- Nie wiem, czego mam się spodziewać. Przybyłem, zgodnie z tym co obiecałem, bo uważam, że trzeba szanować instytucje państwa - powiedział Daniel Obajtek dziennikarzom, wchodząc na posiedzenie komisji śledczej ds. afery wizowej, która bada nadużycia, zaniedbania i zaniechania w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce od 12 listopada 2019 r. do 20 listopada 2023 r.
Posłowie koalicji rządzącej oceniali ją jako "najpoważniejszą aferę, do jakiej doszło w Polsce w ciągu ośmiu lat rządów PiS". Zdaniem posłanki Aleksandry Leo z Polski 2050 afera wizowa miała "narażać bezpieczeństwo obywateli Polski". Komisję powołano w grudniu 2023 roku.
Według komisji miało dojść do nieprawidłowości przy wydawaniu wiz w polskich placówkach dyplomatycznych w: Hongkongu, Tajwanie, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach, Katarze oraz Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Daniel Obajtek przed komisją śledczą. "Nie ja powinienem tu siedzieć"
- Tak naprawdę nie ja powinienem tu dziś siedzieć, z jednej prostej przyczyny: Orlen ani prezes Orlenu nie zajmował się nielegalnymi imigrantami. Takie inwestycje są wykonywane zgodnie ze standardami międzynarodowymi - powiedział Daniel Obajtek na początku przesłuchania w ramach swobodnej wypowiedzi. Przetarg na realizację inwestycji Olefiny III wygrało koreańsko-hiszpańskie konsorcjum, a jej wartość to 25 mld zł.
- Mój pobyt tutaj pokazuje, że powinien tu siedzieć prezes Hyundaia. Przewodniczący komisji powinien wysłać do Seulu polską policję, by ściągnąć pana prezesa - dodał Obajtek, mówiąc, że odpowiedzialność za inwestycję ponosi konsorcjum, nie sam Orlen.
Przewodniczący przerwał mu, zwracając uwagę, że "nie będzie pouczał, kogo komisja ma wezwać". - Nie powiedziałem nic, co jest nieprawdą - zapewniał Obajtek, przekonując, że konieczny jest szerszy kontekst patrzenia na "największą petrochemiczną inwestycję w Europie".
- To jest skandal, żeby mylić nielegalnych imigrantów z pracownikami, którzy pracują. To tak, jakby Polaków pracujących za granicą, nazywać nielegalnymi imigrantami - przekonywał Obajtek.
Jego swobodną wypowiedź przerwał przewodniczący komisji, przekonując, że wykracza ona poza zakres zaplanowanego na wtorek przesłuchania Obajtka w charakterze świadka. Obajtek mówił bowiem o kondycji Orlenu i konkurencji z gigantami rynku paliwowego. Podkreślał "strategiczne znaczenie" tej inwestycji dla Polski i całego regionu.
Nie jest celem tej komisji ustalenie, czy inwestycja Olefiny III była celowa, czy niecelowa, czy służy, czy nie służy. Komisja bada kwestię legalności pobytu - powiedział poseł Marek Sowa.
Obajtek podkreślił, że inwestycja była realizowana w procedurze "zaprojektuj i wybuduj", aby minimalizować ryzyko. - Strona, czyli Orlen, nie ponosi żadnej odpowiedzialności na zatrudnienie pracowników. Jeśli chodzi o legalność pracy, odpowiedzialność ponoszą inspekcje pracy, które mają wstęp na każdą taką inwestycję - dodał.
Pytany był, czy on sam lub Orlen ubiegał się o uruchomienie szybkiej ścieżki wizowej dla pracujących przy inwestycji Olefiny III. - Nie przypominam sobie, być może również starali się o to. Ale to są normalne procedury - odpowiedział Obajtek. Stwierdził, że nie zna odpowiedzialnego za strategiczne inwestycje dyrektora Marcina Kopera, bo koncern zatrudniał tysiące dyrektorów.
Dopytywany o liczbę pracowników na inwestycji Olefiny III, mówił, że nie da się tego precyzyjnie policzyć, bo było to wiele przedsięwzięć i infrastruktura towarzysząca, ale łącznie pracowało tam "paręnaście tysięcy ludzi".
"Obóz w Starej Białej". Pytania o warunki zatrudnienia na budowie Olefiny III
Obajtkowi pokazano zdjęcia "hotelu pracowniczego" dla zatrudnionych na budowie w Płocku. Przewodniczący komisji nazwał miasteczko "obozem w Starej Białej". Były prezes Orlenu przekonywał, że część pracowników Hyundaia kwaterowano w hotelach.
