Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ustalają okoliczności incydentów, do jakich doszło w Porcie Gdynia ze zbiornikowcem Khatanga (Хатанга). Statek w ciągu ostatnich tygodni dwukrotnie zerwał się z cum. Trzeba było wzywać holowniki do "złapania" go i odholowania na miejsce. Ta sytuacja przypomniała o nierozwiązanym od ponad siedmiu lat problemie porzuconej rosyjskiej jednostki - informuje Radio Zet.
Jak wynika z informacji, do których dotarł Mariusz Gierszewski, w październiku 2017 roku Khatanga została zatrzymana w Porcie Gdynia po tym, jak nie przeszła rutynowej kontroli. W ramach tak zwanej Port State Control sprawdza się między innymi stan techniczny statku oraz kompetencje załogi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zgodnie z dokumentami jednostka została "zatrzymana" i miała przejść remont. Problem w tym, że w 2020 roku armator - firma Murmansk Shipping Company - ogłosił upadłość i przestał interesować się Khatangą.
Od czasu do czasu Rosjanie wysyłali do portu swojego przedstawiciela, który sprawdzał, czy statek stoi, ale ostatni z nich dostał nakaz deportacji z Polski i kontakt się urwał - mówi informator Radia Zet z portu w Gdyni. Zgodnie z przepisami władze portu nie mogą nic zrobić z Khatangą bez decyzji syndyka zarządzającego majątkiem upadłego armatora.
Jakby tego było mało, zbiornikowiec dwukrotnie zerwał się z cum: 15 grudnia ubiegłego roku i ostatnio 12 stycznia. Alarm podniósł armator stojącego w pobliżu statku służącego do stawiania morskich farm wiatrowych. Obawiał się, że odsuwająca się od pirsu Khatanga staranuje jego jednostkę. Do akcji za każdym razem ruszały portowe holowniki, które odholowywały rosyjski statek na miejsce - donosi Radio Zet.
"Tam mogą gromadzić się mocno wybuchowe gazy"
Z ustaleń dziennikarza wynika, że Urząd Morski zgłaszał wcześniej zastrzeżenia co do zabezpieczenia jednostki. Informator zwraca uwagę, że porzucony statek może stanowić innego rodzaju zagrożenie.
Nie jest pilnowany, a to tykająca bomba. Khatanga służyła do przewozu ropy naftowej i pochodnych. Tam mogą się gromadzić mocno wybuchowe gazy. Nic nie działa, więc statek nie jest odgazowany. Wystarczy iskra i mamy katastrofę - ostrzega.
Po tym, jak po raz drugi rosyjski zbiornikowiec zerwał się z cum, zainteresowały się nim Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Badają okoliczności tych incydentów. Jak twierdzą informatorzy Radia Zet ze służb specjalnych, nie wiadomo, czy na statku nie znajdują się na przykład rosyjskie urządzenia nasłuchowo-wywiadowcze. Ich zdaniem nie można wykluczyć takiej ewentualności.