Jak zauważa "Rzeczpospolita", jeśli rządy Polski i Węgier nie cofną się o krok w sprawie groźby weta wobec unijnego budżetu, Wspólnota będzie musiała rozpocząć prace nad prowizorium budżetowym na przyszły rok. Okazuje się, że takie rozwiązanie może być pułapką.
W niektórych przypadkach prowizorium może opóźnić, a nawet uniemożliwić wykorzystanie unijnego wsparcia także na lata 2014–2020. Wszystko dlatego, że do unijnej kasy wpłynie mniej pieniędzy. O ile mniej? Nawet o 25-30 mld euro rocznie.
W tym momencie wydatki z bieżącego budżetu są zakontraktowane na 89 proc. do końca roku 2020. Istnieje zatem ryzyko, że pieniędzy za pozostałych 10-11 proc. przepadną.
Weto unijnego budżetu. Premier przedstawił plan B
Co więcej, jeśli chodzi o nową perspektywę na lata 2021–2027, prowizorium wyklucza w ogóle nowe inwestycje czy przedsięwzięcia rozwojowe. Oznacza to duże kłopoty dla samorządów, które planowały wydatki na infrastrukturę, kulturę czy turystykę.
Dlatego samorządowcy apelują do rządu polskiego o odłożenie polityki na bok i pilne porozumienie w kwesti budżetu, którego znaczenie rośnie z uwagi na potrzebę podniesienia się po pandemii.
- Bez dotacji z UE rynek inwestycji samorządowych w zasadzie zamiera – podsumował Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola.