Europejskie media, ilustrując problemy europejskich portów lotniczych, informują o chaosie, wielogodzinnych kolejkach do odpraw, odwoływanych lotach. W tym kontekście często jako przykład podają amsterdamskie lotnisko Schiphol. Trzeci pod względem liczby przewiezionych pasażerów port na świecie od tygodni nie może poradzić sobie z brakami kadrowymi i kolejnymi strajkami.
Doszło do tego, że niektóre linie lotnicze zapowiedziały przeniesienie części operacji lotniczych do lotnisk w innych częściach kraju, lub nawet do sąsiednich Niemiec. Corendon zdecydował o przeniesieniu 150 lotów na lotnisko w Rotterdamie, Easyjet przekazał w ubiegłotygodniowym komunikacie prasowym, że również zredukuje liczbę operacji z Schoiphol. Należąca do KLM i Air France linia Transavia poinformowała w środę, że w okresie wakacyjnym anuluje 240 lotów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister finansów Sigrid Kaag powiedziała ostatnio, że nie będzie ryzykowała wylotu na wakacje z Schiphol. Jej kolega z rządu minister infrastruktury Mark Harbers jak antidotum na problemy stołecznego lotniska nakazał mu w piątek zmniejszenie liczby lotów do 440 tys. rocznie, o 100 tys. mniej niż obecnie.
Decyzja ministra spotkała się z natychmiastowym protestem. W sobotę rada zakładowa linii lotniczej KLM nazwała ją "szkodliwą dla kraju i jego gospodarki".
- Biznes przeniesie się do portów lotniczych w innych krajach – powiedział Daan Lenderink z Schiphol Travel International, cytowany przez dziennik "De Telegraaf".
VNO-NCW, największa organizacja pracodawców w Niderlandach, wyraziła swoje "poważne zaniepokojenie" w wydanym w weekend oświadczeniu. - Niderlandy nie mogą tracić połączeń z innymi ośrodkami gospodarczymi, to jest nasz atut w konkurencji z innymi krajami – napisano w komunikacie VNO-NCW