Minister Moskwa powiedziała, że Urząd Regulacji Energetyki ma zamrozić podwyżki taryfowych cen ciepła na maksymalnym poziomie 40 proc. Innymi słowy: o tyle maksymalnie wzrosną rachunki za ciepło, które są często wpisywanie do czynszu.
Jeśli taka podwyżka nie wystarczy, by pokryć koszty ciepłowni, otrzymają one rekompensaty z budżetu państwa. Ten sam mechanizm dotyczyć będzie mniejszych ciepłowni, których taryfy nie zatwierdza URE.
Jak pisaliśmy w money.pl, rachunki za systemowe ciepło już zaczęły rosnąć. I to czasem bardziej niż o 40 proc. Rafał Gawin, prezes URE, przekazał, że w takich sytuacjach "nadpłata" zostanie przeznaczona na poczet dalszych opłat.
Rząd dopłaci nie tylko do węgla. Są kwoty
Moskwa zaznaczyła, że podstawowym czynnikiem wpływającym na ceny ciepła jest cena surowca: gazu czy węgla.
- Bazując na cenie surowca za poprzedni sezon grzewczy określanej na marzec, przyjęliśmy próg akceptowalny na poziomie surowca, to jest ok. 60 proc., co nam się przekłada na taryfę w większości wypadków ok. 40 proc. podwyżki. I na tym poziomie mrozimy taryfę, czyli prezes URE nie będzie akceptował większej podwyżki – przekazała minister.
Dopłaty nie tylko do węgla. Dodatki do ogrzewania
Rząd szykuje także dopłaty dla Polaków, którzy ogrzewają domy innym źródłem niż węgiel. Odbiorcy poza systemem (ci, którzy nie korzystają z tzw. ciepła systemowego, czyli dostarczanego do budynków przez systemy miejskie) otrzymają od tysiąca zł do 3,9 tys. zł. Ci, którzy korzystają z pelletu - 3 tys. zł; drewna kawałkowego - 1 tys. zł; oleju - 2 tys. zł, a LPG - 500 zł.
Koszty wprowadzanej dodatkowej ochrony taryfowej dla budżetu państwa to ponad 9 mld zł. - Około 7 mld zł to ciepłownictwo nieindywidualne, czyli zarówno systemowe, jak i to mniejsze (...), a 2 mld zł to dodatki indywidualne wypłacane dla gospodarstw indywidualnych - powiedziała minister Moskwa.