Strona internetowa zachwalająca piramidę finansową jako inwestycję życia, e-sklep z bronią lub innymi towarami, na zakup których potrzebne jest zezwolenie bądź które w ogóle wyłączone są ze sprzedaży jako nielegalne? Dziś miesiącami mogą "wisieć" w sieci, bo choć różne instytucje dwoją się i troją, szybko usunąć ich nie sposób. Hamulcowym jest hostingodawca, czyli podmiot udostępniający miejsce na serwerze.
Nie bez przyczyny oszuści wybierają firmy zarejestrowane gdzieś na końcu świata: daje im to duża pewność, że wezwanie polskiego urzędu w żaden sposób nie zainteresuje usługodawcy.
W efekcie strony internetowe, które mogą wyrządzić wiele szkód, dostępne są jak gdyby nigdy nic, a policja i inne organy, konfrontowane z pytaniem, dlaczego nic z tym nie robią, mogą tylko bezradnie rozłożyć ręce.
I to ma się zmienić.
Jak informuje "Puls Biznesu", Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów we współpracy z kilkoma ministerstwami pracuje nad przepisami, które nie uzależniają usunięcia "szkodliwej" strony od zgody ani hostingodawcy, ani nawet sądu.
Wprawdzie w którymś momencie prac rozważano jednak wprowadzenie rodzaju bezpiecznika w postaci zgody sądu – tak by nikt nie mógł uczynić urzędnikom zarzutów, że nadużywają swojego prawa, lecz ostatecznie z tego zrezygnowano. Powód? Obawa, że nadmiernie wydłużyłoby to postępowanie i procedura tylko teoretycznie byłaby szybka.
- Możliwość blokowania stron internetowych i ich rejestr ma służyć szybkiej oraz sprawnej eliminacji skrajnie nieuczciwych przedsiębiorców, którzy swoją działalność gospodarczą zakładają wyłącznie w celu oszukania konsumentów – powiedział Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
To ma być ostateczność
W rozmowie z "PB" szef urzędu antymonopolowego zapewnił, że narzędzie polegające na blokowaniu stron będzie stosowane rzadko i ostrożnie, głównie też wobec firm spoza UE. " - Absolutnie nie zamierzamy paraliżować handlu internetowego czy utrudniać działalności uczciwym przedsiębiorcom, a jedynie skutecznie eliminować nieuczciwe praktyki" – zapewnił prezes UOKiK.
Dziś jedynym rodzajem kontroli urzędniczej nad stronami w sieci jest rejestr nielegalnych stron hazardowych. Zaczął działać w połowie 2017 r. To firmy dostarczające internet są zobligowane do zablokowania dostępu do witryn z rejestru i przekierowania na stronę internetową Ministerstwa Finansów. Jeśli tego nie zrobią, mogą liczyć się ze sporymi karami – do 500 tys. zł.