Organy Unii, w tym przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, wzywają do zastosowania ostrzejszych środków wobec Białorusi. W planach mają m.in. zakazy lotów w przestrzeni powietrznej UE i lądowania na unijnych lotniskach dla tych linii lotniczych, które regularnie dowożą migrantów na Białoruś. Prawie pewne są też restrykcje wobec kolejnych przedstawicieli reżimu Łukaszenki i firm – lista miałaby objąć łącznie 200 osób i kilkanaście instytucji i firm.
Czy sankcje wobec Białorusi zadziałają?
Co do skuteczności tych sankcji można mieć wątpliwości. Z obecnych zakazów Łukaszenka nic sobie nie robi. Najważniejszym partnerem handlowym Białorusi jest Rosja, zapewniająca jej połowę międzynarodowej wymiany handlowej. Druga na liście partnerów jest Unia Europejska – obsługująca około jednej piątej wymiany.
W 2020 roku między Białorusią i państwami UE przepłynęło łącznie ponad 10 miliardów euro. Z powodu pandemii obustronny handel spadł o ponad 7 proc. rok do roku. Ale w ciągu ostatniej dekady wymiana i tak wzrosła łącznie o 10 procent. Widać więc, że sankcje nie spowodowały większego uszczerbku na białoruskim handlu.
Głównym towarem eksportowym Białorusi do UE są drewno (24,2 proc. całkowitego eksportu), metale nieszlachetne (15,5 proc.) i produkty mineralne (13 proc.). Zakazami objęte są jedynie niektóre produkty rafineryjne (ale nie benzyna i olej napędowy) czy nawozy.
Czytaj też: Tak wygląda życie w Kuźnicy Białostockiej. Mieszkanka opowiada o codzienności w stanie wyjątkowym
Z UE na Białoruś jadą maszyny (31,3 proc. całkowitego eksportu), chemikalia (15,8 proc.) i sprzęt transportowy (10,2 proc.). Zachodniej broni ten kraj i tak nie kupował, bo jest w tym zakresie dość mocno związany z Rosją. Nie ma więc pewności, czy kolejne sankcje zadziałają tak, jak by sobie tego UE życzyła.
- Dodatkowym problemem jest Władimir Putin, który bardzo chętnie widziałby Białoruś w strukturach Federacji Rosyjskiej. Zachód wolałby tego uniknąć, ale istnieje obawa, że zbyt ostre restrykcje wepchną Białoruś wprost w ramiona Putina. Łukaszenka też wolałby do tego nie doprowadzić, do tej pory udawało mu się lawirować i unikać głębszej integracji z Rosją – mówi w rozmowie z money.pl Jacek Dobrowolski, politolog.
Co będzie dalej?
Zdaniem białoruskiego politologa Walera Karbalewicza Łukaszenka ma plan: przestanie wysyłać ludzi pod granicę w zamian za zniesienie sankcji. Tymczasem po prostu podnosi stawkę, by zwiększyć swoją siłę w negocjacjach. Europejskich polityków i tak ma za nic.
"Łukaszenka uważa europejskich polityków za słabych, którzy nie potrafią z nim walczyć. W końcu jaka była reakcja UE na szantaż i grę migrantami? Kryzys na granicy trwa już od kilku miesięcy i Unia Europejska nie może przyjąć nowego, piątego pakietu sankcji. A dzisiaj jest jasne, że europejscy politycy są zdezorientowani. Wzywają przede wszystkim Mińsk do roztropności, przestrzegania międzynarodowych zasad, nieużywania migrantów jako narzędzia do osiągania celów politycznych, a nawet grożenia. To potwierdza wnioski białoruskiego kierownictwa dotyczące zachodnich polityków" – pisze Karbalewicz w serwisie internetowym białoruskiego Radia Swoboda.
Dodaje, że według Łukaszenki kompromis jest wyznacznikiem słabości. Absolutyzacja przemocy, kult władzy, demonstracja niezłomności – na tym polega przez całe swoje życie w polityce.
"W większości przypadków dawało mu to upragniony rezultat. Przy pomocy brutalnej przemocy opanował sytuację na Białorusi po wybuchu zeszłorocznych protestów. Teraz próbuje zrobić to samo w stosunkach z Zachodem, przede wszystkim z Unią Europejską" – komentuje Karbalewicz.
Co zaboli Łukaszenkę?
To, w jakim kierunku powinny pójść sankcje, pokazała pandemia. W czasie lockdownu kilkukrotnie spadło zapotrzebowanie na ropę, a w związku z tym - białoruski eksport paliw na Zachód. I to akurat bardzo zabolało białoruskiego dyktatora. Zamówienia z Wielkiej Brytanii i Niemiec spadły kilkukrotnie, odcinając reżim od dopływu świeżych walut.
Zakaz eksportu paliw i nawozów – czyli towarów chętnie kupowanych na Zachodzie i Ukrainie - postawiłby Łukaszenkę w trudnej sytuacji. Być może wtedy doceniłby przeciwnika, którego dziś ma za nic.
Jakie sankcje są już nałożone na Białoruś?
Po raz pierwszy Rada UE zastosowała sankcje wobec Białorusi w roku 2004. Przyczyną było zniknięcie w latach 1999-2000 czterech osób: dwóch polityków opozycji, przedsiębiorcy i dziennikarza.
- Sankcje początkowo nie były zbyt dotkliwe, zamrożono aktywa i wprowadzono ograniczenia w podróżowaniu dla 4 osób związanych z reżimem Łukaszenki. Wprowadzono też zakaz eksportu broni na Białoruś – nie objął on jedynie karabinków biathlonowych (ich sprzedaż była tylko ograniczona) – mówi w rozmowie z money.pl Jacek Dobrowolski.
W kolejnych latach sankcjami objęto kolejne 170 osób i 3 firmy. W 2016 roku białoruskie władze zwolniły wszystkich więźniów politycznych i zaczęły dbać o stosunki z UE. Unia zdjęła więc większość sankcji, powracając do opcji z 4 osobami na cenzurowanym i zakazie sprzedaży broni.
Normalizacja nie potrwała długo, w 2020 roku władze ewidentnie sfałszowały wybory prezydenckie i brutalnie stłumiły demonstracje. UE znów wprowadziła kilka pakietów sankcji wymierzonych w osoby fizyczne i prawne. W 2021 białoruskie służby zmusiły do lądowania samolot Ryanaira i aresztowały znajdujących się na pokładzie działacza opozycyjnego Ramana Pratasiewicza i jego partnerkę Sofię Sapiegę. UE sięgnęła więc po kolejne sankcje.
Na Białoruś nie można sprzedawać sprzętu i technologii, które mogłyby posłużyć do inwigilacji internetu i sieci telefonicznych, sprzętu wojskowego i tzw. podwójnego przeznaczenia. Z niektórymi firmami w ogóle nie wolno handlować. Wprowadzono też kolejne ograniczenia w handlu produktami naftowymi, chlorkiem potasu ("potażem") oraz towarami wykorzystywanymi do produkcji lub wytwarzania wyrobów tytoniowych.
Nie jest tajemnicą, że reżim Łukaszenki produkuje i przemyca do Europy całe wagony tanich papierosów. Na Białoruś nie można też dostarczać kapitału i ubezpieczać rządowych inwestycji. Sankcje zostały też nałożone na białoruskie linie lotnicze Belavia - nie mogą one latać nad terytorium UE, z kolei unijne linie nie latają nad Białorusią.