Wygrana Donalda Trupa wywołała euforię na rynku bitcoina. Po podliczeniu głosów kurs kryptowaluty wystrzelił, przekraczając w miniony czwartek 76 tys. dol. - to jego rekordowa wycena. Według niektórych analityków w styczniu, przed inauguracją Trumpa, bitcoin może osiągnąć wartość 100 tys. dol.
- Inwestorzy w tej branży widzą w Donaldzie Trumpie przywódcę, który prawdopodobnie będzie sprzyjał łagodniejszym regulacjom dla rynków cyfrowych aktywów, lub przynajmniej nie będzie aktywnie hamował ich rozwoju, jak niektórzy bardziej sceptyczni politycy - mówi money.pl Daniel Kotecki, główny analityk rynków w CMC Markets Polska.
Wróg bitcoina
Kostecki zwraca uwagę, że prezydent-elekt jest postrzegany jako polityk sprzyjający deregulacji i ograniczeniu ingerencji rządu w gospodarkę, co może być korzystne dla kryptowalut, które w przeciwieństwie do tradycyjnych finansów opierają się na idei decentralizacji i wolności. Nie zawsze jednak tak było.
W czasie pierwszej prezydentury, ale również i po niej, Donald Trump niejednokrotnie negatywnie wypowiadał się o bitcoinie - najwyżej wycenianej kryptowalucie. W lipcu 2019 roku napisał na Twitterze (obecnie X), że nie jest fanem kryptowalut, bo nie są one pieniędzmi, a ich wartość jest bardzo zmienna i "oparta na niczym". Natomiast nieuregulowane aktywa kryptograficzne, według polityka, mogą ułatwiać bezprawne działania.
Za ten wpis środowisko kryptowalutowe nie zostawiło na polityku suchej nitki, robiąc z niego bohatera memów. Nie odwiodło to Trumpa od dalszej krytyki bitcoina. W lipcu 2021 roku w rozmowie ze Stuartem Varneyem, dziennikarzem i komentatorem stacji Fox Business, republikanin nazwał bitcoina "oszustem konkurującym z dolarem". - Chcę, aby dolar był walutą świata - stwierdził wówczas polityk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nadzieja na kryptorebelię
Sytuacja zmieniła się w bieżącym roku. W trakcie wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych z demokratami (najpierw Joe Bidenem, a po jego rezygnacji z Kamalą Harris) Trump zaczął wkupywać się w łaski branży krypto kontrowersyjnymi obietnicami. W pełnym emocji przemówieniu wygłoszonym przed Narodową Konwencją Partii Libertariańskiej w maju zadeklarował zamiar złagodzenia wyroku dla Rossa Ulbrichta, założyciela internetowego czarnego rynku, na którym płatności regulowano bitcoinami.
Ulbrichta, oskarżonego o zorganizowanie grupy przestępczej handlującej narkotykami, fałszywymi dokumentami, pranie pieniędzy, hakerstwo, a także zlecanie zabójstw, skazano na podwójne dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego. Przebywa w więzieniu od 2013 r. Niektórzy libertarianie twierdzą, że jego sprawa jest przykładem nadużywania władzy przez rząd oraz wskazuje na konieczność reformy wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. Jak napisało Politico, sprawa Ulbrichta była jedną z najważniejszych kwestii, o które libertarianie poprosili Trumpa przed majową konwencją.
Ciekawsze obietnice padły sobotę 27 lipca - dwa tygodnie po nieudanej próbie zamachu na Trumpa na jego wiecu wyborczym w Butler w Pensylwanii. Na konferencji Bitcoin 2024 w Nashville, stolicy stanu Tennessee, ówczesny kandydat na prezydenta USA zadeklarował zwolnienie przewodniczącego Komisji Papierów Wartościowych i Giełd USA (SEC) Gary’ego Genslera, poparcie dla bitcoina, wyznaczenie doradcy do spraw kryptowalut, który "opracuje przejrzyste wytyczne regulacyjne", oraz utworzenie rezerwy strategicznej w kryptowalucie. Ponadto mówił o utrzymaniu przewag nad Chinami i innymi krajami w dziedzinie kryptowalut, a także obiecał, że uczyni Stany Zjednoczone "kryptostolicą świata".
Kilka dni po tym wystąpieniu 31 lipca senator Cynthia Lummis przedstawiła w Senacie ustawę Boosting Innovation, Technology and Competitiveness through Optimized Investment Nationwide (w skrócie BITCOIN), która zakłada m.in. utworzenie wspomnianej przez Trumpa rezerwy bitcoinowej oraz zakup miliona sztuk tej kryptowaluty (5 proc. całkowitej podaży kryptowalut).
