Mieszkanie w starej kamienicy w Oleśnicy od czterech lat nie jest zamieszkałe. Właściciel od czasu do czasu przyjedzie sprawdzić sytuację, czasem zagrzeje wodę w czajniku elektrycznym, zaświeci światło.
Mieszka gdzie indziej i do tej pory nie zwracał specjalnie uwagi na szczegóły w rachunkach. Płacił i tyle. Jednak kiedy przyszło mu rozliczenie, w oczy rzuciła mu się pewna kwestia.
Rachunek na ponad 50 zł
- Wysokość rachunku zwróciła moją uwagę. Do tej pory były niższe. Przyjrzałem się więc zużyciu energii w mieszkaniu, którego nie używam. Okazało się, że przez 3 miesiące zużyłem prądu za 3,70 zł, ale rachunek opiewał na 54,42 zł - dziwi się pan Robert.
Jak to możliwe? Niestety, samo zużycie prądu to jedynie część opłaty, którą musi ponieść właściciel mieszkania. Dochodzą do tego podatki, opłaty i abonamenty. Tyle w sumie kosztuje możliwość skorzystania z energii od dystrybutora.
Pan Robert nie ukrywa, że jest zaskoczony wysokością rachunku za prąd, którego właściwie nie używał.
- Stałą temperaturę w mieszkaniu utrzymuje piec. Uruchamiany jest najwyżej raz na tydzień, i to w chłodniejsze dni. Dlatego faktura na ponad 50 zł wydała mi się absurdem - stwierdza.
Za co właściwie płacimy?
Co znajduje się w cenie prądu? Pierwsze trzy wiersze to faktyczne zużycie. Kolejne 14 pozycji to już dodatkowe opłaty. Niektóre naliczane są dopiero od niedawna.
Najnowszą pozycją na rachunku jest opłata mocowa, którą można nazwać opłatą za utrzymanie bezpieczeństwa energetycznego. Jej wysokość ustala URE. W rachunku Roberta wyniosła ona nieco ponad 9 zł.
W 2021 r. do rachunku jest też doliczana opłata OZE, przeznaczona na pokrycie kosztów wsparcia dla odnawialnych źródeł energii. Od początku nalicza się jej 2,20 zł za MWh netto, czyli 2,7 zł za MWh brutto. Dla pana Roberta to nieodczuwalny koszt, bo w jego przypadku za 3 miesiące wyniosła zaledwie 1 gr.
W rachunku znajdziemy też opłatę dystrybucyjną zmienną, która związana jest z kosztami dystrybucji energii elektrycznej. Ich wysokość uzależniona jest od ilości pobranej energii z sieci.
Podobnie opłata kogeneracyjna naliczana jest od zużycia. Czym ona jest? To cena, jaką płacimy za dostępność energii elektrycznej z, jak przekonuje URE, wysokosprawnej kogeneracji w krajowym systemie elektroenergetycznym. Mówić wprost, płacimy za modernizację.
Kosztem jest też utrzymanie urządzeń energetycznych. Ponosi je operator, ale my musimy się dorzucać. Rachunek zależy od rodzaju licznika. W tym wypadku jest to licznik jednofazowy, a opłata wynosi tu w sumie 24,58 zł za cały okres.
W rachunku jest jeszcze zawarty tzw. abonament. Co to takiego? To właściwie cena za obsługę klienta, a więc np. odczyty liczników, rozliczanie rachunków czy wszelkie koszty dostarczania korespondencji.
Jednak nie tylko kolejne pozycje opłat sprawiają, że za prąd płacimy więcej. Jak wyjaśniał w programie "Money. To się liczy" Bartłomiej Derski, ekspert portalu wysokienapiecie.pl, od stycznia zdecydowana większość gospodarstw domowych w Polsce będzie płacić o kilka złotych miesięcznie więcej, wzrosły bowiem ceny samej energii elektrycznej.
- W ciągu roku uzbiera się więc kilkaset złotych - podliczył. Jak dodał, w przyszłym roku trzeba spodziewać się tego samego. - Początek tego roku ze względu na mrozy był bardzo drogi, więc kontrakty zawierane na przyszły rok były kosztowne. Bardzo prawdopodobne, że w przyszłym roku znowu zobaczymy kilkuprocentowy wzrost na rachunkach za energię elektryczną dla gospodarstw domowych - przestrzegał.