TUI Poland od dwóch lat deklaruje chęć podjęcia rywalizacji z Itaką. Cel jest oczywisty – przegonić biuro podróży z Opola i być największym podmiotem na polskim rynku biur podróży. Według informacji "Dziennika Gazety Prawnej" zmiana na pozycji lidera – pierwsza od dziewięciu lat – jest realna.
Z kolei Andrzej Betlej, analityk TravelData, na łamach "DGP" ocenia, że TUI ma realną szansę na największą liczbę klientów ze wszystkich biur podróży. "DGP" informuje, że liczba ich klientów może oscylować nawet w okolicach miliona osób.
Jednocześnie Betlej ocenił, że nie ma szans, aby biuro podróży dogoniło Itakę pod kątem pieniężnym. Szczególnie, że obecny lider rynku stawia jasno na wynik finansowy.
W ubiegłym roku Itaka zanotowała 2,5 mld złotych przychodów, a w tym przeszło 24 mln złotych zysku. Niewielka poprawa tego wyniku pozwoli opolskiej spółce zachować pozycję majątkowego lidera. Piotr Henicz, wiceprezes Itaki, w rozmowie z "DGP” podkreśla, że w tym roku firma planuje obsłużyć 950 tys. klientów, czyli o 40 tys. więcej, niż w roku ubiegłym.
Prezes spółki TUI Marcin Dymnicki w rozmowie z "DGP" ocenił, że pod względem przychodów zarządzana przez niego firma "nie ma szans" na wyprzedzenie Itaki, ponieważ konkurencyjna marka jest mocno osadzona m.in. w Grecji i na Wyspach Kanaryjskich, które mają droższe kurorty wypoczynkowe, niż np. obsługiwane przez TUI Bułgaria czy Turcja.
Biuro podróży z siedzibą w Warszawie już dwa lata temu zapowiadało ofensywę rynkową, chociaż wtedy nikt za bardzo nie wierzył w jej powodzenie. Zdaniem Betleja, TUI przyjęło rozsądną strategię i skierowało swoją kampanię do beneficjentów efektu 500+ i rozszerzyło swoją bazę hotelową o tańsze obiekty 3- i 4-gwiazdkowe. Według szacunku "DGP”, dzisiaj liczba takich domów wypoczynkowych stanowi połowę ich oferty, kiedy dwa lata temu była to zaledwie jedna czwarta ich propozycji wakacji.