Eksperci w rozmowie z "DGP" przyznają, że do polskich sądów nie trafiła jeszcze sprawa dot. mobbingu czy molestowania seksualnego przy pomocy emotikonek oraz znaków interpunkcyjnych. Tego typu oskarżenia pojawiają się jednak na zachodnich wokandach. Stąd wniosek, że prędzej czy później będą stawiane również w Polsce.
Problem pojawił się w związku z popularyzacją pracy zdalnej po pandemii COVID-19, która wymusza komunikację z i między pracownikami przy pomocy komunikatorów.
- Coraz częściej menedżerowie z różnych firm dopytują się w czasie szkoleń, czy właściwie komunikują się z podległymi im pracownikami podczas spotkań online czy za pomocą komunikatorów - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Piotr Wojciechowski, ekspert z zakresu prawa pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakich emotikon unikać w komunikacji służbowej?
Eksperci ostrzegają, że w komunikacji niewerbalnej "bardzo łatwo" o zarzuty molestowania seksualnego lub mobbingu. Problemy może sprawić np. nadmierne stosowanie wykrzykników.
- Jeden stanowi dopuszczalne podkreślenie wagi wypowiedzi, dwa to wzmocnienie komunikatu. Ale trzy wykrzykniki i więcej mogą być odebrane negatywnie przez adresata wypowiedzi, jako reprymenda. Jeśli taka reprymenda pojawi się na kanale komunikacyjnym widocznym dla całego zespołu pracowników, może być uznana za element mobbingu - wyjaśnia Wojciechowski.
W komunikacji wewnątrz firmy należy być również bardzo ostrożnym w doborze emotikonek. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że symbole mogą być odbierane na kompletnie różne sposoby. Zwłaszcza jeśli komunikują się osoby z różnych pokoleń.
Bartosz Tomanek, adwokat i partner zarządzający biurem w Gdańsku kancelarii PSC | Littler, wskazuje w rozmowie z "DGP", że dla jednych uśmiech z "puszczeniem oka" może być np. uznany za zachętę do flirtu. Tak samo, jak wysłanie m.in. ogórka, bakłażanu czy donuta. - Wysyłanie takich emotikonów to prosta recepta na problemy w pracy - ocenia mecenas.