Koalicja Obywatelska w "100 konkretach" wprost wpisała postawienie prof. Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Ryszard Petru, szef sejmowej komisji ds. gospodarki przekonywał, że wniosek jest już gotowy, czeka jedynie na "decyzję polityczną".
NBP jednak nie próżnuje i zbroi się po zęby. Oprócz konferencji prasowych i listów w obronie prezesa, zakulisowo wytacza pełne instrumentarium prawne, by przygotować się do bitwy. Money.pl poznał plan NBP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef NBP storpeduje pomysł Donalda Tuska
W poniedziałek poznaliśmy treść listu prezes EBC Christine Lagarde w odpowiedzi na pismo prof. Adama Glapińskiego. Szef NBP pytał się w nim o wsparcie unijnych instytucji, by bronić swojego urzędu. EBC poinformował prezesa, że jeśli zostanie potraktowany w sposób niezgodny z prawem, może zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Tego samego, którego wyroki przez lata ignorowało PiS.
Jak dowiaduje się money.pl, sam list jest tylko częścią znacznie większej układanki.
- Obok listu z EBC jest zapewnienie poza protokołem, że w razie zawieszenia prezesa przez Sejm, EBC od razu przyłączy się do wniosku NBP do TSUE. Uczyni tak, żeby nie tworzyć precedensu z zawieszeniem jakiegokolwiek prezesa banku centralnego - mówi w rozmowie z money.pl wysoko postawiony urzędnik z kręgów NBP.
Co to oznacza? Że w cały proces bronienia Glapińskiego ma zaangażować się europejski bank wraz z całym swoim autorytetem.
Europejski Bank Centralny wstawi się za Glapińskim
Nasz rozmówca wspomina przy tym sytuację korupcyjną w Banku Łotwy sprzed kilku lat, w której - pomimo zarzutów o wymuszenie łapówki przez tamtejszego prezesa - ECB również się za nim wstawił. - Uczynią to i teraz - słyszymy.
Z naszych informacji wynika, że polski bank centralny bardzo szeroko zbiera także dokumentację unijną, co może pokrzyżować plany Donaldowi Tuskowi. W ostatnich dniach biuro prasowe przesłało dziennikarzom kilka opinii prawnych, wspierających stanowisko zarządu banku. Szczególnie NBP interesuje jeden artykuł.
- Już kilkukrotnie zwracali (ludzie z europejskich instytucji - przyp. red.) uwagę, choćby w dokumentach dot. konwergencji, że ustawa o Trybunale Stanu jest niezgodna z art. 130 TFUE - dodaje pracownik NBP.
O co dokładnie chodzi? Jest to artykuł z Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który wprost podkreśla niezależność władz banków centralnych. Czytamy w nim, że:
W wykonywaniu uprawnień oraz zadań i obowiązków, które zostały im powierzone Traktatami i Statutem Europejskiego Systemu Banków Centralnych i EBC, ani Europejski Bank Centralny, ani krajowy bank centralny, ani członek któregokolwiek z ich organów decyzyjnych, nie zwracają się o instrukcje i ich nie przyjmują od instytucji, organów, jednostek organizacyjnych Unii, rządów Państw Członkowskich, ani jakiegokolwiek innego organu. Instytucje, organy lub jednostki organizacyjne Unii, jak również rządy Państw Członkowskich, zobowiązują się szanować tę zasadę i nie dążyć do wywierania wpływu na członków organów decyzyjnych Europejskiego Banku Centralnego lub krajowych banków centralnych przy wykonywaniu ich zadań.
Prawo Unii w tym zakresie jest bardzo restrykcyjne, o czym pisaliśmy poniżej:
Nie można dopuścić do precedensu
Dlaczego NBP wzywa do działania europejskie instytucje i zbiera prawny oręż w walce z nową koalicją? Bo nie ma innego wyjścia, szczególnie że - jak przekonuje nasz informator - ostatnią rzeczą, jaką dopuści UE, jest powstanie precedensu, w którym rząd z innej politycznej proweniencji odwołuje krytykowanego przez siebie prezesa. Mogłoby to doprowadzić do chaosu we Wspólnocie.
- Biorąc pod uwagę niejednokrotnie trudną kohabitacje (współdziałanie dwóch przeciwnych sobie obozów politycznych - przyp. red.) prezesów banków centralnych z poszczególnymi rządami już pojawiają się na forum Europejskiego Systemu Banków Centralnych głosy, że EBC będzie musiał pilnie reagować w sprawie Polski, bo przy trudnych relacjach rządy-banki centralne nie można dopuszczać do jakiegokolwiek precedensu - mówi nasz informator.