Najlepiej zaorać wszystkie inwestycje i podpisać dostawy z niemieckimi firmami na dostawy petrochemii - oburzył się Obajtek.
Świadek został zapytany, czy wie, jaki jest minimalny metraż na osobę w Polsce. - Panie przewodniczący, błagam, niech się pan przestanie kompromitować. Czy jak pan idzie na targ i kupuje owoce, to pyta pan, kto je zbierał? Powinien pan pogratulować nam tej inwestycji i powiedzieć "budujecie silną, zdrową gospodarkę" - odparł Obajtek, po czym jego mikrofon został wyłączony.
Przewodniczący komisji pytał o rozmowy z kierownictwem resortu spraw zagranicznych na temat szybkiej ścieżki wizowej. - Nigdy nie rozmawiałem, ale takie ścieżki stosuje się we wszystkich krajach Unii Europejskiej przy takich inwestycjach. Z ministrem Wawrzykiem nigdy się nie widziałem. I z Hamasem też się nie widziałem, panie przewodniczący - powiedział Obajtek.
Moim obowiązkiem było, żeby ta inwestycja była szybko dokończona i żebyśmy nie kontraktowali petrochemii w Niemczech. I dbanie o polską gospodarkę i nie mogę się doczekać tych paliw po 5,19 zł - dodał.
Pytany o zatrudnianie obcokrajowców, Obajtek podkreślał, że Orlen dbał o to, by w projekcie uczestniczyły także polskie firmy. - Tysiące ludzi mają pracę, nie tylko na tej inwestycji - zapewniał. Dopytywany o liczbę obcokrajowców, wyliczał, że "parę tysięcy ludzi", a ich liczba miała się zmieniać, także w zależności od sytuacji na rynku pracy.
Obajtkowi pokazano fragment reportażu o warunkach pracy i mieszkania w miasteczku pracowniczym pod Płockiem. - Ten film był nakręcony 2 maja 2024 r., gdzie od czterech miesięcy nie byłem już prezesem. Proszę zaprosić prezesa Krawca generalnie tu i pokazać mu ten film - bronił się były prezes Orlenu.
Kto w imieniu Orlenu osobiście nadzorował tę inwestycję - było kolejnym z pytań zadanych podczas przesłuchania Daniela Obajtka. Członkowie komisji podkreślali, że chodzi im o imię i nazwisko konkretnej osoby. - Chcę odpowiedzieć na to pytanie, ale do tego jest potrzebny ład korporacyjny. Zgodnie z nim za proces inwestycyjny odpowiedzialny jest członek zarządu ds. inwestycji - mówił świadek.
Obajtek: to nie był obóz pracy
Obajtek przekonywał, że przy inwestycjach za 25 mld zł "normalną rzeczą" są przesunięcia w harmonogramie, a także zatrudnienia pracowników z zagranicy, "bo trudno, żebyśmy mieli wszystkie kompetencje" do jej realizacji.
- Jak biorę firmę do budowy domu, to nie muszę sprawdzać, czy jej pracownik ma umowę o pracę. Jako inwestor mam prawo pilnować, jak wykonują pracę, czyli robią mój własny dom, ale kwestie administracyjne są po stronie wykonawcy. Od tego mam kierownika budowy, ale i instytucje państwa - stwierdził poseł Daniel Milewski z PiS, wiceprzewodniczący komisji, rozpoczynając swoją część przesłuchania świadka. - Ten człowiek był prezesem Orlenu, a nie kwatermistrzem Hyundaia - dodał.
Dopytywany był, czy Orlen ingerował w to, kto będzie zatrudniany na terenie Olefin III. - Orlen nie miał wpływu, kto jest ściągany do pracy, bo przejąłby w ten sposób część odpowiedzialności - wskazywał Obajtek.
Kolejne z pytań dotyczyło tego, czy na terenie inwestycji mógł pracować ktoś bez zalegalizowanego pobytu i pozwolenia na pracę w Polsce. - Takie kwestie sprawdza nadzór ze strony Hyundaia. Jeśli któryś wykonawca dopuścił się tego, nie mieliśmy możliwości weryfikacji tego. Od tego są inspekcje, Orlen nie miał takich uprawnień, nie możemy nawet kogoś wylegitymować. Gdy wchodzę na inwestycję, którą przekazałem Hyundaiowi, jak mogę kogoś legitymować? - odpowiedział Obajtek.
