Źródła tego entuzjazmu? Z jednej strony po prostu koniec przedwyborczej niepewności, bo rynki nigdy nie lubią niepewności. Jak pokazujemy na wykresie, historycznie akcje na Wall Street ustanawiały lokalny dołek właśnie w okolicy wyborów, by potem powrócić do trendu wzrostowego. Tuż przed tegoroczną elekcją obawiano się na dodatek politycznego impasu i scenariusza kontestacji wyniku głosowania – tak się jednak nie stało.
Entuzjazm amerykańskiego rynku
Druga sprawa to rynkowa ocena gospodarczych zapowiedzi nowego prezydenta, który urzędowanie ma rozpocząć w styczniu. Z komentarzy amerykańskich brokerów wynikałoby, że inwestorzy cieszą się z zapowiadanej deregulacji gospodarki, ponoć bardziej pro-wzrostowej polityki budżetowej i ogólnie skupienia się nowej administracji na rodzimych interesach. Jest też jednak sporo niewiadomych. Ekonomiści są raczej zgodni co do tego, że zapowiadane w kampanii podwyżki ceł pomogą tylko wybranym branżom, natomiast cała gospodarka może na tym więcej stracić niż zyskać, bo wyższe ceny importowanych towarów będą sprzyjały inflacji.
A to z kolei raczej nie pomoże w szybkich obniżkach stóp procentowych, choć doświadczenia z pierwszej kadencji Trumpa (2017-2020) sugerują, że republikański prezydent będzie znów wywierał silną presję na szefa Fedu J. Powell’a, by ten stopy jednak szybko ciął.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Abstrahując już od niejasności związanych z polityką nowego szefa państwa, który urzędowanie rozpocznie dopiero w styczniu, trzeba przyznać, że ten rok już od dawna wyróżnia się na Wall Street zdecydowanie pozytywnie na tle historycznej normy. Po wygranej Trumpa indeks S&P 500 powiększył tegoroczną zwyżkę do ponad 24 proc., podczas gdy średnio w powojennej historii rósł w trakcie roku wyborczego o nieco ponad 7 proc.
Ta wyjątkowo dobra forma amerykańskiego indeksu, widoczna już na długo przed listopadowymi wyborami, wynika z kilku czynników. Po pierwsze ze stopniowej normalizacji inflacji, dzięki której można obniżać stopy procentowe. Po drugie z relatywnie mocnej kondycji rynku pracy, który wbrew wielu obawom nie wszedł jak dotąd w recesję. A po trzecie wreszcie – z rewolucji technologicznej związanej z rozwojem sztucznej inteligencji (AI).
Widać zatem, że nowy rekord po wygranej Donalda Trumpa jest raczej kontynuacją pewnego trendu, wynikającego z procesów rozgrywających się w trakcie kadencji Joe Bidena, a nie jakąś gwałtowną zmianą.
Na krótką metę pojawia się pytanie, czy w atmosferze elekcyjnego entuzjazmu S&P 500 nie oderwał się jednak za bardzo od zaznaczonej szarym kolorem na wykresie "chmury", reprezentującej najbardziej reprezentatywny zbiór historycznych ścieżek w latach wyborczych (na tę chmurę składają się ścieżki mieszczące się w przedziale +/- tzw. odchylenie standardowe od średniej). Benchmark już kilkakrotnie w tym roku odrywał się wyraźnie od tej "chmury" wyników, co musiał jednak potem odpokutować korektą spadkową.
Tomasz Hońdo, Starszy Ekonomista Quercus TFI S.A.