Zwolnienia w administracji, cięcia nagród kwartalnych – tak rząd chciał szukać oszczędności. Miesiąc temu Rada Ministrów podjęła niezbędną uchwałę w tej sprawie i strach padł na pracowników ZUS, NFZ, KRUS, ministerstw i urzędów wojewódzkich. Zgodnie z zapowiedziami rządu, zatrudnienie w nich miało się zmniejszyć o 10 proc. (choć były i zapowiedzi mówiące o tym, że ze stanowiskiem może się pożegnać co piąty zatrudniony).
Wygląda jednak na to, że rząd złagodził plany. Protestowały związki zawodowe – te działające w ZUS-ie przekonywały, że tarcza antykryzysowa nałożyła na urzędników dodatkowe obowiązki, więc przy zmniejszonej obsadzie osobowej realizacja wszystkich zadań ustawowych byłaby niemożliwa. Udało się, cięcia nie będzie.
- Obecnie nie są planowane zwolnienia w ZUS – potwierdził w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Zamiast zwalniać, dyrektorzy nie będą po prostu obsadzać wakatów. Rozstaną się także z pracownikami, którzy osiągnęli już wiek emerytalny i w związku z tym są finansowo zabezpieczeni.
- Są ministerstwa, w których pracuje dużo osób w wieku emerytalnym, niektórych z nich od dawna nikt nie widział na oczy i pewnie to tam będzie najwięcej zwolnień ‒ zauważył w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawą" urzędnik jednego z większych resortów.
Gdy chodzi o ministerstwa, to sytuacja pracowników działów merytorycznych i obsługowych (np. kadry, płace czy szefowie) przedstawia się różnie.
- Te drugie przy fuzji się dublują, więc w tym przypadku są możliwości redukcji, nawet jeśli dla obsługi większej jednostki potrzeba więcej urzędników ‒ powiedział w rozmowie z "DGP" inny pracownik ministerstwa. - Kiedy dochodzi do fuzji ministerstw i zmian w departamentach czy wydziałach, po drodze gdzieś "gubi” się ludzi.
To koniec dobrych wiadomości dla urzędników, bo rząd nie wycofuje się z likwidacji obligatoryjnych dziś nagród kwartalnych dla pracowników budżetówki. Dziś w niektórych urzędach taka premia uznaniowa wypłacana jest co kwartał i wynosi nawet ponad 1 tys. zł. Średnia to jednak kilkaset złotych – czytamy w "Gazecie Wyborczej".