Rząd USA mógłby oficjalnie włączyć bitcoina do swoich rezerw, podobnie jak inne aktywa strategiczne, takie jak złoto czy waluty obce. Miałoby to jednej strony zabezpieczyć kraj przed rosnącą inflacją i potencjalnym osłabieniem dolara, a z drugiej odpowiedzieć na rosnące zainteresowanie kryptowalutami na całym świecie, które zaczynają być traktowane jako "cyfrowe złoto" i alternatywna forma przechowywania wartości - wyjaśnia Daniel Kostecki.
Przemysł high-tech odpowiada za ok. 10 proc. PKB USA oraz jedną trzecią wartości indeksu S&P 500 (indeks obliczany na podstawie kapitalizacji rynkowej 500 największych spółek notowanych na amerykańskich giełdach - przyp. red.). Jego liderzy zaś pragną mieć tak wielkie wpływy w Waszyngtonie i stanowych kongresach, jakie zdobyli na Wall Street. "The New Yorker" tuż przed głosowaniem w wyborach 5 listopada, informował, że przedsiębiorcy związani z kryptowalutami odpowiadali za prawie połowę korporacyjnych darowizn, które poprzez fundusz Super PAC zasiliły kampanię wyborczą.
Obiecanki cacanki...
Jednak kampania rządzi się swoimi prawami, dlatego kolejny rozmówca money.pl nie spodziewa się, żeby prezydent posunął się aż tak daleko, jak deklarował w trakcie kampanii wyborczej.
- Radykalna zmiana z pewnością zachwiałaby bezpieczeństwem i stabilnością rynku finansowego Stanów Zjednoczonych, dlatego nie powinniśmy spodziewać się pochopnych działań bez wcześniejszej dogłębnej analizy makroekonomicznej - uważa Piotr Brewiński, wiceprezes FinTech Poland.
Nawet jeśli kryptorewolucji w Stanach Zjednoczonych nie będzie, plany Donalda Trumpa wystarczą, by stworzyć dobry grunt pod rozwój branży krypto nie tylko w Ameryce, ale i w Europie.
Mam nadzieję, że Europa (a wraz z nią Polska), nie będzie chciała zostać w tyle. Taka konkurencja sprzyjałaby rozwojowi i globalnej adopcji technologii blockchain oraz kryptowalut - mówi money.pl Wojciech Kaszycki, prezes firma Mobillum, która specjalizuje się kryptowalutowych rozwiązaniach płatniczych.
Warto jednak pamiętać, że ustępująca administracja w poprzednich wyborach również zapowiadała rozluźnienie polityki wobec sektora kryptowalutowego.
- W krótkim lub średnim okresie deregulacja skomplikuje i tak już trudną sytuację na rynku. Będziemy bowiem mieć dyskontynuację poprzednich prac legislacyjnych, które zajęły cztery lata. Jednak w dłuższej perspektywie doprowadzi do radykalnej ekspansji sektora - uważa Marcin Doniecki, ekspert Stowarzyszenia Cloud Community Europe Polska. Jednocześnie ekspert ostrzega przed zbytnim poluzowaniem restrykcji w branży krypto, które mogłoby doprowadzić do tego, do czego doprowadziła deregulacja w sektorze bankowym w 2007 i 2008 roku - do kryzysu.
Postawił wszystko na Trumpa. Będzie szarą eminencją?
Kryptoentuzjaści w administracji
Wprowadzenie bitcoina jako składnika rezerw - jak słyszymy - mogłoby być przełomowe dla systemu finansowego, jednak możliwe, że napotkałoby opory ze strony banku centralnego. Z kolei dopuszczenie sympatyków branży krypto do urzędów, m.in. do SEC, według Danieckiego, może napotkać sprzeciw przedstawicieli rynku tradycyjnych finansowych, którzy mogą uznać, że sektor krypto jest zbyt faworyzowany.
Według Mike'a Novogratza, prezesa Galaxy Digital i jednej z najbogatszych osób w branży, potencjalnymi kandydatami na stanowisko przewodniczącego SEC po powrocie Donalda Trumpa do urzędu są: przychylna branży kryptowalut republikańska komisarz SEC Hester Peirce oraz Dan Gallagher - szef działu prawnego internetowego domu maklerskiego Robinhood, komisarz SEC w latach 2011-2015. Politico również pisało, że Gallagher ma mocną reputację w kręgach republikańskich i że jest postrzegany jako główny kandydat na stanowisko przewodniczącego SEC.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl