Amerykańska agencja Reuters, relacjonując niedzielny marsz w Warszawie, nazywa go świętem zwycięstwa "Solidarności" z 1989 r. i sprawdzianem dla zakończenia 8-letnich rządów Prawa i Sprawiedliwości. "Tłumy ciągnące się przez co najmniej milę maszerowały z transparentami z napisami 'Wolna, europejska Polska', 'Unia Europejska tak, PiS nie' nawiązującymi do rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość" - czytamy w amerykańskiej depeszy prasowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei niemiecki Berliner Zeitung zatytułował swój artykuł o Polsce: "Protesty w Warszawie: opozycja apeluje o wolność, rząd mówi o nienawiści".
"Wielu Polaków dostrzega autorytarne tendencje w rządzie PiS – rośnie niepokój o dalsze istnienie demokracji. Spodziewano się więc dużego napływu ludzi na niedzielny protest w centrum stolicy. Według ratusza, którym zarządza opozycyjny burmistrz Rafał Trzaskowski, wzięło w nim udział 500 tys. osób" - relacjonuje korespondentka Berliner Zeitung.
Dodała też, że emocje w Warszawie były wyczuwalne jeszcze przed rozpoczęciem demonstracji. Liczne drogi były zamknięte, tramwaje były opóźnione, wiele osób podróżowało z polską flagą narodową i flagą UE. Linie metra były zapchane po brzegi pasażerami.
Z kolei niemieckojęzyczny dziennik informacyjny Tagesschau donosi, że "PiS i bliski mu prezydent wpadli w panikę". "Próba zaatakowania opozycji może obrócić się przeciwko narodowym konserwatystom" - czytamy w korespondencji z Warszawy.
Autor tekstu zwraca uwagę, że nie tylko PiS ma smykałkę do danych historycznie obciążonych. Bo to nie przypadek, że marsz protestacyjny przez Warszawę odbył się 4 czerwca.
W 1989 roku w tym dniu odbyły się pierwsze w Polsce półwolne wybory od czasów II wojny światowej. "Po raz pierwszy Polacy mogli swobodnie wybierać przynajmniej część posłów – to był koniec dyktatury" - przypomina Tagesschau.
Marsz w Warszawie dostrzegli również Francuzi. Ich agencja prasowa AFP donosi, że "Warszawa demonstruje przeciwko nacjonalistycznemu i populistycznemu rządowi". "Demonstracja rozpoczęta na wezwanie opozycji odbyła się na kilka miesięcy przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi" - przypomina AFP.
Dziennikarze podkreślili, że demonstranci z całej Polski odpowiedzieli na apel Donalda Tuska, byłego szefa Rady Europejskiej i szefa głównego centrowego ugrupowania opozycyjnego. Maszerowali przeciwko "wysokim kosztom życia, oszustwom i kłamstwom na rzecz demokracji, wolnych wyborów i UE".
"Nie chcemy Polski autorytarnej", "PiS jest drogi" – czytamy na afiszach skierowanych przeciwko większości. AFP zauważa też, że obecny na demonstracji lider pierwszego wolnego związku zawodowego w świecie komunistycznym w latach 80. Lech Wałęsa powiedział, że "cierpliwie" czeka na dzień, w którym partia nacjonalistyczna i jej lider Jarosław Kaczyński będą musieli odejść od władzy.