W rozmowie z money.pl Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych oraz pełnomocnik rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego, potwierdza, że rząd będzie gotowy do spotkania z górnikami i związkowcami, które jest zaplanowane na 15 grudnia. Umowy jednak jeszcze nie podpisze.
- Przedstawimy stronie społecznej projekt umowy, który będzie punktem wyjścia do dalszych prac - informuje wiceminister Soboń. Podkreśla, że rząd nie będzie narzucał górnikom gotowych rozwiązań, wysłucha ich z uwagą.
Przypomnijmy, że zgodnie z umową społeczną z branżą górniczą ostatnia tona węgla ma być wydobyta w Polsce do końca 2049 r. Energetykę opartą na węglu kamiennym ma zastąpić m.in. energetyka jądrowa. Obecnie w Polsce funkcjonuje 20 kopalń.
- Pierwszym etapem naszych rozmów będzie zawarcie porozumienia z górniczymi centralami związkowymi oraz zarządem spółki węglowej, a dopiero po nim możliwa jest umowa społeczna, która ma dużo szerszy zasięg i obejmuje znacznie większą liczbę sygnatariuszy, którzy są już spoza samej Polskiej Grupy Górniczej (PGG) - wyjaśnia nasz rozmówca. Chodzi m.in. o Jastrzębską Spółkę Węglową, Lubelski Węgiel Bogdanka, Tauron czy samorządy.
Do czasu spotkania z górnikami oferta rządu jest poufna. Niemniej jednak wiadomo, że projekt umowy zawiera zapisy już zawarte we wrześniowym porozumieniu z Międzyzwiązkowym Komitetem Protestacyjno-Strajkowym. Ma też zawierać nowy mechanizm obliczania subwencji dla poszczególnych spółek węglowych.
Do tej pory mówiło się, że rząd miałby dopłacać do każdego wyprodukowanego kJ energii średnio ok. 3 zł, tak by naszym górnikom opłacała się produkcja, a energetyce nie opłacał się z kolei import energii. W przypadku samej tylko PGG oznaczałoby to ok. 2 mld zł dopłat rocznie. Wyliczenia te były jednak tylko przykładowe.
Z informacji money.pl wynika, że doradca techniczny będzie po to, by zweryfikować i zobiektywizować wyniki prac w w spółkach. Dopłaty będą oszacowane indywidualnie dla każdej kopalni.
- Ponieważ ceny węgla są objęte tajemnicą handlową, a spółki, które będą sygnatariuszami umowy, konkurują ze sobą na rynku, ta część porozumienia, która dotyczy szczegółów programów operacyjnych poszczególnych kopalń, będzie miała charakter poufny i nie zostanie wszystkim udostępniona - zapowiada wiceminister Soboń.
Dane te pozna jednak Komisja Europejska. Będzie ona musiała wyrazić zgodę na dopłaty do produkcji węgla w Polsce. Podobnie jak będzie musiała też zatwierdzić przedłużenie funkcjonowania Spółki Restrukturyzacji Kopalń po roku 2027, która ma przejmować spółki przeznaczone do likwidacji.
Weto nie przeszkodzi?
Jak twierdzi wiceminister, nieoficjalne rozmowy z Komisją na temat pomocy publicznej dla górników już się toczą, a napięcie polityczne na osi Bruksela-Warszawa nie powinno na nie rzutować.
- Unijny budżet i wielkie programy wsparcia dla naszego górnictwa czy PLL LOT to odrębne kwestie. Gramy o swoje - podkreśla wiceminister.
Jednak Janusz Lewandowski, eurodeputowany i były komisarz UE ds. budżetu unijnego i programowania finansowego, jest pełen obaw o wynik tej "gry".
- Program restrukturyzacji górnictwa i dopłat do produkcji węgla nie wpisuje się w strategie unijne. Rządowi będzie bardzo trudno uzyskać zgodę na pomoc publiczną, gdyż pomoc ta nie prowadzi nas do neutralności klimatycznej - uważa europoseł Lewandowski.
Jak dodaje, zaufanie do władz polskich zostało zastąpione głęboką irytacją. Straciliśmy wielu przyjaciół w Unii, którzy przydaliby się nam w tych trudnych i delikatnych negocjacjach zakulisowych.
Kryzysem wokół budżetu mocno zaniepokojeni są również górniczy związkowcy. Pytać o to wprost zamierza Marek Mnich z górniczej Solidarności 80.
Zapalnych kwestii, które martwią górników, jest dużo więcej. Jak tłumaczy związkowiec, górnicy są zakładnikami energetyki, a ta właśnie zapowiedziała w przyszłym roku mniejsze o 7 mln ton zapotrzebowanie na węgiel.
Wygaszanie kopalń i zwolnienia
Według ustalonego harmonogramu, jako pierwsza już w przyszłym roku ma być wygaszona kopalnia "Pokój" .
Związkowcy liczą jednak po cichu, że w tym przypadku może obejdzie się bez zwolnień, a cała załoga zostanie "zagospodarowana". Cześć ludzi zostanie do wygaszania, reszta przejdzie na emerytury oraz do innych kopalń, o ile ich doświadczenie i kwalifikacje na to pozwolą.
Mirosław Pukas, związkowiec Federacji Związków Zawodowych Kadra XXI (OPZZ) z Bielszowic, uważa, że harmonogram wygaszania został wzięty z sufitu, bez żadnego przemyślenia. - Decydowały kwestie pozamerytoryczne - uważa nasz rozmówca.
Jakie? Wg związkowca, najdłużej mają funkcjonować nie te kopalnie, gdzie jest wysokiej jakości surowiec, za który można na rynku dostać dobrą cenę, ale te, "gdzie są układy".
- Mamy w Bielszowicach największe pokłady węgla koksowego. Węgiel do produkcji koksu jest wpisany na listę surowców krytycznych UE. Komisja nie zabrania jego wydobywania i wykorzystywania. Nasz zakład przy dobrym zarządzaniu mógłby się zbilansować. Tymczasem już w 2023 r. mamy połączyć się z Halembą i jedna kopania ma być zlikwidowana - opowiada.
Dodaje, że kopalnie, w których wydobywa się węgiel energetyczny, który jest dużo niższej jakości, mają być likwidowane dopiero po nich.
- Chcemy zapytać rząd o to, jaki był klucz wygaszania poszczególnych zakładów, ale nie możemy. Jesteśmy wyrzucani z negocjacji, wzywana jest do nas policja. Koledzy z największych central związkowych, którzy biorą udział w rozmowach, twierdzą, że musieli podpisywać klauzule poufności i nie mogą nam niczego przekazać – mówi Pukas.
Jarosław Grzesik z NSZZ Solidarność twierdzi, że żadnej klauzuli poufności z rządem nie podpisywał, ale przyznaje, że likwidację niektórych kopalń trzeba jeszcze raz przemyśleć.
Dodaje też, że przed związkowcami długie tygodnie, jeśli nie miesiące prac nad umową społeczną. O żadnym wcześniejszym, niż zakłada to uzgodniony harmonogram likwidacji kopalń zamykaniu nie ma jednak mowy. Na każde zlikwidowane miejsce pracy, rząd musi też stworzyć inne, równie pełnowartościowe.