Pod koniec sierpnia w money.pl pisaliśmy o piekarniach i cukierniach działających na granicy opłacalności z powodu sytuacji wywołanej drastycznymi podwyżkami cen energii. O ile w ich przypadku najbardziej dotkliwy jest wzrost ceny gazu, o tyle właściciele sklepów spożywczych zwracają uwagę przede wszystkim na bezprecedensowe podwyżki cen prądu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sklepom spożywczym grozi zamknięcie
- Firmy z branży spożywczej zużywają bardzo dużo energii elektrycznej. Lodówki, chłodnie, zamrażarki, oświetlenie - jest tego sporo. Ceny podskoczyły nawet ośmiokrotnie. Jeżeli nic się nie zmieni, małe sklepy będą upadać - mówi money.pl pan Leszek, właściciel jednego ze sklepów spożywczych w Warszawie. Jak dodaje, sklepikarze coraz częściej stają przed koniecznością wyboru między prowadzeniem nieopłacalnej działalności a zamknięciem interesu.
Pytany przez nas przedsiębiorca przewiduje, że najgorsze nadejdzie w przyszłym roku. - Mam firmę od 1994 r. Widzę, jak paskudnie to wygląda. Mniejsze sklepy nie decydują się na długoterminowe umowy z dostawcami prądu, na razie jeszcze funkcjonują na jakichś tam kontraktach. Ale one się skończą za kilka miesięcy. I co wtedy? Znam przypadki, w których firmy wypowiadały obowiązujące umowy przedsiębiorcom w związku z zaległościami w płaceniu rachunków i ci sklepikarze zostawali na lodzie - opowiada nasz rozmówca.
Polska Izba Handlu apeluje
Sytuację właścicieli małych osiedlowych sklepów nagłośniła Polska Izba Handlu, która skierowała apel do premiera Morawieckiego, marszałek Sejmu Elżbiety Witek i wiceminister rozwoju Olgi Semeniuk. Przedstawiciele Izby zwracają uwagę na konieczność wsparcia przedsiębiorstw handlu "w ważnych dla nich aspektach". Chodzi o zapewnienie dostępu do zasobów energii w wystarczającej ilości, uregulowanie cen oraz zmiany w prawie gospodarczym, z naciskiem na konieczność stworzenia platformy do konsultacji z branżą handlową. Pełna teść apelu TUTAJ.
- Tak naprawdę wskazujemy na rozwiązania, które Sejm przegłosował w projekcie dotyczącym gospodarstw domowych. Tylko w przypadku naszego apelu chodzi o przedsiębiorców z branży spożywczej - mówi w rozmowie z money.pl Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu. Jak dodaje, największy strach u sklepikarzy wywołuje nieprzewidywalność cen energii.
Oni wiedzą, że czekają ich podwyżki, ale nie wiedzą jak duże. Dlatego chcemy wprowadzenia parasola ochronnego dla małych i średnich przedsiębiorców, ale także dla centrów dystrybucyjnych i hurtowni. Istnieje potencjalne ryzyko, że niektóre małe sklepy będą upadać. W ich przypadku my od dawna mówimy o rentowności na poziomie 1-2 proc. Prawidła ekonomii są nieubłagane - dodaje Ptaszyński.
Nieuczciwa konkurencja. Dyskonty faworytem w walce o klienta?
Wiceprezes Polskiej Izby Handlu mówi o jeszcze jednym problemie branży. - Wzrost kosztów może zrekompensować podniesienie cen oferowanych produktów, ale nie da się tego robić w nieskończoność. Producenci żywności oferują dyskontom lepsze warunki niż małym sklepom, co swoją drogą budzi wątpliwości z punktu widzenia przejrzystości zasad konkurencji. Jak więc mali i średni przedsiębiorcy mają nawiązać rywalizację o klienta? - zaznacza Ptaszyński.
W podobnych słowach, w rozmowie z money.pl, wypowiedział się Wojciech Jaros, prezes Spółdzielni Produkcyjno-Handlowej "Samopomoc Chłopska", zajmującej się produkcją pieczywa. - Obawiam się, że zetkniemy się w pewnym momencie z barierą popytową. Klienci stwierdzą: OK, lubimy wasze wyroby, ale nie chcemy płacić za nie więcej niż dotychczas - zaznaczył
Jedną z możliwości redukcji kosztów jest korzystanie z odnawialnych źródeł energii. Nie wszyscy mogą sobie jednak na to pozwolić. - Panele fotowoltaiczne można zamontować na dachu dużego marketu w wolnostojącym budynku. Małe sklepy mogą mieć z tym problem. To jest z resztą rozwiązanie wymagające niemałej inwestycji, o którą często trudno w obecnej sytuacji - zauważa Ptaszyński.
Zamrożenie cen prądu
Do kwestii rządowych działań mających na celu złagodzenie skutków szalejących cen energii odniósł się premier Mateusz Morawiecki. Jak poinformował na antenie Polskiego Radia, rozważane jest zamrożenie cen energii elektrycznej w 2023 r., ale tylko do pewnego pułapu zużycia.
- Ci, którzy są bardziej zamożni, stać ich na to, żeby korzystać z energii elektrycznej bez oszczędzania, żeby płacili więcej. Ale za to ci, którzy mają płytsze portfele, będą w lepszy sposób wspierani taką polityką. Dziś obowiązują jeszcze ceny na energię elektryczną, które zostały określone w zeszłym roku przez regulatora. Już dziś URE pracuje nad stawkami na nowy rok, więc jak mówię o pewnych nowych schematach, to mówię o początku przyszłego roku - powiedział szef rządu.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz Money.pl