Od dwóch miesięcy pasażerowie przylatujący do Wrocławia mogą wykonać test przed odprawą paszportową, a więc jeszcze zanim przekroczą granicę. 200 złotych, 15 minut czekania i przy negatywnym wyniku zwolnienie z kwarantanny.
Port już pod koniec stycznia robił więc to, co od wtorku będzie już niemal normą. Rząd bowiem poinformował w poniedziałek, że po przylocie ze strefy Schengen to właśnie test wykonany na polskim lotnisku będzie jedyną drogą do zwolnienia z obowiązkowej kwarantanny. W przypadku strefy Schengen dozwolony będzie też test wykonany w ciągu ostatnich 48 godzin. Na przykład w innym kraju.
To o tyle ciekawe, że rząd jeszcze dwa miesiące temu zapewniał, że punkt wykonywania testów na wrocławskim lotnisku z kwarantanny nie zwalnia. I resort zdrowia zarzucał nawet dolnośląskiemu portowi "wprowadzanie pasażerów w błąd".
Sprawę opisywał branżowy portal Fly4free. Historia wyglądała następująco - lotnisko poinformowało o możliwości wykonania testu po wylądowaniu. Ministerstwo zapewniało, że taki test nie zwalnia z kwarantanny, bo konieczny jest test wykonany przed przekroczeniem naszej granicy. Lotnisko tłumaczyło, że stanowisko do wymazów jest umiejscowione przed kontrolą graniczną, więc de facto poza granicami naszego kraju.
Dopiero po czasie resort zdrowia przyznał się do błędu i wycofał się z oskarżeń o "dezinformację". I w poniedziałek sam wprowadził wrocławskie rozwiązanie jako swój pomysł. Bo dla pasażerów spoza strefy Schengen właśnie tak wykonany test będzie jedyną nadzieją na uniknięcie kwarantanny. Szczegóły mają pojawić się w rozporządzeniu.
Nowe zasady na lotniskach. Testy dla wszystkich
Port Lotniczy we Wrocławiu nie był jednak jedynym, który zdecydował się na taki ruch. Później tym samym śladem poszło chociażby lotnisko w Poznaniu czy Modlinie.