Najpierw tłumy w Zakopanem, teraz długie kolejki w Szczyrku. Tak wygląda luzowanie obostrzeń w praktyce. O czym dokładnie mowa? Aby się przekonać, wystarczy zajrzeć do mediów społecznościowych portalu "Bielskie Drogi".
Gołym okiem widać, że turyści z niecierpliwością czekali na moment, gdy znów będą mogli beztrosko poszusować. Szkoda tylko, że przy okazji zapomnieli o dystanie społecznym.
Warto przypomnieć, że właściciele ośrodków narciarskich zapowiedzieli skrupulatność w kontrolowaniu liczby osób, które będą chciały skorzystać ze stacji. Efekt?
Powyżej mamy zdjęcie, pokazujące, jak wygląda rzeczywistość. Poniżej zaś publikujemy stopklatki zrobione na podstawie obrazu z kamer w stacji Szczyrk Mountain Resort.
Dzięki temu mamy nie tylko porównanie, ale właściwie potwierdzenie, że turyści, którzy przyjechali w góry zapomnieli o zasadach dotyczących bezpieczeństwa w czasie pandemii.
- To zdjęcie zostało zrobione z perspektywy jadącej gondoli z kąta, który przekłamuje rzeczywistość. W tej kolejce funkcjonują systemy płotków i siatek, które pozwalają, aby narciarze przesuwali się płynnie z zachowaniem potrzebnych odstępów. Wiadomo, że nasi goście z rana gromadzą się w sercu ośodka Szczyrk Mountain Resort przy dolnej stacji Kolei Gondolowej, ale właśnie dzięki temu systemowi mogą szybciej dostać się do gondoli i na następne koleje oraz trasy narciarskie - komentuje money.pl Michał Słowioczek, menedżer ze Szczyrk Mountain Resort.
- Oczywiście ośrodek reguluje liczbę osób na stokach poprzez sprzedaż skipassów online. W okolicy dolnych stacji kolei linowych pracuje specjalna jednostka "ski-patrolu", który pilnuje zachowania dystansu w kolejkach. Jest to służba powołana na czas pandemii, która dba o porządek i przestrzeganie obowiązującego reżimu sanitarnego.. Liczymy też na odpowiedzialność społeczną osób, które chcą jeździć. Jesteśmy regularnie kontrolowani przez sanepid, który nie zgłasza nieprawidłowości w funkcjonowaniu naszego ośrodka pod katem przestrzegania reżimu sanitarnego - dodaje.
Jak podają lokalne media, kolejki to niejedyny problem. Przed wjazdem do miasta tworzy się korek, a to oznacza, że kończą się miejsca, gdzie przyjezdni mogliby legalnie zaparkować swoje auta.
Opisywana sytuacja ma miejsce tuż po tym, co działo się w Zakopanem. W sobotę wieczorem na Krupówkach było nawet kilka tysięcy turystów. Burmistrz miasta ocenił zachowanie przyjezdnych jako niedopuszczalne.
Przedstawiciele branży turystycznej stwierdzili z niepokojem, że wiele osób zbagatelizowało obostrzenia, a skutkiem tego może być powrót do pełnego lockdownu, który odbije się zarówno na turystach, jak i na przedsiębiorcach.