O umowach o dzieło jest ostatnio szczególnie głośno w kontekście kamienia milowego zawartego w Krajowym Planie Odbudowy (KPO), dotyczącego ozusowania umów cywilnoprawnych, w tym także tych o dzieło. Szefowa resortu rodziny i pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiadała, że w przypadku umów o dzieło chciałaby, aby składkę płacono od tych, które są jedynym źródłem dochodu.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych pokazuje właśnie, jak wyglądała sytuacja, jeśli chodzi o tego typu umowy w pierwszym półroczu 2024 r. Dane zaskakują, bo pierwszy raz od momentu, gdy ZUS zaczął prowadzić rejestr umów o dzieło, widać spadki, zarówno w liczbie samych umów, jak i tych, którzy je wykonują.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli chodzi liczbę tzw. unikalnych wykonawców, wykazanych w formularzach Rejestru Umów o Dzieło (RUD), Zakład Ubezpieczeń Społecznych porównał dane kwartalne za okres 2021-2024. Wynika z nich, że po raz pierwszy od kilku lat mamy do czynienia z załamaniem się tendencji wzrostowej.
Jeszcze trzy lata temu, w pierwszym półroczu 2021 r. zarejestrowano 233,4 tys. osób pracujących na umowie o dzieło. W pierwszym półroczu 2022 r. liczba ta przekroczyła 274 tys., a w pierwszym półroczu 2023 r. wyniosła 286,7 tys. Pierwsze dwa kwartały tego roku odwróciły ten trend - liczba osób na umowie o dzieło zmalała do 278,2 tys. Mamy zatem roczny spadek na poziomie 3 proc. To głównie efekt tego, że w drugim kwartale liczba wykonawców takich umów spadła o 6,5 proc.
Spada, ale dlaczego?
Spadek jeszcze wyraźniej widać w samej liczbie wykazanych umów o dzieło - z 456 tys. w drugim kwartale 2023 r. do 334 tys. analogicznego okresu roku bieżącego. Tym samym spadek wyniósł aż 27 proc. W całym pierwszym półroczu tego roku było to 17 proc.
Eksperci przyznają, że to zaskakujące dane. Jeden z naszych rozmówców z ZUS zastanawia się, czy nie zmienia się struktura - czy umowy na krótszy okres są zastępowane tymi na dłuższy. To może częściowo tłumaczyć statystykę, bowiem o ile w pierwszym półroczu tego roku przeciętna umowa o dzieło była zawierana na 33,8 dnia, to w zeszłym roku było to 29 dni. Jednocześnie nadal najczęściej zawierany rodzaj umów to umowy jednodniowe - jest ich blisko 28 proc.
To jednak na pewno niejedyne wyjaśnienie. Spada bowiem nie tylko liczba umów, ale także ich wykonawców. Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich uważa, że mogło tu zaważyć wiele czynników.
Po pierwsze, to sytuacja rynkowa. Największa branża, jeśli chodzi o liczbę umów o dzieło i ich wykonawców, to branża IT. Pytanie, czy w tej branży nie nastąpiły jakieś zmiany, mające wpływ na te statystyki. Koniunktura w tej branży jest dużo gorsza po pandemii - wskazuje.
To także obszar, gdzie praca podlega automatyzacji, gdzie coraz szerzej wykorzystana jest sztuczna inteligencja. Jednak wciąż aktualne jest pytanie, czy to może wywołać aż tak gwałtowny spadek. Kozłowski zwraca uwagę, że być może to zmiana modelu - umowa o dzieło to nie jedyna forma zatrudniania. Jest też formuła B2B, IP Box, ryczałt ze specjalną stawką dla informatyków.
Faktycznie, dane ZUS pokazują ponad 5-proc. spadek liczby osób wykonujących umowy w dziale "informacja i komunikacja", podobnie jest w handlu, ale jeszcze większe spadki są w przetwórstwie przemysłowym (7,5 proc.) oraz w budownictwie (14 proc.).
Ozusowanie umów nie tak szybko
Pytanie, na ile na tej tendencji mogły zaważyć medialne doniesienia o zamiarach pełnego ozusowania umów zleceń i przynajmniej częściowego uzosowania umów o dzieło. - Może wytwarza się klimat, że to nie jest już tak świetna metoda optymalizacji kosztów pracy, skoro w przyszłości mogą zostać zwiększone obciążenia z tego tytułu. Pytanie jednak, czy już na tym etapie nieprzesądzających zapowiedzi ze strony rządu, podmioty gospodarcze i osoby zarobkujące już by odchodziły z tego rodzaju umów, nie czekając aż takie zmiany wejdą w życie - zastanawia się Łukasz Kozłowski.
Jeśli chodzi o pomysły oskładkowania umów o dzieło, to wydaje się, że zapał w koalicji do tego kroku osłabł. Coraz częściej słyszymy od ministrów z rządu Donalda Tuska, że nie ma mowy o tym, żeby pełne ozusowanie umów zleceń i jakaś forma oskładkowania umów o dzieło weszła w życie od nowego roku.
Politycy z obozu rządowego mogą bać się narracji, według której zamiast podwyżki kwoty wolnej jest podwyżka danin dla części pracujących. Chociaż jak widać po danych ZUS ewentualne ozusowanie umów o dzieło, nawet gdyby było przeprowadzone w wersji pełnej, dotyczyłoby około ćwierć miliona osób, z których zapewne już dziś część płaci od nich składki. Dzieje się tak, jeśli umowa o dzieło jest zawarta z pracodawcą, u którego ubezpieczony ma także etat.
Rejestr obalił mit
Rejestr umów o dzieło funkcjonuje od początku tej dekady, powstał w kontekście ozusowania umów o dzieło, co rząd PiS zapowiadał od 2019 r. Na pewno dane, które pokazał rejestr, obaliły jeden z mitów, mówiący, że umowy o dzieło są masowo wykorzystywane do optymalizacji podatkowej i składkowej oraz do obchodzenia zatrudnienia na etat.
Zarówno liczba umów, jak i branże, w jakich są zawierane, sugerują, że stanowią raczej uzupełniającą formą zatrudniania na rynku pracy niż jeden z kanałów unikania zatrudnienia na etat. Najlepiej pokazuje to struktura branż, w których pracują osoby będące na tego typu umowach. Najwięcej osób wykonujących umowy o dzieło zostało wykazanych w sekcji "informacja i komunikacja" - to 53 tys., czyli 21,25 proc. Z kolei działalność profesjonalna, naukowa i techniczna to niewiele mniej - 50 285 wykonawców, tj. 19,89 proc. Podium zamyka działalność związana z kulturą, rozrywką i rekreacją - to łącznie 34 tys. wykonawców, czyli 13,53 proc.
Pośrednio tezę mówiącą, że umowy o dzieło nie są istotnym kanałem unikania zatrudnienia w formie kodeksowej, potwierdzają także dane dotyczące takich umów, na które pracują obcokrajowcy. Liczba cudzoziemców wykazana w formularzach RUD z uzupełnionym polem nazwa państwa inna niż Polska wyniosła 3,6 tys. osób, co stanowi nieco ponad 1 proc. liczby wykonawców takich umów.
Tymczasem jeśli chodzi o udział cudzoziemców w całym rynku pracy, wynosi on obecnie około 6 proc. Największą grupę stanowili Ukraińcy (14,56 proc.), Niemcy (12,04 proc.) i Hiszpanie (10 proc.).
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl