Ustawa procedowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości nazwana została "wolnościową", gdyż - w założeniu - ma zwiększać wolność wypowiedzi w internecie. Przedstawiciele branży internetowej jednak alarmują, że ustawa ta będzie mieć dokładnie odwrotny skutek.
Ustawa resortu sprawiedliwości dubluje europejskie prawo
Pierwszym zarzutem sformułowanym przez osiem organizacji branżowych (które podpisały się pod otwartym listem), jest fakt, że projekt resortu Zbigniewa Ziobry pokrywa się w znacznej mierze z przepisami powstającymi w Brukseli. Na szczeblu unijnym trwają obecnie prace nad projektem Rozporządzenia Unii Europejskiej pt. "Akt o usługach cyfrowych" (AUC) i Kodeksem usług cyfrowych (DSA).
- Co więcej, uchwalenie AUC skutkować będzie automatycznym uchyleniem polskiej ustawy w zakresie, w jakim nie będzie ona zgodna z aktem unijnym - punktuje Xawery Konarski, Starszy Partner kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, cytowany w komunikacie IAB Polska.
Mecenas podkreśla, że wyjście przed szereg resortu sprawiedliwości w Polsce spowoduje "niepotrzebny bałagan prawny", którego koszty poniosą podmioty z branży internetowej, gdyż to one przez pewien czas będą musiały dostosowywać się do obu aktów prawnych.
Odpowiedzialny za projekt wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta jednak przekonuje na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", że szykowane unijne przepisy oraz te resortu sprawiedliwości "są ze sobą częściowo związane, ale nie w pełni zależne". Dodaje, że Polska potrzebuje już dziś przepisów w kwestii wolności w sieci.
Czym są treści bezprawne?
Projekt ustawy wolnościowej zakłada również, że właściciele serwisów nie będą mogli kasować treści i blokować kont użytkowników, jeżeli zamieszczone przez nich treści nie naruszają polskiego prawa. W przypadku usunięcia treści lub zablokowania konta użytkownik będzie mógł odwołać się do władz serwisu, a jeżeli ten w ciągu dwóch dni wyda odmowną decyzję, to następnym krokiem będzie skierowanie sprawy do sądu, który będzie mieć tydzień na rozpoznanie sprawy.
Przedstawiciele organizacji branżowych ostrzegają, że resort sprawiedliwości nie podkreślił, czym są treści, których publikacja narusza polskie prawo. A za ewentualne bezpodstawne usunięcie właścicielom serwisów internetowych grożą ogromne kary finansowe. Zdaniem autorów listu otwartego tak sformułowane prawo sprawi, że zwiększy się skala rozpowszechniania w polskim internecie treści szkodliwych.
- Należy bowiem założyć, że administratorzy serwisów nie będą podejmowali ryzyka usuwania "granicznych" treści tj. treści szkodliwych, ale odnośnie których nie ma pewności, czy są one również bezprawne - ostrzega Xawery Konarski.
Kolejny regulator
Projekt ustawy wolnościowej przewiduje również powołanie regulatora polskiego internetu - Rady Wolności Słowa. Xawery Konarski zarzuca autorom projektu, że nie przeprowadzili w tej kwestii żadnej debaty. Rodzi się też ryzyko, że zaistnieje kolizja między kompetencjami nowej Rady z "innymi regulatorami odpowiadającymi za ochronę praw i wolności w Polsce (np. KRRiT)".
Spory sprzeciw budzi powołanie nowej instytucji tzw. ślepych pozwów (SLAPP). "Ktoś, kogo dobra osobiste zostaną naruszone w internecie przez nieznaną mu osobę, będzie mógł złożyć pozew o ochronę tych dóbr bez wskazania danych pozwanego. Do skutecznego wniesienia do sądu pozwu wystarczy wskazanie adresu URL, pod którym zostały opublikowane obraźliwe treści, daty i godziny publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika" - czytamy na stronie MS. Resort zapewnia, że uwzględnił w tej kwestii uwagi Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Dotychczasowe doświadczenia związane ze SLAPP pokazują, że bardzo często są one wykorzystywane jako sposób działania przeciwko dziennikarzom czy aktywistom społecznym, którzy sprzeciwiają się rządowej polityce. W krajach demokratycznych uznaje się, iż jest to narzędzie do wywoływania tzw. efektu mrożącego - zwraca uwagę Emil Muciński, wiceprezes Business Centre Club.
- Dodając do tego nieprecyzyjne definicje, kary pieniężne w wysokości do 50 mln zł oraz nowy twór prawny Radę Wolności Słowa, z możliwością odwołania się od jej decyzji do… Rady Wolności Słowa, mamy kolejny projekt legislacyjny, który nie rozwija rynku, lecz nadmiernie go krępuje - dodaje.
List otwarty podpisali reprezentanci: Business Centre Club, Cyfrowej Polski, IAA Polska, IAB Polska, Izby Wydawców Prasy, Konfederacji Lewiatan, Krajowej Izby Gospodarczej, Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Projekt ustawy o wolności słowa Ministerstwo Sprawiedliwości na swoich stronach nazywa "przełomowym". Sam resort zresztą nadał mu nazwę "ustawy wolnościowej". W komunikacie szef MS Zbigniew Ziobro przekonuje, że ofiarami "ideologicznych zapędów cenzorskich" właścicieli największych serwisów społecznościowych padają przedstawiciele rozmaitych środowisk działających w Polsce.