Jak alarmuje "Financial Times", przez suszę Norwegia ma problemy z wytwarzaniem prądu w hydroelektrowniach. Sytuacja jest na tyle poważna, że rząd w Oslo zobowiązał się ograniczyć eksport energii elektrycznej do czasu jej uzupełnienia w magazynach.
Może to stanowić problem przede wszystkim dla krajów takich jak Niemcy, Holandia czy Wielka Brytania, które przez lata importowały znaczne ilości energii elektrycznej z Norwegii, zanim w Europie wybuchł kryzys energetyczny, będący pokłosiem wojny Rosji w Ukrainie.
Norwegia balansuje na energetycznej krawędzi
Tymczasem Norwegia sama stanęła nagle w obliczu problemów z elektrycznością. Kładą się one cieniem niemal na wszystko: od polityki i stosunków międzynarodowych po biznes. Jak informuje "Financial Times", w wyniku tych problemów ceny prądu w Niemczech na przyszły rok skoczyły w piątek do rekordowych poziomów.
Ceny energii elektrycznej szaleją też w samej Norwegii. W środę w trzech południowych regionach tego kraju energia elektryczna kosztowała od 263 euro do 327 euro za megawatogodzinę, a na północy i w centrum kraju — nieco ponad 1 euro/MWh.
Główną przyczyną gigantycznej różnicy cen jest brak zdolności przesyłowych między północą a południem. Sprawa znalazła się na szczycie agendy politycznej w Oslo. Rząd ostrzega, że nie może wykluczyć racjonowania energii elektrycznej tej zimy, nawet jeśli obecnie uważa, że jest to mało prawdopodobne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Centrolewicowy rząd balansuje na krawędzi, bo zrobił wszystko, aby zaprezentować się w Brukseli jako wiarygodny dostawca energii, chcący sprzedać jak najwięcej ropy i gazu. Tymczasem pogodzenie wewnętrznych problemów kraju z ciągłym eksportem do Europy jest nie lada wyczynem. Rząd dał sobie tydzień na wymyślenie mechanizmu, który umożliwiłby wstrzymanie eksportu, gdy poziom zbiorników jest poniżej średniej sezonowej, co ma miejsce obecnie w większości południowej Norwegii.
Artykuł został zaktualizowany.