W poniedziałek szef rządu ogłosił strategię inwestycyjną, która przewiduje, że na inwestycje w Polsce w 2025 r. trafi ponad 650 mld zł. Plan ma opierać się na sześciu filarach: inwestycjach w naukę, transformacji energetycznej, nowych technologiach, rozwoju portów i kolei, dynamicznym rynku kapitałowym oraz wsparciu i współpracy z biznesem. Jeśli chodzi o oczekiwany przez biznes aspekt deregulacji, premier scedował to zadanie na szefa InPostu Rafała Brzoskę, by ten - wspólnie z innymi chętnymi przedsiębiorcami - przygotował zestaw rekomendacji, najlepiej takich, które nie będą wymagały zmian ustawowych.
Więcej o zapowiedziach premiera piszemy tutaj. Zasadniczo w tym zakresie potwierdziły się wcześniejsze doniesienia money.pl. Wśród uczestników wydarzenia powszechna jest opinia, że wizjom premiera przydałoby się więcej konkretów dotyczących tego, jak chcemy poszczególne cele osiągnąć, oraz w jakim czasie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oficjalnie? Entuzjazm
Jak na rewelacje szefa rządu zareagowali koalicjanci? W oficjalnych rozmowach słyszymy raczej entuzjastyczne głosy. - Cieszę się, że dziś jednoznacznie wybrzmiało, że energetyka w obszarze transformacji w ostatnich miesiącach naprawdę przyspieszyła. I to zarówno w zakresie procedur, jak i środków z KPO czy Funduszu Modernizacyjnego, które, jako państwo, przeznaczamy na najważniejsze inwestycje w sieci elektroenergetyczne oraz nowe źródła mocy - mówi nam minister klimatu Paulina Hennig-Kloska (Polska 2050).
Z kolei minister rozwoju Krzysztof Paszyk (PSL) uważa za dobry pomysł, by temat deregulacji na tym etapie scedować na przedsiębiorców. - Ja sam od ładnych paru tygodni też ten kierunek przyjąłem. Nie ma lepszego sposobu jak w dialogu z przedsiębiorcami, wspólnie szukać tych przeszkód, wątpliwości, praktycznych problemów. Urzędnicy nigdy nie będą skutecznie diagnozować tych miejsc, gdzie prawo utrudnia, gdzie jest czasami zupełnie zbyteczne, gdzie powoduje niepotrzebne straty czasu i energii - mówi nam minister rozwoju.
Z kolei wiceminister nauki Karolina Zioło-Pużuk (Lewica) cieszy się, że wśród zapowiedzi premiera i ministra finansów Andrzeja Domańskiego dużo miejsca poświęcono nauce i współpracy z biznesem w tym obszarze.
Nieoficjalnie? Mało entuzjazmu
Pierwsze, co rzucało się w oczy podczas wydarzenia w gmachu Giełdy Papierów Wartościowych, to skromna reprezentacja koalicjantów. Spoza polityków związanych z KO, byli tylko wspomniani: minister rozwoju Krzysztof Paszyk, minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska i wiceminister nauki Karolina Zioło-Pużuk.
Dziwić może więc, że na konferencji, na której obecni byli przedstawiciele big techów i gdzie mowa była o sztucznej inteligencji, nie było wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego (Lewica). Podobnie jak to, że nie było szefowej resortu funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz (Polska 2050). Ta ostatnia, jak słyszymy, odbiera dzisiaj dzień urlopowy. - Taka koincydencja, może nie najszczęśliwsza, ale nie ma tu drugiego dna - słyszymy zapewnienia w Polsce 2050. Jeszcze bardziej dobitnie mówi nam rozmówca z PSL. - Wszyscy mieli dziś swoje zajęcia, nikt nie miał ochoty robić za statystę - stwierdza.
A jak koalicjanci oceniają treść dzisiejszych wystąpień premiera i ministra finansów? Wszyscy zgodnie twierdzą, że po pierwsze nie padło za wiele nowych rzeczy, z wyjątkiem kilku zapowiedzi ministra finansów m.in. o zwiększeniu limitu wpłat na IKZE od przyszłego roku, lepszego wykorzystania mechanizmu autozapisu do PPK czy nowych inicjatyw ułatwiających inwestowanie (platforma Innovate PL dla inwestorów instytucjonalnych i spółek czy liczący 300 mln zł fundusz Deep Tech).
Po drugie pojawia się zarzut, że zabrakło skonkretyzowania, kiedy i w jaki sposób chcemy osiągnąć główne cele strategii inwestycyjnej. - Za Morawieckiego to przynajmniej slajdy były - ironizuje jeden z koalicyjnych rozmówców.
- Mało konkretnie, szczerze mówiąc. Brakowało odpowiedzi: "jak" czy "gdzie" chcemy te wszystkie ambitne cele osiągnąć - przyznaje z kolei rozmówca z Polski 2050. Jego zdaniem Donald Tusk w swoim wystąpieniu wykazał zbyt serwilistyczną postawę wobec technologicznych big techów, takich jak Google, Amazon czy Microsoft. - My raczej będziemy szli w stronę tego, że ten rok przełomu musi być dobry dla Polaków i z takiego Płocka, i z takiej Warszawy. Rozwój musi iść rękami małych i średnich firm, a na GPW głównie mówiono o Google czy Amazonie. Nie o taki rozwój nam chodzi, a na pewno nie o lokowane w Polsce fabryki trzeciej kategorii big techów - przekonuje.
Deregulacyjne zrób to samo
Sporo uwagi przyciągnął manewr Tuska zakładający, że skoro przedsiębiorcy tak bardzo chcą deregulacji, to niech sami się zbiorą i coś zarekomendują. - Tyle że skoro najlepiej, by były to kwestie niewymagające zmian w ustawach, to na czym się to skończy? Na niewiążących interpretacjach urzędów? - zastanawia się jeden z koalicjantów.
Inny rozmówca, z Polski 2050, przyznaje jednak, że z politycznej perspektywy ruch Tuska, by sprawę deregulacji powierzyć szefowi InPostu Rafałowi Brzosce, jest dość sprytny. - Brzoska to dobry ruch, bo to gość, który ma ambicje polityczne, które mogłyby eksplodować za parę lat i zagrozić Tuskowi. A tak Brzoska zostanie zagospodarowany i będzie musiał wziąć się za pracę, której nie chce się wykonać Tuskowi - komentuje rozmówca z partii Szymona Hołowni.
U ludowców jednak słychać głosy wściekłości, gdy pytamy o sprawę deregulacji. - Po półtora roku rządów i blokowania na rządzie ustaw deregulacyjnych Paszykowi, temat deregulacji premier w końcu wziął sobie sam i zarządził nim po swojemu - wskazuje polityk PSL. Jego zdaniem nie najlepiej świadczy to o pozycji Krzysztofa Paszyka w kontekście zapowiedzianej przez premiera rekonstrukcji rządu w drugiej połowie roku.
Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl