Jak pisze "Rzeczpospolita", wprowadzenie nowych przepisów określanych mianem "testu przedsiębiorcy" przynajmniej w teorii nie pozwalałoby luksusowi na stosowanie ich z mocą wsteczną.
Co innego z użyciem dostępnych już teraz regulacji. Gazeta wskazuje, że wystarczy wytycznych resortu finansów, by samozatrudnionych prześwietlić nawet pięć lat wstecz.
Cytowani przez "Rzeczpospolitą" eksperci podatkowi wskazują, że państwo nie potrzebuje zmiany przepisów, by mogło uznać, że ktoś nie jest przedsiębiorcą w VAT czy PIT. Mówią też, że "jest się czego bać".
Walka z samozatrudnieniem to w praktyce głównie pozbawienie dobrze zarabiających osób - menedżerów, specjalistów czy sportowców - możliwości rozliczania się według 19-procentowego podatku liniowego.
Pozbawienie takich osób statusu przedsiębiorcy i przymuszenie do zatrudnienia na etacie sprawiłoby, że musieliby nie tylko płacić 32-procentowy PIT, ale także wyższe składki na ZUS.
Skarbówka i ZUS mogą upomnieć się o wyrównanie zaległości z ostatnich kilku lat, a to może oznaczać - wraz z odsetkami - olbrzymie kwoty.
Trzeba będzie także zapłacić wyższy podatek dochodowy dlatego, że brak firmy oznacza, że żadnych wydatków nie można wliczać w koszty, obniżając podstawę opodatkowania.
Konsekwencje mogą być jednak znacznie surowsze z tytułu przepisów o VAT.
Utrata statusu przedsiębiorcy przez daną osobę oznacza, że wystawione przez nią faktury stają się puste. To z kolei oznacza kłopoty dla wszystkich kontrahentów byłego przedsiębiorcy, którzy stracą praco do odliczenia VAT-u i będą musieli złożyć korektę rozliczenia tego podatku.
Za rozliczanie pustych faktur przepisy przewidują też 30-procentową sankcję, a nawet zarzuty karno-skarbowe.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl