Koniec z prywatnymi samochodami, których właściciele "po godzinach" siadają za kółkiem i świadczą usługi transportowe. Od stycznia zamawiając przejazd Uberem, Boltem czy za pomocą jakiejkolwiek innej aplikacji będziemy mieć pewność, że podjedzie po nas oznakowany pojazd z licencjonowanym kierowcą – przypomina "Rzeczpospolita".
Dla firm, które do tej pory bazowały na aplikacjach łączących kierowców z pasażerami, to prawdziwa rewolucja. Musiały przekonać kierowców, by zdobyli niezbędne uprawnienia, a przecież "niedzielni taksówkarze", czyli tacy, którzy w tę rolę wcielali się okazjonalnie i dla których było to dodatkowe źródło zarobku, wcale nie spieszyli się, by sprostać wymaganiom.
Michał Konowrocki, dyrektor zarządzający Uber Polska zapewnił w rozmowie z "Rz", że firma wspierała kierowców w całym procesie licencjonowania, niemniej kilkuset kierowców nie było tym zainteresowanych i utraciło dostęp do platformy.
Uber wydał 6 mln zł na dostosowanie swoich usług w Polsce do nowelizacjo ustawy o transporcie.
Nowością są bowiem nie tylko obowiązkowe licencje, lecz również konieczność zainstalowania kas. Niemal do ostatnich dni 2020 r. na ryku nie było rozwiązań dopuszczonych przez Główny Urząd Miar. W tej sytuacji Free Now przekonał swoich kierowców do zakupu kaso-taksometrów, dokładnie takich, z jakich korzystają taksówkarze. To dodatkowy wydatek, ale dzięki temu kierowcy Free Now nie będą musieli ograniczać się do aplikacji, lecz będą mogli również zabierać pasażerów z postoju.