W najnowszym komunikacie UOKiK zwraca uwagę, że Poczta Polska w niektórych sytuacjach może występować w podwójnej roli: kontrahenta i konkurenta. Jak to możliwe?
Otóż w przypadku niepowszechnych usług pocztowych spółka nie ma wyłączności na działanie. Musi konkurować z prywatnymi podmiotami. Często jednak prywatne podmioty muszą korzystać z infrastruktury Poczty Polskiej, by dostarczyć przesyłki klientom.
Co robiła Poczta? Zdaniem UOKiK od 2016 roku nadużywała pozycji i zaburzała konkurencję na rynku usług pocztowych. Na przykład wymagała od prywatnych operatorów pocztowych danych klientów. Dzięki temu mogła do nich docierać bezpośrednio i próbować ich "podbierać".
Na tym nie koniec. Każda współpraca z prywatnym operatorem była wyceniana indywidualnie. "Prywaciarze" byli więc w o tyle trudnej sytuacji, że nie mogli od razu podać swoim klientom ceny usługi, bo ta zależała od decyzji Poczty Polskiej. "Mogło to negatywnie wpływać na jego atrakcyjność jako partnera handlowego" - zwraca uwagę UOKiK.
"Ponadto kontrahent Poczty Polskiej musiał z góry dokładnie określić liczbę nadanych przesyłek w danym okresie rozliczeniowym. Jeżeli było ich mniej, nawet o jedną przesyłkę, cena na wszystkie mogła znacznie wzrosnąć" - czytamy w komunikacie UOKiK.
Prezes Tomasz Chróstny zobowiązał Pocztę Polską do zaprzestania tego typu praktyk.
- Dzięki konkurencji otrzymujemy towary i usługi lepszej jakości i w niższej cenie. Dlatego w interesie konsumentów i przedsiębiorców jest uczciwa rywalizacja wśród operatorów pocztowych. Tymczasem działania Poczty Polskiej mogły powodować marginalizację konkurentów na rynku niepowszechnych usług pocztowych - tłumaczy szef Urzędu.
W przeciwieństwie jednak do wielu innych podmiotów Poczta Polska nie została ukarana żadną karą finansową. A przypomnijmy, że na przykład Biedronka będzie musiała zapłacić za naruszenie przepisów aż 720 mln zł.