"Maseczki z dostawą z Francji"! "Maseczki z dostawą z Hiszpanii"! "Maseczki z dostawą z Polski"! "Maseczki z Chin"! Grupy zrzeszające kupujących na chińskich serwisach sprzedażowych są zalane takimi ogłoszeniami. Trwa prawdziwy maseczkowy szał.
Chętni do kupowania są nie tylko Polacy. Szczęścia szukają przedstawiciele firm, a nawet… przedstawiciele ochotniczych straży pożarnych. Ich wpisy można bez problemu znaleźć w sieci. Piszą wprost - potrzebujemy sprzętu dla strażaków, gdzie znajdziemy odpowiednie aukcje?
Do zakupów w Azji wystartowały również niektóre placówki medyczne, a nawet szpitale. Skoro sprzętu nie można dostać w hurtowni w Polsce, to producent wydaje się najlepszym kierunkiem. Może się okazać, że to błąd. Zanim chętni sięgną po towar z Chin, powinni wiedzieć - na tamtejszym rynku pojawiła się masa niecertyfikowanych produktów.
Część sprzętu ma po prostu podrabiane dokumenty. Część nie ma żadnych papierów. Firmy z tego regionu doskonale zdają sobie sprawę, jak duże zainteresowanie jest związane z niektórymi produktami. I jak dużo można zarobić. Za biznes biorą się też naciągacze.
Efekt? Dokumenty, przerobione w najprostszych programach graficznych, mają świadczyć o dobrej jakości produktów. Bez papierów zakupy utkną na granicy, a pieniądze po prostu przepadną.
- W ciągu jednego dnia dostałem od kilku niezależnych chiński firm niemal identyczne certyfikat zgodności dla maseczek higienicznych. Wystarczyło się przyjrzeć, by wiedzieć, jak niska jest wiarygodność takich dokumentów. Nie ma szans, by polskie służby celne nie zakwestionowały takich papierów, a wtedy sprzęt zamawiany z Azji nie zostanie wpuszczony do Polski - ostrzega Bartosz Michalak, prezes Poland Hong Kong Business Association. Od lat Michalak wspiera firmy robiące biznesy w odległej Azji.
O fałszowaniu nie chce mówić, ale jak podkreśla - część dokumentów na pierwszy rzut oka ma wyraźnie niską wiarygodność. I faktycznie niektóre wyglądają niczym przerabiane w pośpiechu w prostych programach graficznych. W sieci bez problemu można odnaleźć wzory dokumentów. A stąd do fałszowania niedaleko.
Jego zdaniem to może być spora pułapka dla szpitali i innych instytucji, które na własną rękę chcą sprowadzać wyposażenie, głównie maseczki i kombinezony, z Chin. W kolejce po produkty do ochrony pracowników są też w tej chwili te branże, które nie przestały działać.
- Maseczkami z Azji interesują się firmy kurierskie i usługowe oraz serwisowe. Dostajemy w tej sprawie sporo zapytań, odzywają się też znajomi prowadzący różne firmy. Chcą przygotować pracowników jak najlepiej, ale brakuje sprzętu. Dlatego niektórzy kierują się bezpośrednio do Chin, gdzie są produkowane takie rzeczy - mówi ekspert rynku chińskiego.
Zanim jednak ktoś wybierze się na zakupu wprost z chińskiej fabryki, powinien poznać procedury. I upewnić się, że nie kupuje kota w worku. Ci, którzy handlują z firmami w Chinach od lat, doskonale wiedzą, jakie procedury muszą przejść towary sprowadzone stamtąd. Ci, którzy robią to pierwszy raz, mogą stracić pieniądze.
Jak wyjaśnia Michalak, by jakikolwiek produkt został dopuszczony do dalszej sprzedaży w Unii Europejskiej (a pochodzi na przykład z Azji), musi mieć certyfikat CE. - To nic innego jak deklaracja zgodności z przepisami unijnymi i wymogami dotyczącymi jakości. Każdy produkt takie dokumenty musi mieć, czy to suszarka, czy to maseczki higieniczne - dodaje.
Jak wyjaśnia, certyfikowaniem zajmują się akredytowane laboratoria. Sprawdzają większość parametrów sprzętu - skład chemiczny, zawartość poszczególnych substancji. Na dokumentach, które trafiły do Michalaka, pojawiają się laboratoria, których… nie sposób odnaleźć. A to pierwszy i najprostszy sposób weryfikacji.
Jak wyjaśnia prezes Poland Hong Kong Business Association, brak oryginalnych dokumentów rodzi nie tylko wątpliwości dotyczące jakości. W tej chwili azjatyckie fabryki całe ryzyko biznesowe przerzuciły na klientów. Na wstępie wymagają przedpłat sięgających nawet 50 proc. wartości zamówienia, a na dodatek to klient odpowiada za kwestie formalne. Produkt nie przejdzie przez odprawę celną? Twoja strata. Producent z Chin nawet się tym nie przejmie.
- Nie jest tajemnicą, że produkcja maseczek i kombinezonów od lat jest prowadzona głównie w Chinach. W ostatnim czasie pojawiło się jednak sporo nowych podmiotów. A to sprawia, że wybierając się na zakupy, trzeba być wyjątkowo czujnym. Z jednej strony to kwestia pewności i jakości, z drugiej bezpieczeństwa pieniędzy. Nikt nie chciałby stracić w takim czasie środków - dodaje.
Zwraca uwagę, że inną kwestią jest kupienie 10 lub 20 maseczek dla indywidualnej ochrony, a inną kwestią wręcz hurtowe ściąganie sprzętu medycznego. 10 maseczek może niezauważenie przemknąć przez kontrolę celną. Kontenery wypchane po brzegi już nie.