Posłanka Polski 2050 Aleksandra Leo dopytywała o doniesienia medialne, mówiące o "obozie pracy" pod Płockiem na inwestycji Orlenu i czy Obajtkowi jako prezesowi, warunki pracy tam były obojętne.
- Nie było mi to obojętne. To nie był żaden obóz pracy. Jeździłem na tę inwestycję. Wszędzie tak inwestycje wyglądają. To są warunki, gdzie wszelkie inspekcje miały wstęp i do Orlenu nigdy nie spłynęły. Takie kontenery są normalnymi kontenerami - dodał.
Orlen polityczny? "Musi mieć kontakt z władzą"
Podczas przesłuchania powtarzały się pytania o kontakty i rozmowy z politykami ws. wiz. Obajtek bronił się przed zarzutem, że "Orlen jest polityczny". Jak mówił, rozmowy z politykami się odbywały.
- Musi Orlen mieć kontakt z władzą, która zarządza krajem, bo to jest bezpieczeństwo i dyplomacja. Kontakt z premierem czy MSWiA musi być, bo bez tego nie ma przepływu informacji o gospodarce. Ale nikt nikogo nie zmuszał do tego, by ktoś komuś wizę dał nielegalnie - zapewniał były prezes Orlenu.
Czy pion bezpieczeństwa alarmował, że uproszczona procedura wizowa, bez osobistego stawiennictwa, stwarza ryzyko przedostania się na teren inwestycji "strategicznej z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa pracowników niepożądanych". - Tak, takie ryzyka zdefiniowaliśmy. Chodziło o zabezpieczenie mieszkańców Płocka, nie tylko inwestycji. Bałem się, że może dojść do niepożądanych rzeczy i ktoś obarczy winą nas. Mieliśmy kontakt z policją. Zainwestowaliśmy parędziesiąt milionów w przebudowę dróg, by spełnić zadanie społeczne. Doposażyliśmy policję w radiowozy i sprzęt - wyliczał Obajtek.
Obajtek: byłem zapewniany, że prawo pracy jest szanowane
Były prezes Orlenu był pytany o to, czy projekt Olefiny III dało się wykonać, zgodnie z polskim prawem pracy w założonym budżecie. - Ten projekt emancypował. Założenia były zdecydowanie mniejsze, potem rozszerzyliśmy część zakresu z logistyką. Od projektowania do wykonania jest około pięciu-sześciu lat. Nie były brane pod uwagę inne inwestycje - stwierdził.
Na uwagę posła Macieja Koniecznego, czy byłby wykonalny, gdyby wszyscy mieli umowy o pracę, prawo do urlopów i płatnych zwolnień L4.
- Ależ oczywiście. Ci ludzie mieli umowy o pracę, byli zatrudnieni, nie ma żadnego dowodu, to są doniesienia medialne - przekonywał Obajtek. Poseł zwrócił uwagę, że były doniesienia i świadectwa o zatrudnianiu ludzi na czarno. - Zwracałem na to uwagę i mówiłem pani prezes Hyundaia, żeby szanować prawo pracy. Byłem zapewniany, że prawo pracy jest szanowane - stwierdził.
- Interesowałem się Polakami i polskimi firmami. Nie wiem, na jakich warunkach zatrudniani byli inni. Tam pracowało 50-60 proc. Polaków. To nie jest kwestia tylko instalacji, przy takim procesie cała infrastruktura to są następne, sądzę, że 70 proc. Polaków pracowało - mówił dalej.
- Pan prezes bardzo wygodnie przechodzi od "nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za pracowników" do "doglądałem tej inwestycji i sprawdzałem, czy kontenery są wygodne" - zauważył poseł Konieczny z Lewicy Razem.
- Prezes Obajtek ma się zająć rozwojem polskiej gospodarki i polskiego czempiona. Ale prezes Obajtek nie liczy ludzi na inwestycji, za którą kto inny odpowiada - odpowiedział Obajtek. Dodał, że media, które donosiły o warunkach pracy pod Płockiem, "nie są dla niego wiarygodne". - Czy widział pan protesty pracowników w Orlenie? Prawo pracy było dla mnie święte. Nie byłem odpowiedzialny za pracowników Hyundaia - podkreślił.