Co więcej, jego zdaniem Trybunał Konstytucyjny, którego użył już w tej sprawie PiS, najprawdopodobniej postanowi o zabezpieczeniu wniosku, co z zasady ma uniemożliwiać "działanie w oparciu o możliwe sprzeczne z prawem zapisy".
- Międzynarodowe kancelarie prawne są przygotowane do współpracy. Europejski Bank Centralny poprosił o informowanie o każdym nowym ruchu w tej sprawie - dopowiada.
Słaba odpowiedź EBC? Nie do końca tak to działa
Z drugiej strony w polskiej prasie pojawiły się zarzuty, że list szefowej EBC nie ma większego znaczenia. Wysoko postawiony urzędnik z kręgów NBP, z którym rozmawiamy, uważa, że bank nie mógł na tym etapie formalnie postąpić inaczej.
Przed decyzją Sejmu EBC nie powie nic na ostro, bo oskarżą ich o ingerowanie w politykę państwa. Oni mogą teraz dawać tylko sygnały. Fakt, że stanęli w obronie prezesa Banku Łotwy, jest jednoznaczny. Rzecznik generalny TSUE też mocno podkreśla możliwość zaskarżenia naruszenia niezależności władz banku. Oni nie mogą więcej na tym etapie powiedzieć. Jak poczyta pan prasę europejską, ilu prezesów banków jest obecnie w kontrze do władz, to będzie pan widział, że oni naprawdę nie pozwolą na żaden ruch naruszający niezależność. Tu nie chodzi o nazwiska prezesów, o osoby. Chodzi o samą funkcję prezesa banku - kończy.
Podsumowując, w retoryce Narodowego Banku Polskiego prezes Glapiński nie złamał żadnego prawa, a nawet jeśli Trybunał Stanu uzna inaczej, to ustawa o Trybunale jest wadliwa i niezgodna z prawem Unii. To wszystko ma odbywać się w majestacie Europejskiego Banku Centralnego. Takie postawienie sprawy ma być swoistym kordonem bezpieczeństwa, przez który inne argumenty prawne się nie przebiją.
Argumenty kontra bitwa na całą Europę
Zgoła inaczej tę sprawę widzi opozycja. Prof. Glapińskiemu zarzuca się m.in. zaangażowanie polityczne po stronie PiS, m.in. poprzez drastyczne obniżki stóp we wrześniu przed wyborami.
Nade wszystko nad Glapińskim wiszą jednak trzy sprawy, które szeroko w money.pl opisywaliśmy:
- Sytuacja z Pawłem Muchą, członkiem zarządu banki, który zarzucał prezesowi NBP ukrywanie przed nim protokołów posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej.
- Konflikt z trzema członkami RPP wybranymi przez Senat, którzy mieli mieć utrudniony dostęp do analityków banku, a także wielokrotnie byli stawiani przed faktami dokonanymi ws. uchwał Rady.
- Problemem jest także to, że po raz pierwszy w historii Najwyższa Izba Kontroli krytycznie oceniła działania Rady Polityki Pieniężnej i sam Narodowy Bank Polski. Zarząd banku mówił w połowie roku o "donosie" dwóch członków RPP, którzy na "polityczne zamówienie" mieli złożyć fałszywe oświadczenia kontrolerom. W rozmowie z nami wyjaśniali oni później całe zajście.
Mimo to opozycja w ostatnich dniach zaczęła nieco się dystansować od działań prawnych w tej sprawie. We wtorek Szymon Hołownia obiecał, że nikt z polityków przyszłej koalicji nie wykona "żadnych gwałtownych ruchów, które mogłyby złotemu zaszkodzić".
- Nasza opinia o pracy pana prezesa Glapińskiego jest krytyczna łamane przez skrajnie krytyczna. Natomiast rozliczenie go za wszystkie rzeczy, które w naszej ocenie robił źle, nie może zaszkodzić kondycji polskiego złotego, polskiej gospodarki. My, w poczuciu tej właśnie odpowiedzialności, będziemy się nad tą sprawą pochylać – powiedział marszałek Sejmu.
Przypomnijmy na koniec, że kilka dni temu członkowie zarządu Narodowego Banku Polskiego (z wyjątkiem wspomnianego już Pawła Muchy) napisali list do Szymona Hołowni, przekonując, że "postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu byłoby ukaraniem za przykładne wykonanie jego obowiązków". Na siedzibie banku centralnego zawisł też ogromny baner z wypisanymi pięcioma hasłami. Jedno z nich głosi, że "wszystkie działania NBP są zgodne z prawem".
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl