamika nominalna wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw w lipcu była nieco niższa od zanotowanej w czerwcu, nie odbiegała jednak istotnie od średnich oczekiwań rynkowych". Zauważają, że "roczne tempo wzrostu wynagrodzeń powoli hamuje, co pokazują kolejne miesiące, niemniej jednak wciąż utrzymuje dwucyfrowy poziom".
Według Moniki Kurtek, "znacznie wyraźniej hamowanie widać natomiast w przypadku dynamiki realnej, która obniżyła się w lipcu do 6.1 proc. r/r z 8.2 proc. r/r w czerwcu". Bank Pocztowy zwraca uwagę na przyczyny wyższej dynamiki płac w lipcu w porównaniu do czerwca, cytując komunikat GUS: "spowodowana była wypłatami m.in. premii i nagród, w tym nagród motywacyjnych, kwartalnych i półrocznych, jubileuszowych, odpraw emerytalnych oraz podwyżką wynagrodzeń".
Potencjalne zmiany na rynku pracy
Monika Kurtek zauważa, że "przy delikatnym hamowaniu rocznego tempa wzrostu wynagrodzeń lipiec przyniósł stabilizację spadku zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw". Podkreślają jednak, że "w ujęciu liczby etatów zwiększyło się ono o 4,3 tys. w porównaniu do czerwca br. i jest to wynik po pierwsze jeden z najlepszych w tym roku, a po drugie znacznie lepszy od zeszłorocznego o tej porze roku".
Ekspertka sugeruje, że "dane te mogą być pierwsza jaskółką zmian na rynku pracy w kierunku rosnącego popytu na pracowników". Dodają, że "byłoby to spójne z danymi potwierdzającymi postępujące w Polsce ożywienie gospodarcze".
W ocenie Banku Pocztowego, opublikowane dane "powinny zostać zinterpretowane jako uspokajające, zwłaszcza w kontekście tempa wzrostu płac". Ekonomiści zauważają, że "nie mamy już do czynienia z przyspieszaniem nominalnego tempa wzrostu wynagrodzeń, widać tu wręcz powolne hamowanie".
Dane skomentowali też eksperci ING. Podkreślają oni, że relatywnie słabo radzą sobie branże produkcyjne, borykające się ze słabą koniunkturą w strefie euro (szczególnie w Niemczech) i silną konkurencją z Azji. "Skala pogorszenia jest jednak ciągle niewielka (Polska ma np. drugą najniższą stopę bezrobocia w UE, po Czechach) z uwagi na sytuację demograficzną oraz odpływ migrantów z Ukrainy. W takim otoczeniu firmy są nadal bardzo niechętne do redukcji etatów, bojąc się o znalezienie pracowników gdy koniunktura poprawi się" - podkreślają.
Ich zdaniem stopniowe odbicie koniunktury, demografia i istotny wzrost płacy minimalnej w 2025 sugerują utrzymanie silnej dynamiki płac także w przyszłym roku, chociaż nie będzie ona już dwucyfrowa. Wzrost wydatków konsumpcyjnych powinien pozostać kluczowym motorem wzrostu gospodarczego. Wysoki wzrost kosztów pracy oznacza jednak ryzyko dalszej kompresji marż przedsiębiorstw, szczególnie w przemyśle i budownictwie.