Obajtek dopytywany był o to, czy kontenery wykorzystywane w miasteczku modułowym, powstały w Polsce. - Częściowo tak, ale trudno określić, ile podzespołów powstaje w Polsce. Musiały spełnić normy, bez tego nie ma możliwości odebrania takiego miasteczka - odpowiedział na pytanie posła Piotra Kalety z PiS.
"Nie wiem, po co przyszedłem". Obajtek o niemieckich interesach
- Oczywiście, że inwestycja w Olefiny zagrażała interesom niemieckim - stwierdził Daniel Obajtek, odpowiadając na pytanie Kalety, które przewodniczący komisji postanowił uchylić. - Na to czekaliśmy, dałeś się podejść, Marku - stwierdził poseł z PiS.
Poseł Paweł Szrot z PiS zapytał, czy bez udziału pracowników sezonowych, inwestycja w Olefiny III mogłaby zostać zrealizowana. - Nie, nie powstałaby taka inwestycja - odpowiedział Obajtek.
Gdy przyszedłem na komisję, myślałem, że ściągniecie państwo z inspekcji pracy i organów państwa dane, pokażecie dokumenty, że te prawa są tam łamane, a my mówimy o doniesieniach medialnych. Nie widziałem żadnego dokumentu z instytucji państwowych, że jest tam łamane prawo. Rozmawiamy o czymś, co jest kreowane w przestrzeni medialnej - przekonywał były prezes Orlenu.
- Nie wiem, po co tutaj przyszedłem. Przez wzywanie ludzi, którzy nie mają z pewnymi rzeczami nic wspólnego, żaden menedżer nie będzie podejmował żadnych decyzji strategicznych. Muszę przychodzić i tłumaczyć się z czegoś, co robiliśmy dla dobra gospodarki. Moje tłumaczenie powinno być przed radą nadzorczą i akcjonariuszami. Od takich działań są instytucje i organy państwa. Myślałem, że zobaczę tu dokumenty... - podkreślił.
Do czterech razy sztuka. Tak komisja próbowała przesłuchać Obajtka
To było czwarte podejście do przesłuchania byłego szefa Orlenu przez komisję, która chce Danielowi Obajtkowi zadać pytania dotyczące zatrudniania obcokrajowców przy głośnej inwestycji spółki - Olefiny III.
Ze strony Koalicji Obywatelskiej padają zarzuty, że dochodziło do nieprawidłowości podczas "ściągania" pracowników przez dwie spółki z udziałem Skarbu Państwa - Orlen i Grupę Azoty.
Według Michała Szczerby, do niedawna szefa komisji ds. afery wizowej, osoby wskazywane przez obie te spółki otrzymywały wizy jako przyszli pracownicy inwestycji, a jednocześnie duża część tych osób albo w ogóle nie pojawiała się w Polsce, albo w miejscu pracy.
Nowy przewodniczący komisji Marek Sowa poinformował, że Daniel Obajtek odebrał wezwanie i powinien stawić się we wtorek na przesłuchaniu.
Obajtek trzykrotnie nie pojawił się na posiedzeniu komisji, tłumacząc to prowadzeniem kampanii wyborczej do PE. Po wyborach do europarlamentu deklarował, że jeśli komisja nadal będzie chciała go wezwać, to na przesłuchanie przybędzie.
Komisja ds. afery wizowej. Kogo jeszcze przesłucha?
We wtorek komisja planuje przesłuchanie jeszcze dwóch osób: Pawła Majewskiego i Macieja Lisowskiego.
Paweł Majewski był zastępcą dyrektora biura prawnego i zarządzania zgodnością MSZ. Nadzorował wizytację placówki w Mumbaju po tym, jak konsulowie odmówili wydania wiz dla grupy 83 osób podających się za filmowców.
Maciej Lisowski jest prezesem agencji zatrudnienia i szefem fundacji Lex Nostra. Był też asystentem społecznym byłego wiceministra rolnictwa Lecha Kołakowskiego.
Z prac komisji śledczej wynika, że Kołakowski interweniował w sprawie wiz dla osób z zezwoleniem na pracę wydanych na wniosek agencji zatrudnienia Lisowskiego. Kołakowski podnajmował od niego za 50 zł miesięcznie lokal na biuro poselskie. Lisowski zajmował się też sprawami poselskimi Kołakowskiego. Były wiceminister zapewnił przed komisją, że nie miał żadnych korzyści za pomoc w uzyskiwaniu wiz.