- Zawetuję każdą próbę podnoszenia podatków dla Polek i Polaków – zadeklarował we wtorek w Kartuzach kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski. Dzień wcześniej podobną deklarację złożył w Płocku.
Nawet jeśli faktycznie jako prezydent Trzaskowski wetowałby każdą propozycję podniesienia podatków, to nie ma gwarancji, że nie wzrosną inne przymusowe obciążenia, które wprawdzie nazywają się inaczej, ale w kieszeni obywatela powodują taki sam ubytek.
Witold Michałek, ekspert BCC jest zdania, że podnoszenie obciążeń jest nieuniknione, bo przy ogromnym pompowaniu pieniędzy w związku z pandemią i grożącym nam kryzysem, w którymś momencie powstałe zadłużenie trzeba będzie zacząć zwracać.
- Gdy już pojawi się recesja i do budżetu będą wpływać obniżone dochody z VAT i innych podatków, trzeba będzie coś zrobić, by zachować płynność. Politycy mogą trochę z nas zakpić i nie będzie podnoszenia podatków, ale w górę pójdą inne opłaty, np. składkowe. Trzeba zwracać uwagę na to, jakie podwyżki się pojawiają w przymusowych opłatach, bo to gra z obywatelem – uważa ekonomista.
I nie ma wątpliwości, że zapewnianie, że przez pięć lat nie będzie podwyżki podatków to półprawda.
Wtóruje mu dr Aleksander Łaszek z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Przypomina, że "PiS ma w kieszeni ileś planowanych podwyżek, które chował przed kampanią". Choćby podatek cukrowy, który miał zacząć obowiązywać wiosną, ale w związku z pandemią jego wprowadzenie przesunięto o kilka miesięcy. Zwraca ponadto uwagę, że podnoszenie podatków to jedna rzecz, ale nie najważniejsza. Bo osobną kwestią jest to, w jaki sposób będzie się to odbywało.
- Specjalizacją PiS było wprowadzanie nowych wymiarów podatku z zaskoczenia. Przykładowo, podatek bankowy w grudniu trafił do parlamentu, a już w lutym banki musiały go płacić – przypomina.
Dr Łaszek przyznaje, że nawet jeśli za ewentualnej prezydentury Trzaskowskiego byłyby jakieś podwyżki, to jednak wszystko będzie jakoś rozłożone w czasie, a podatnicy będą mieli czas by się przygotować. - Nie będzie tak, że w nocy wpływa projekt poselski, który nie wymaga analiz i konsultacji społecznych, później Senat przez chwilę go przetrzyma, a chwilę później w nocy prezydent podpisuje zmiany – mówi.
Andrzej Duda również mówi o podatkach
Licytacja na to, kto bardziej będzie bronił podatków na dotychczasowym poziomie, już się zaczęła. Andrzej Duda, z którym Rafał Trzaskowski 12 lipca powalczy w drugiej turze o prezydenturę, zabrał dziś w głos w sprawie tzw. podatku od smartfonów. Dokładnie chodzi o opłatę reprograficzną, która jest dziś zawarta w cenie różnych nośników – na przykład ryzy papieru do drukarki (bo moglibyśmy ściągnąć sobie książkę z internetu i ją wydrukować), płyty CD czy DVD (bo możemy sobie zgrać film), odtwarzacza mp3, karty pamięci, dysku twardego, nagrywarki czy pendrive'a.
Jej wprowadzenia domagają się organizacje zajmujące się pobieraniem opłat w imieniu artystów (przede wszystkim ZAIKS). Jednak i wicepremier Piotr Gliński wskazuje, że tego typu danina obowiązuje w innych krajach. – Obciążenie wszystkich smartfonów opłatą (podatkiem) na rzecz ZAiKS (prawa autorskie twórców i artystów), byłoby moim zdaniem niesprawiedliwe i konstytucyjnie wadliwe. To, że masz smartfona jeszcze nie oznacza, że korzystasz z utworów – napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl