Centralny Port Komunikacyjny ma być nowym hubem, czyli dużym lotniskiem przesiadkowym, między Warszawą i Łodzią. Od dekad linie lotnicze, te nazywane tradycyjnymi, działają w oparciu o dowożenie mniejszymi samolotami pasażerów do jednego lotniska, gdzie przesiadają się oni do większych samolotów obsługujących dalekie połączenia. Są jednak tacy, którzy uważają, że ten model biznesowy wkrótce się zachwieje.
Game changerem może być Airbus A321XLR, którego debiut rynkowy planowany jest jeszcze na ten rok. Według producenta, samolot może pokonać ponad 8 tys. km i obsługiwać loty trwające do 11 godz. Oznacza to, że wąskokadłubowy samolot mógłby polecieć bezpośrednio z Warszawy do Nowego Jorku lub Chicago, albo do Indii. Dziś tego typu trasy obsługują większe samoloty - Boeing 777 i 787 Dreamliner, Airbus A330 czy A380.
Możliwość otwarcia bezpośredniego połączenia mniejszym samolotem, zabierającym od 180 do 220 pasażerów, jak na trasach europejskich, miałaby postawić pod znakiem zapytania przyszłość hubów. Ale takich obaw nie słychać w branży lotniczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jeśli taki samolot ma lecieć na 11-godzinnej trasie, na pewno będzie ograniczona liczba foteli w kabinie. Czy taki lot przy 50 proc. dostępnych miejsc będzie efektywny ekonomicznie i środowiskowo? - pytał retorycznie sir Tim Clark, prezes linii lotniczych Emirates, podczas tegorocznego World Air Transport Summit w Dubaju.
Airbus wylicza bowiem, że na pokładzie A321XLR zmieści się nawet 244 pasażerów w jednoklasowej konfiguracji klasy ekonomicznej. Każdy szerszy i bardziej komfortowy fotel klasy ekonomicznej premium lub biznes zabierze z kabiny więcej przestrzeni.
Co dalej z CPK? Ma być nowym hubem dla LOT-u
Rząd Donalda Tuska nie podjął jeszcze decyzji, co zrobi z projektem Centralnego Portu Komunikacyjnego. Nieoficjalne sygnały, płynące z rządu, mówią, że premier da lotnisku w Baranowie zielone światło.
Odpowiedzialny za projekt Maciej Lasek, pełnomocnik rządu ds. CPK, przekonuje w ostatnim czasie, że Koalicja Obywatelska nie zarzuciła projektu CPK i nowa infrastruktura lotnicza ma powstać. Przeciwnicy budowy lotniska na 40 mln pasażerów przekonywali, że taką samą liczbę podróżnych są w stanie obsłużyć Lotnisko Chopina, wraz z portami lotniczymi w Modlinie i w Radomiu.
Zwolennicy słusznie zwracają jednak uwagę, że nie ma mowy o budowie ruchu przesiadkowego przez Polskie Linie Lotnicze LOT, gdy pasażer będzie musiał się przemieszczać między lotniskami. Niejednokrotnie w debacie tej padał też argument, że nowoczesne samoloty umożliwią ekonomiczne operowanie na dalekich trasach bezpośrednio z mniejszych lotnisk, co miałoby w ogóle podważyć sens budowania nowych hubów.
Jednak planów wyeliminowania wielkich hubów nie ma sam Airbus.
- Ten samolot ma otworzyć liniom lotniczym nowe możliwości otwierania dalszych tras bez potrzeby poszerzania floty o samoloty szerokokadłubowe. Nie ma zastąpić Airbusa A330 czy A350, tylko umożliwić uzupełnienie siatki połączeń o dłuższe trasy dla mniejszej liczby pasażerów - powiedział money.pl Johan Pelissier, nowy prezes Airbusa w Europie.
Airbusem A321XLR jest zainteresowany m.in. tani węgierski przewoźnik Wizz Air. Pierwszy samolot tego typu ma trafić do jego floty w lutym 2025 r. - Będziemy mogli otworzyć takie kierunki, jak Indie, Afryka czy Azja Środkowa. Do 2028 r. będziemy mieli 47 samolotów tego typu - powiedział Jozsef Varadi, szef Wizz Aira, w rozmowie z TTG News.
Koniec wielkich lotnisk? "Huby będą się nadal rozwijać"
W przyszłość hubów nie wątpią też przewoźnicy sieciowi. Cytowany już wcześniej Tim Clark kieruje linią lotniczą, która zbudowała swój model biznesowy na połączeniach przesiadkowych przez hub w Dubaju i flocie samolotów szerokokadłubowych - Boeingach 777-300ER, Airbusach A380 oraz A350, które dopiero zaczynają latać w barwach przewoźnika. Szef Emirates nie obawia się o przyszłość hubów.
- Samoloty wąskokadłubowe sprawdzają się do połączeń regionalnych, na przykład w Europie. Ale nie widzę ekonomicznej opłacalności takich maszyn na dalekich i ultra-dalekich trasach. Linie lotnicze wciąż będą operować w swoich hubach - dodał Tim Clark.
Podobnego zdania jest Willie Walsh, były prezes Aer Lingus i British Airways, obecnie dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA. Reprezentuje ono ponad 330 linii lotniczych z całego świata.
- Huby mają niesamowitą wartość dla gospodarki. Sukces, jaki odniósł Dubaj, nie byłby możliwy w oparciu o samoloty wąskokadłubowe. Owszem, takie maszyny mają do odegrania rolę na dłuższych trasach, ale powyżej 6,5 godz. lotu wyzwaniem będzie ekonomia. Dlatego huby na całym świecie będą się nadal rozwijać - stwierdził Walsh podczas World Air Transport Symposium w Dubaju.
Port lotniczy w Dubaju w ubiegłym roku obsłużył 87 mln pasażerów. Podjęto już decyzję o jego rozbudowie. Dubai World Central ma stać się największym lotniskiem na świecie i w 2050 r. odprawiać 260 mln pasażerów i 12 mln ton cargo. Pierwsza faza rozbudowy ma się zakończyć w 10 lat.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl