W ofercie sieci Lidl od 7 maja dostępne będą testy antygenowe wykrywające obecność koronawirusa. Czy warto zainwestować prawie 100 złotych w to rozwiązanie? Zdania specjalistów są podzielone.
Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego uważa, że takie testy nie mają większego sensu. - Prawda jest taka, że wynik samego takiego testu nic nam nie da. Jeżeli wynik będzie dodatni, to po wizycie lekarskiej, lekarz nam i tak zleci ponownie drugi test. Zostawmy diagnostykę i diagnozy osobom, które są do tego powołane. Tego typu testy są idealnym sposobem na zarabianie przez kogoś pieniędzy – mówi naukowiec zajmujący się wirusami.
Dodaje też, że bardzo istotne jest sprawdzenie oznaczeń na opakowaniu lub ulotce takiego testu. - Jeżeli test nie ma oznaczenia IVD, to można go wyrzucić do kosza. Test, żeby mógł zostać dopuszczony do diagnostyki na terenie UE musi mieć ten certyfikat, jeżeli nie ma, to jest nieważny – mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski.
Innego zdania jest dr Paweł Grzesiowski, który znany jest z tego, że jest zwolennikiem jak najszerszego testowania w kierunku wykrywania osób zakażonych koronawirusem.
- Taki test jest trochę jak test ciążowy. Kiedy mamy gorączkę i mamy takie testy w domu, to możemy szybko sprawdzić. Wynik dodatni jest wynikiem miarodajnym, ale wynik ujemny wymaga powtórzenia – mówi dr Grzesiowski – Taki test ma głównie za zadanie odpowiedzieć na pytanie pacjenta w przypadku objawów. Oczywiście, żeby mieć zarejestrowane zakażenie, to test będzie musiał być powtórzony na zlecenie lekarza – dodaje lekarz.
Testy antygenowe zdaniem Pawła Grzesiowskiego powinny być darmowe i ogólnodostępne: - Testy antygenowe mają wielki sens. Powinny być testomaty i testy za darmo. Bo o to chodzi, że musimy wykrywać zakażenia jak najwcześniej, żeby nie zakażać – mówi dr Grzesiowski.
Co do jednego naukowcy są zgodni. Sposób pobierania wymazu w przypadku tego typu testów może być przyczyną niedokładnego wyniku.
- W przypadku każdej metody diagnostycznej dużo zależy od sposobu pobierania materiału. Wbrew pozorom to nie jest takie proste. Większość nieprzeszkolonych osób będzie „dłubała” w przedsionku nosa, zamiast pobrać prawidłowo wymaz z nozdrzy tylnych, a wyniki nie będą wówczas miarodajne – mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Natomiast Paweł Grzesiowski uważa, że najlepsze byłby testy, które do badania wykorzystywałby ślinę, bo w takim wypadku naprawdę byłoby trudno o problemy z pobraniem materiału do badania.
Od piątku (7 maja) będzie można go kupić w Lidlu testy antygenowe. Oferowane będą wyłącznie w zestawie pięciu sztuk za 99 zł opakowanie. Pozwala on wykryć antygeny wirusa w wymazach z przedniej części nosa. Testy od Boson Biotech przeznaczone są do samodzielnego użytku i mogą być wykonane w warunkach domowych.