Procedura doręczania pism sądowych była w przeszłości wielokrotnie zmieniana, jednak pomimo licznych prób reform, nie udało się osiągnąć zadowalających rezultatów - przypomina "Rzeczpospolita". Pięć lat temu w proces zaangażowano komorników, aby uzyskać pewność, że pozwany otrzyma przynajmniej pierwsze pismo procesowe i będzie mógł się bronić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rok temu procedurę jednak skrócono, argumentując, że nie należy obarczać komornika i sądów nadmiernymi obowiązkami związanymi z doręczeniem pozwu lub innego pierwszego pisma procesowego drugiej stronie sporu - czytamy w dzienniku.
Zmiany odczuł na własnej skórze mecenas Stanisław Witkowski w drobnej sprawie o zapłatę 5 tysięcy złotych, którą opisuje "Rzeczpospolita". Nie udało się doręczyć pisma dłużnikowi za pomocą komornika zgodnie z nową procedurą. Sąd umorzył postępowanie, nie czekając na kolejne próby doręczenia, uznając, że minął przewidziany na nie termin.
Czasu na doręcznie jest za mało
Zdaniem ekspertów czasu na doręczanie pozwu lub nakazu zapłaty przez komornika jest za mało. To tylko dwa miesiące, po których sąd zawiesza postępowanie, a po trzech następnych miesiącach zwykle dochodzi do umorzenia postępowania - czytamy w "Rz".
- Należałoby umożliwić komornikowi, by za wyższą opłatą poświęcił więcej czasu na doręczenie przesyłki, poszerzyć mu możliwość uzyskiwania informacji np. o dane z MOPS czy Urzędu Pracy. I należałoby przedłużyć okres, po którym sąd musi umorzyć postępowanie, aby nie dochodziło do przedawnienia roszczeń - mówi w rozmowie z dziennikiem Monika Dębska, adwokat z kancelarii Dębscy.
Przemysław Małecki, rzecznik prasowy Krajowej Rady Komorniczej, ocenia, że komornicy stali się de facto "listonoszami" dla osób, które bardzo często unikają odebrania korespondencji od Poczty Polskiej. To nie tylko znacząco spowolniło postępowania sądowe, ale bardzo często wręcz uniemożliwiło ich skuteczne przeprowadzenie - informuje dziennik.