Szef rządu chciał definitywnie przeciąć spekulacje na temat tego, czy zapowiedziany przez minister finansów Teresę Czerwińską test przedsiębiorcy zostanie wprowadzony. Za zamieszanie wokół tej sprawy odpowiedzialny jest jednak sam rząd, który w ostatnich tygodniach wysyłał w tej kwestii wiele sprzecznych sygnałów.
Czemu miał służyć test przedsiębiorcy? Minister Czerwińska w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówiła o "uporządkowaniu rynku pracy". Takie tłumaczenie było dość zaskakujące, ponieważ tego typu polityka nie wchodzi w zakres kompetencji jej resortu.
Walka z samozatrudnieniem to w praktyce głównie pozbawienie dobrze zarabiających osób - menedżerów czy specjalistów - możliwości rozliczania się według 19-procentowego podatku liniowego.
Czy jasna deklaracja premiera oznacza, że samozatrudnieni mogą spać spokojnie? Cytowani przez "Rzeczpospolitą eksperci ostrzegają, że nie trzeba żadnych nowych przepisów, by fiskus mógł pozbawiać statusu przedsiębiorcy wybranych osób.
- Ustawa o PIT wymienia kryteria przesądzające o tym, że dana osoba nie prowadzi działalności gospodarczej. Fiskus może na kontrolach sprawdzić, czy są spełnione - mówi doradca podatkowy Arkadiusz Łagowski, partner w kancelarii Martini i Wspólnicy.
Chodzi o tak zwaną "definicję negatywną pozarolniczej działalności gospodarczej", która zawarta jest w art. 5b ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych:
Za pozarolniczą działalność gospodarczą nie uznaje się czynności, jeżeli łącznie spełnione są następujące warunki:
- odpowiedzialność wobec osób trzecich za rezultat tych czynności oraz ich wykonywanie (...) ponosi zlecający wykonanie tych czynności;
- są one wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonych przez zlecającego te czynności;
- wykonujący te czynności nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną działalnością.
Doradca podatkowy Beata Hudziak, partner zarządzający w kancelarii 8Tax wyjaśnia, że urzędnicy mogą przeanalizować umowę o współpracy pod kątem odpowiedzialności za usługi, a także sposób wykonywania tych usług.
W przypadku, gdy osoba formalnie samozatrudniona w rzeczywistości świadczy swoje usługi w siedzibie kontrahenta, i to w narzuconych godzinach, to fiskus ma ułatwione zadanie. Ekspertka wskazuje, że urzędnicy mają prawo nawet przesłuchać pod tym kątem inne osoby, które pracują w danej firmie.
Arkadiusz Łagowski wskazuje z kolei, że ryzyko gospodarcze, o którym mówi ustawa, to na przykład prawdopodobieństwo, że kontrahent nie zapłaci za usługi, które kupuje.
Pozbawienie samozatrudnionych statusu przedsiębiorcy i przymuszenie do zatrudnienia na etacie sprawiłoby, że musieliby oni nie tylko płacić 32-procentowy PIT, ale także wyższe składki na ZUS.
Skarbówka i ZUS mogą upomnieć się o wyrównanie zaległości z ostatnich kilku lat, a to może oznaczać - wraz z odsetkami - olbrzymie kwoty.
Trzeba będzie także zapłacić wyższy podatek dochodowy dlatego, że brak firmy oznacza, że żadnych wydatków nie można wliczać w koszty, obniżając podstawę opodatkowania.
Konsekwencje potencjalnie mogą być jednak znacznie surowsze z tytułu przepisów o VAT.
Utrata statusu przedsiębiorcy przez daną osobę oznacza, że wystawione przez nią faktury stają się puste. To z kolei oznacza kłopoty dla wszystkich kontrahentów byłego przedsiębiorcy, którzy stracą praco do odliczenia VAT-u i będą musieli złożyć korektę rozliczenia tego podatku.
Wciąż nie ma pewności, porzucenie nazwy "test przedsiębiorcy" nie oznacza wprowadzenia takiego narzędzia w inny sposób. Jak pisaliśmy w money.pl, w tym celu zmieniona może zostać jedna z ustawowych definicji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl