W ukraińskich mediach szerokim echem odbija się decyzja Polski o wydłużeniu zakazu importu ukraińskiego zboża. Polska podjęła ją w piątek, po tym jak UE zdecydowała się dopuścić towary z Ukrainy do europejskiego rynku. - Tu i teraz mówię wszystkim rolnikom w całej Polsce: przedłużymy zakaz wwozu ukraińskiego zboża - mówił premier. I słowa dotrzymał - zakaz wszedł w życie o północy z piątku na sobotę.
Zresztą Ukraina złożyła już oficjalną skargę na Polskę w tej sprawie do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Dotyczy ona naszego kraju, jak i Węgier oraz Słowacji, które również zablokowały swoje rynki. Jak z kolei informowaliśmy w money.pl zakaz importu ukraińskiego zboża i tak nie zatrzyma jego wpływu na polskich rolników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"PiS liczy na poparcie rolników w wyborach"
Serwis lb.ua opisuje tę decyzję w kontekście niedawnej wypowiedzi polskiego ministra rolnictwa. Robert Telus stwierdził w czwartkowej rozmowie z PAP, że Polska jest za przyjęciem Ukrainy do UE "pod pewnymi warunkami". Podkreślił, że w kontekście członkostwa jedną z najważniejszych kwestii jest rolnictwo. - Musimy bardziej się temu przyjrzeć, dlatego, że rolnictwo ukraińskie jest zagrożeniem dla rolnictwa krajów frontowych, ale również całej Europy - stwierdził.
"To cios, którego się nie spodziewałeś" - pisze w swoim komentarzu portal. Podkreśla przy tym, że Polacy podjęli decyzję zarówno w obliczu zbliżających się wyborów, jak i własnej wizji akcesji Ukrainy do UE. "Prawo i Sprawiedliwość tradycyjnie liczy na poparcie wyborców ze wsi, w tym rolników" - donosi lb.ua.
Podkreśla też, że opozycja chciałaby restrykcje rozszerzyć. "Lider Plaformy Obywatelskiej Donald Tusk i szef Agrounii Michał Kołodziejczak (startujący z list PO) we wspólnym liście wezwali Parlament Europejski, zaapelowali, by nie tylko przedłużyć zakaz o rok, ale także go rozszerzyć". Chodzi o "produkty mleczne, jaja, kurczaki, miód, warzywa i niektóre rodzaje owoców" - wylicza serwis.
Polski minister rolnictwa: Musimy postawić warunki
Po stronie ukraińskiej rezonuje też wcześniejsza wypowiedź polskiego szefa resortu rolnictwa. W zeszłym tygodniu Robert Telus w Radiu Plus był pytany o to, czy ewentualna akcesja jest niekorzystna dla polskiego rolnictwa. Zasugerował, że wejście Ukrainy do Unii Europejskiej może nie być takie proste.
My musimy postawić Ukrainie warunki. Na tej zasadzie, która jest w tej chwili, nigdy polskie rolnictwo nie wygra z ukraińskim rolnictwem. Tam jest kilkaset tysięcy gospodarstw, to jest całkowicie inne rolnictwo - wskazał Robert Telus.
Dodał też, że Polska musi w tym aspekcie "zbudować odpowiednie narzędzia" chroniących europejskich producentów żywności. - Jeżeli my nie zbudujemy dzisiaj tych narzędzi, to na pewno Polska się na to nie zgodzi, żeby Ukraina weszła - mówił.
Ukraińska ministerka: Jak mamy patrzeć w oczy rolnikom
Do tej wypowiedzi - oraz późniejszej decyzji - nawiązała Olha Stefaniszyna, wicepremierka do spraw integracji europejskiej. Poruszyła ten temat w rozmowie z Radiem Swoboda.
Jestem przekonana, że problem nie jest na tyle poważny, by stawiać go na szali jako kluczowy. Zarówno dla kwestii członkostwa Ukrainy w Unii, jak i relacji ukraińsko-polskich jako takich - stwierdziła Olha Stefaniszyna.
Przedstawicielka ukraińskiego rządu podkreśliła też, że jest jej przykro, że "temat stał się przedmiotem politycznej manipulacji".
- Trudno jest nam, rządowi Ukrainy, patrzeć w oczy naszym rolnikom. I mówić im, że Europa nie daje nam możliwości pracy w czasie wojny, blokuje jedyne kanały sprzedaży, które są dostępne - stwierdziła. - Ta decyzja zmieniła się z czysto technicznej w emocjonalną. Musimy to jakoś przetrwać. Jeśli trzeba będzie o tę kwestię walczyć, to będziemy - podsumowała.