Ustawa o obronie ojczyzny ledwie wyszła z parlamentu i uzyskała podpis prezydenta, a obóz rządzący już zdecydował się, że konieczna jest jej nowelizacja, na co zwracali uwagę posłowie opozycji w trakcie posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Poseł Radosław Fogiel (PiS) tłumaczył, że nowela "zasadniczo poszerza katalog źródeł finansowania".
Oprócz obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego wprowadzamy także możliwość używania także innych środków finansowych, takich jak kredyty i pożyczki. To umożliwi zróżnicowanie źródeł finansowania, ale da też większą elastyczność i efektywność wsparcia Funduszu, tak, by on w jak największym stopniu realizował to, co jest jego celem, czyli modernizacja i dozbrojenie polskiej armii – mówił rzecznik Prawa i Sprawiedliwości.
Nikt nie chce kupić obligacji BGK?
Cezary Tomczyk (KO) ocenił, że nowelizacja ustawy jest konieczna, ponieważ Bank Gospodarstwa Krajowego ma problem ze znalezieniem chętnych na swoje obligacje, które miały zasilić Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozumiemy, że jest problem z emisją obligacji przez BGK. Według informacji, które ja mam, BGK odwołało dwa przetargi na emisję akcji. To by znaczyło, że mało kto chce te obligacje kupować. W związku z tym szukacie innych źródeł finansowania, jak pożyczki i kredyty, by ten Fundusz zasilić – oceniał poseł Koalicji Obywatelskiej.
Podobnie pisała na Twitterze Izabela Leszczyna. Posłanka oceniła, że trzeba nowelizować ustawę, ponieważ "nie ma pieniędzy", "które miały finansować Siły Zbrojne".
Wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz jednak stwierdził, że to nieprawda. Podkreślał, że odwołane przetargi na obligacje BGK nie były związane z Funduszem Wsparcia Sił Zbrojnych. Obligacje w tym zakresie nie były jeszcze wprowadzone do obiegu.
Podobne stanowisko prezentuje BGK. "BGK emituje na rynku krajowym i zagranicznym obligacje na rzecz funduszy, które obsługuje w imieniu rządu, m.in. Krajowego Funduszu Drogowego (od 2004 r.), Funduszu Przeciwdziałania Covid-19 (od kwietnia 2020 r.) czy Funduszu Pomocy (od maja 2022). Kwota wyemitowanych przez BGK obligacji od 2020 r. wynosi ok. 145 mld zł. Emisje kierujemy do inwestorów profesjonalnych, głównie polskich i zagranicznych instytucji finansowych. Decyzje o emisji podejmujemy na podstawie bieżących i przyszłych potrzeb funduszy na środki, które są przekazywane na realizację poszczególnych zadań. Dodatkowo, co jest oczywiste, uwzględniamy sytuację rynkową i w zależności od tego, pozyskujemy środki, wykorzystując dostępne rynki i instrumenty" - pisze money.pl rzecznik BGK Anna Czyż.
Bank przyznaje, że obecna sytuacja na krajowym oraz światowym rynku kapitałowym nie sprzyja emisjom obligacji. Ale zaznacza, że dotyczy to wszystkich emitentów. "
Banki krajowe były dotychczas największym nabywcą obligacji BGK. Z uwagi na dużą liczbę kupionych już obligacji oraz spadku ich cen związanych z rosnącymi stopami rynkowymi obecnie banki ograniczają na nie popyt. Od dłuższego czasu obserwujemy także odpływ środków z krajowych funduszy dłużnych, które były dotychczas istotnym inwestorem na rynku obligacji. Podobna, niesprzyjająca emitentom sytuacja, utrzymuje się na rynkach zagranicznych. Doświadczeni emitenci, którzy mają wysokie ratingi kredytowe, mają trudności w plasowaniu emisji. Zmianę nastawienia inwestorów spowodowały: wojna w Ukrainie, podwyżki stóp procentowych, a obecnie wzmagają je obawy o spowolnienie gospodarcze i recesję" - dodaje rzecznik BGK.
