Unijni ministrowie ds. rolnictwa w poniedziałek i wtorek w Luksemburgu rozmawiać będą m.in. o sytuacji rybołówstwa w Unii, w tym o propozycji przedstawionej przez Komisję Europejską dotyczącej radykalnego obcięcia przyszłorocznych uprawnień połowowych na Bałtyku.
Chodzi tu zwłaszcza o ograniczenie połowów dorsza ze stada wschodniego i zachodniego, śledzia, łososia, gładzicy i szprota. Gatunków kluczowych z punktu widzenia polskiego rybołówstwa.
Interwencja w Brukseli
Wiceminister Jacek Czerniak nie ukrywa, że Polska będzie za zmianą propozycji KE. "Będziemy wnioskować – odwrotnie niż chce Komisja – o zwiększenie kwot połowowych, zwłaszcza szprota i śledzia. To dla naszych rybaków najważniejsze gatunki. Liczymy, że uzyskamy poparcie dla zwiększenia połowów także ze strony innych państw UE" – przyznał wiceminister.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest na to szansa, ponieważ jeszcze przed spotkaniem na poziomie unijnym państwa bałtyckie negocjowały między sobą swoje stanowisko ws. połowów w ramach grupy doradczej Baltfish. Polska propozycja miała uzyskać poparcie, choć wiceminister nie chciał zdradzić, jakich konkretnie państw.
Alarmujący raport
Decyzja KE ws. ograniczenia połowów oparta jest na corocznym raporcie Międzynarodowej Rady Badań Morza, która bada stan poszczególnych gatunków, w tym ryb. Ograniczenie połowów ma dać zagrożonym stadom ryb czas na odbudowę.
Oczywiście zgadzamy się, że ograniczenie kwot połowowych jest jednym z elementów utrzymania gatunku danej ryby. Problem w tym, że KE sformułowała swój wniosek na podstawie raportu naukowego podającego maksymalne granice dla połowów i my się z tym nie zgadzamy. Wniosek Komisji jest zbyt skrajny – ocenił wiceminister Czerniak.
Polityk zauważył, że KE nie wzięła pod uwagę skutków społeczno-ekonomicznych swojej decyzji, w tym tego, jak wpłynie ona na sytuację polskich rybaków. - Rybacy są zaniepokojeni, mówią wprost: chcemy łowić. Zakazy połowowe utrudniają im działalność gospodarczą, mniejsze kwoty połowowe oznaczają mniejszy dochód i mniejsze wsparcie finansowe ze strony państwa, bo budżet państwa wspiera rybaków zmuszonych tymczasowo zawiesić działalność. Ale to się oczywiście przekłada na sytuację ekonomiczną i rodzinną rybaków – zauważył Czerniak.
Zablokowali drogę na Hel. Rybacy mają dosyć
Foki i martwe wody
Według polityka KE powinna wziąć pod uwagę również inne uwarunkowania związane z ekosystemem Morza Bałtyckiego, w tym zwiększenie się populacji fok czy zwiększanie się stref beztlenowych, czyli tzw. martwych wód, gdzie organizmy wodne zwyczajnie się duszą. "To wszystko ma wpływ na odbudowę stad ryb, a nie tylko ograniczenia administracyjne w postaci instrumentów kwot połowowych. Potrzebujemy strategicznego, wieloletniego planu odbudowy stad, przy utrzymaniu połowów na Bałtyku" – powiedział Czerniak.
Kwoty połowowe przydzielane są rybakom do końca roku, aby mogli zaplanować działalność na nadchodzący rok. Polska ma nadzieję, że po posiedzeniu w Luksemburgu będzie mogła poinformować polskich rybaków, że w 2025 r. połowy będą wyższe, a przynajmniej nie niższe niż dotychczas.
Liczymy, że będzie to nasz drobny sukces po spotkaniu z ministrami UE i że niezadowolenie Komisji Europejskiej zostanie zrównoważone zadowoleniem Polski – powiedział Czerniak.
Posiedzenie unijnych ministrów ds. rolnictwa w Luksemburgu potrwa dwa dni. Poza uprawnieniami na połowy na Bałtyku ministrowie omówią również cele wspólnej polityki rolnej w UE po 2027 r. oraz wyzwania dla dostaw żywności w UE.