Dwie najbardziej konkurujące ze sobą na rodzimym rynku medialnym grupy łączą siły. TVN Discovery i Cyfrowy Polsat uruchomią wspólną platformę do streamingu wideo, nazywane OTT (ang. over the top), znane z takich platform, jak Netflix, a wcześniej również Showmax. Spółki zapewniają, że na rynku pozostaną już istniejące platformy - player.pl oraz ipla.tv.
Więcej o połączeniu czytaj tu: Wspólne dziecko TVN i Polsatu. Stworzą platformę streamingową
- Historyczne - mówi o tym niecodziennym połączeniu w rozmowie z money.pl Piotr Walter, który jeszcze jako wiceprezes zarządu Grupy TVN wdrożył jej strategię internetową oraz Over-The-Top TVN Player. - Z mojej perspektywy to na pewno jest ciekawe zdarzenie rynkowe o historycznym znaczeniu. Obu stronom chcę pogratulować - dodaje.
Pytany o relacje w czasach, gdy jeszcze był prezesem TVN-u, Walter odpowiada: - Zawsze ze sobą konkurowaliśmy. Konkurencja była prawdziwa, biznesowa, ale oparta też w gruncie rzeczy o sympatyczne relacje i pozostaje mi się tylko cieszyć, że te sympatyczne relacje mają teraz wymiar stricte biznesowy.
Dopytujemy o kondycję finansową obu platform, czy aby nierentowność playera i ipli nie była powodem połączenia, Piotr Walter odrzuca ten argument, twierdząc, że obie platformy najpewniej są rentowne, a jeśli jeszcze nie, to wskaźniki są na tyle dobre, że samodzielnie również w niedługim czasie zaczęłyby na siebie zarabiać. Z racji też na to, że trend wideo w internecie stale przybiera na sile.
Wytłumaczenie takiego działania ma Grzegorz Esz, były wicperezes Showmax Polska. - Mają duże doświadczenie, wiedzą, co się podoba na polskim rynku. Mogą kupić coś, co się podoba. Na pewno mają też jakieś gotowe swoje biblioteki, które mogą wnieść wspólnie. Do tego tak zwane originalsy. Serial lepiej się monetyzuje w sieci niż w telewizji. Przy 3 proc. udziału w rynku można okleić odcinek reklamami za 100 tys. zł, jak się chce zrobić serial za pół miliona za odcinek, to telewizji trudno to zmonetyzować. Oni będą mogli dzięki temu stawiać na wysokiej jakości produkcje własne, będą mieli inną mechanikę monetyzacji, nie tylko reklamową - mówi w rozmowie z money.pl Grzegorz Esz.
- Mi się to bardzo podoba. To oznacza, że więcej produkcji będzie legalnie dostępnych. Wydaje mi się, że technologicznie powstanie nowa platforma, mam nadzieję, że będzie dobrze działała. Z punktu widzenia kontentowego - robią sobie nowe otwarcie, przygotowują się do tego, by Netflix nie miał tej hegemonii, powstanie w ten sposób konkurencja - dodaje Esz.
O połączenie zapytaliśmy też medioznawcę prof. Macieja Mrozowskiego, z jego zdaniem zgodzili się obaj wyżej wymienieni rozmówcy. - Logika rynkowa wzięła górę nad wszystkimi innymi względami. Obydwie te stacje, a mają tzw. bibliotekę, czyli dosyć duże zasoby programowe, gdyby uruchomiły dwie kolejne platformy streamingowe osobno, to byłaby to konkurencja wyniszczająca. Ktoś pewnie wybiłby się na nieznacznego lidera, ale to i tak byłaby wojna na wyniszczenie - mówi w rozmowie z money.pl prof. Mrozowski.
- Tworząc jedną platformę podzielą się kosztami, a oczywiste, że nasz rynek nie jest tak wielki, jak amerykański, a nawet jak zachodni - niemiecki czy francuski. Jak to ruszy i będzie się cieszyło jakimś powodzeniem, to będzie można wyciszać mniej zarabiające (przyp. - player.pl i Ipla), albo może i nie. Właściwie mogą funkcjonować obok siebie. Problem zawsze polega tylko na obsłudze serwisu, o tym decydują już tylko parametry techniczno-ekonomiczne, a nie polityka programowa - dodaje medioznawca.
Czytaj także: Netflix zarabia coraz więcej. Akcje idą mocno w górę
Czy połączenie TVN-u i Polsatu jest skazane na sukces? - To jest bardzo dobre pytanie, ale jest to pytanie o preferencje odbiorców. Bo jaki tam będzie wsad, czyli tak zwany kontent? To będą głównie produkcje polsatowskie i TVN-owskie, przecież nie będą kupować licencji na dobre filmy czy seriale, by sprzedawać je z wątpliwym skutkiem. Jeśli marketing stwierdził, że jest lojalna widownia dla takich seriali-ciągutek, która będzie chętnie do nich wracała, czy też młode pokolenie, które może w ten sposób poszerzyć widownię tego typu produkcji, to może się udać - twierdzi prof. Mrozowski.
Jednak medioznawca dokłada łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. - Zawsze dziwię się, że można to oglądać systematycznie. Z reguły te ciągutki są przewidywalne, nudne, banalne i potwornie schematyczne, a Netflix ma produkcje pierwszej klasy i premium. Nie wróżę temu wielkiego sukcesu, ale jasne, że zamiast gnić na półkach, te produkcje na utrzymanie mogą zarabiać, szczególnie jeśli rozkłada się koszty. To tak zwana ekonomia długiego ogona - podsumował rozmowę z money.pl medioznawca prof. Maciej Mrozowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl