Czy ten dynamiczny wzrost w ostatnich latach ma uzasadnienie fundamentalne? Na ten temat trwają od dawna gorące dyskusje, w ramach których jedną ze wskazówek może być to, co dzieje się z poziomem wynagrodzeń w polskiej gospodarce.
Ceny mieszkań, a zarobki Polaków
W końcu to przede wszystkim od tego (ale również od dostępności i kosztu kredytów hipotecznych) zależy siła nabywcza kupujących nieruchomości. Nasz wykres dowodzi rzeczywiście, że mieszkania drożeją w miarę równolegle do wzrostu płac, które notabene w ubiegłym roku po raz pierwszy przekroczyły granicę 8 tys. zł miesięcznie (średnia dla całego kraju).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Relacja między płacami a nieruchomościami, choć wiele tłumaczy, nie jest wszakże perfekcyjna. Wystarczy spojrzeć na lata 2007-2017. Wtedy ceny mieszkań najpierw urosły dużo gwałtowniej, niż wynikałoby ze wzrostu wynagrodzeń (za sprawą m.in. boomu na niesławne kredyty frankowe), by potem - po globalnym kryzysie finansowym - popaść w wieloletnią (!) stagnację.
Obecnie nie wydaje się jednak, byśmy mieli do czynienia z sytuacją aż tak niebezpieczną, jak w latach 2007-2008, kiedy to średnia cena metra kwadratowego była w szczytowym momencie aż o 70 proc. wyższa od średniego wynagrodzenia - teraz ta relacja wynosi ok. 25 proc. Oczywiście z drugiej strony, bywała też niższa (10 proc. w 2017).
Co dalej? Ekonomiści spodziewają się na ogół, że tempo wzrostu płac w gospodarce powinno się normalizować po skrajnie szybkim wzroście ostatnich lat, rekompensującym post-pandemiczny skok inflacji. Pierwsze oznaki być może widać - w IV kwartale wzrost wynagrodzeń, choć ciągle szybki (12,4 proc. rok do roku), był najniższy od czterech kwartałów. Może powinno to przełożyć się również na normalizację tempa wzrostu cen nieruchomości.
Tomasz Hońdo, Starszy Ekonomista Quercus TFI S.A.