Sprzedaż aktywów Lotosu poniżej ich rynkowej wartości to jeden z najpoważniejszych zarzutów wobec fuzji z Orlenem przeprowadzonej pod wodzą Daniela Obajtka. Aby mogła spełnić się wizja połączenia dwóch koncernów, Komisja Europejska narzuciła środki zaradcze - sprzedaż 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej, stacji paliw pod szyldem Lotosu, hurtowej części jego biznesu i logistyki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Orlen odrzuca zarzuty
Na konto Orlenu z tego tytułu trafiło około 5 mld zł. Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że to kwota o połowę niższa, niż wynikałoby z wartości rynkowej. Z dokumentów, do których dotarł serwis, wynika, że doradcy Orlenu wiedzieli, że sprzedawana część Lotosu warta jest więcej.
"Z dokumentów, które poznaliśmy, wynika, że szacunkowa średnia wartość zbywanego biznesu Lotosu wynosiła około 8,2 mld zł. Rozpiętość przedziału wycen wynosiła od 6,6 mld zł do 9,9 mld zł. Więc nawet najniższe wyceny przygotowane przez doradców Orlenu, pokazywały, że aktywa gdańskiej spółki są więcej warte, niż uzyskał za nie przy sprzedaży Orlen" - napisał Business Insider Polska.
Wyceny sporządzone przez doradców wynajętych przez Orlen trafiły w ręce zarządu spółki na początku stycznia 2022 r. Kluczowymi doradcami byli EY oraz Pekao Investment Banking.
Orlen w ostatnich dniach prezesury Daniela Obajtka odrzucił wszystkie zarzuty, jakie wobec fuzji postawiła Najwyższa Izba Kontroli.