Anna Czyż zapewnia, że niezależnie od tego, BGK pozyskuje środki z emisji na rzecz zarządzanych przez siebie funduszy. "W roku 2022 przeprowadziliśmy dwa przetargi obligacji na rzecz Funduszu Przeciwdziałania Covid-19 o łącznej wartości nominalnej 2,2 mld PLN. Z sukcesem przeprowadziliśmy benchmarkową emisję w EUR na rynku zagranicznym na kwotę 500 mln EUR oraz dodatkową emisję na kwotę 100 mln EUR" - dodaje.
Dodatkowe koszty dla budżetu
Cezary Tomczyk zaznaczał też, że w nowelizacji nie znalazł się zapis wymuszający przedstawienie sprawozdania odpowiedniej sejmowej komisji propozycji dodatkowego zasilenia Funduszu z budżetu państwa. – Mogliśmy przeczytać, że nowelizacja tego Funduszu nie powoduje kosztów po stronie budżetu państwa. Ale dodatkowe zasilenie Funduszu stworzy te koszty – punktował.
Nie zgodził się z nim wiceszef MON. – My tą nowelizacją nie zmieniamy samej struktury Funduszu Wsparcia, jego budżetowania, my tylko zmieniamy wewnątrz tego Funduszu źródła przychodu, które będą składały się na ten Fundusz. Jeżeli chodzi o globalną kwotę, to ona się nie zmienia – ocenił Wojciech Skurkiewicz.
Przypomniał też, że PiS chce zmienić konstytucję i wykreślić z jej progów zadłużenia kwestie finansowania obrony narodowej. Zaapelował do opozycji, by poparła tę propozycję.
Wiceprzewodniczący komisji Czesław Mroczek (KO) podkreślał z kolei, że plan wydatkowy nie określa, na co zostaną wydane pieniądze z Funduszu Wsparcia. – Chcecie wydatkować 60 mld zł Polaków i nie chcecie im powiedzieć, jaki sprzęt zakupicie i kiedy będzie on sprowadzony? – pytał obecnych na posiedzeniu członków MON.
W odpowiedzi Wojciech Skurkiewicz podkreślił, że Fundusz Wsparcia jest związany "nierozerwalnie" z Programem Rozwoju Sił Zbrojnych. – Nie możemy wydać, przekazać na inne cele środków niż na te w nim zawarte – stwierdził. Podkreślił przy tym, że modernizacja wojska i rozbudowa ochrony powietrznej państwa jest "kosztochłonna".
Kto pozyska środki z dozbrojenia armii?
Andrzej Rozenek (PPS) jednak nie był usatysfakcjonowany odpowiedzią wiceszefa MON i stwierdził, że nie jest jasne, na jakie cele trafią pieniądze z nowego Funduszu. Przypomniał przy tym o zakupie czołgów Abrams. Komisja Obrony Narodowej debatowała już po transakcji, ale nie opiniowała takiej propozycji.
Trzeba zastanowić się, co trzeba kupić, a potem kupować, a nie zachowywać się jak nastolatek w sklepie monopolowym, który kupuje, co tylko może – stwierdził poseł i dodał, że część z tych funduszy powinna zostać przeznaczona na zamówienia do polskich firm. – Na razie wszystkie zaliczki są przeznaczone na zakupy zagraniczne i to jest skandal – powiedział Andrzej Rozenek.
Wojciech Skurkiewicz jednak nie zgodził się z – jak sam stwierdził – ukrytym w tym pytaniu stwierdzeniem sugerującym, że PiS przyczynia się zniszczenia polskiego przemysłu obronnego. Podkreślał, że zamówienia na wyposażenie i sprzęt dla sił zbrojnych są "jednakowo lokowane w Stanach Zjednoczonych i w Polsce".
Jeżeli państwo przeanalizujecie te umowy, które były podpisywane te umowy, które były podpisywane od stycznia 2022 r., to zobaczycie, że to są miliardy złotych, które lokowaliśmy w polskim przemyśle, wpływając na jego rozwój. – mówił. – Rozumiem zacietrzewienie polityczne, opozycja ma do tego prawo, ale proszę, żeby państwo podchodzili też do tego racjonalnie – ocenił Wojciech Skurkiewicz.