Gaz, energia elektryczna, wyższe wypłaty dla pracowników, wyższe składki ZUS - lista dodatkowych kosztów dla firm produkujących znicze jest długa. Nietrudno przewidzieć, że będą one miały wpływ na ceny wyrobów. Podwyżki to jedno, a dostępność zniczy na sklepowych półkach to drugie. W tym sezonie problem, dość nieoczekiwanie, może dotyczyć obu tych kwestii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile w tym roku kosztują znicze?
- Wszystkim hutom koszty produkcji wzrosły kilkukrotnie. Ceny szkła do zniczy są podniesione o około 60 proc. Podwyżki musiały zostać wprowadzone. Na to, co się dzieje, nie ma mocnych. Nikt nie będzie produkował poniżej kosztów - mówi money.pl Łukasz Busz, prezes Huty Szkła Gloss w Pońcu, której trudną sytuację spowodowaną drastycznym wzrostem cen energii opisywaliśmy w maju. Według Busza ceny zniczy, posługując się przykładem konkretnego egzemplarza produktu, w porównaniu z poprzednim sezonem mogą wzrosnąć nawet o 100 proc.
Szkło - jeden z głównych komponentów do produkcji zniczy - drożeje przede wszystkim w związku z szalejącymi cenami gazu. - W hutach koszty zużycia gazu wahają się dziś od 400 proc. do nawet 900 proc., a w skrajnych przypadkach sięgają 1200 proc. Sami w tym roku zdecydowaliśmy się na dwumiesięczny postój, próbując wywalczyć rządową pomoc - przypomina Busz.
Mniej zmartwień ma Huta Szkła "Sława" w Kielcach, której produkcję zabezpiecza obowiązująca do września przyszłego roku dwuletnia umowa na dostawy energii elektrycznej i gazu. - Nie wprowadziliśmy podwyżek wyrobu finalnego, bo nie było takiej konieczności - informuje Jan Szatkowski, zastępca prezesa ds. technicznych. Jak jednak dodaje, gdyby firma musiała zakontraktować dostawy energii po obowiązujących cenach rynkowych, musiałaby podnieść cenę szkła pięciokrotnie. - Gdyby nie obowiązująca umowa, leżelibyśmy na łopatkach. Nawet ten wzrost o 500 proc. nie gwarantowałby rentowności produkcji - zaznacza Szatkowski.
Droższe szkło i parafina
Członek zarządu kieleckiej huty wskazuje, że choć szefowie firm z zabezpieczonymi dostawami energii mogą dziś spać spokojnie, to nikt nie wie, jak będzie wyglądał rynek, gdy kontrakty wygasną.
Do cen szkła dochodzą ceny parafiny. W jej przypadku wzrost podyktowany jest przerwaniem funkcjonującego łańcucha dostaw. Do tej pory surowiec trafiał do Polski głównie z Rosji. Obecnie, z uwagi na nałożone na Moskwę sankcje, producenci muszą szukać innych kierunków.
- Bardzo szybko rynek przejęli Chińczycy. Ceny skoczyły o 300-400 proc. Ponadto jest problem z logistyką. Z Rosji parafina jechała do nas w wagonach dwa tygodnie. Teraz statkami z Chin płynie do nas nawet trzy miesiące - tłumaczy prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Producentów Świec i Zniczy Joanna Karpeta.
Znicze będą więc drożeć, ale cenowy szczyt nie nastąpi w tym sezonie. - W kolejnych latach może być gorzej. Na początku roku ceny surowców były w miarę ustabilizowane - podkreśla prezes OSPŚiZ. Mimo to producenci mogą mówić o jednym z najtrudniejszych okresów w ciągu ostatnich lat.
Ryzykowny ruch producentów
Aby choć po części zrekompensować dodatkowe koszty, część firm produkujących znicze podjęła ryzykowną decyzję. - Producenci przystopowali produkcję, bo bali się, że ich towar może się nie sprzedać. Inflacja dotknęła wszystkich, w tym także kupujących. Firmy miały obawy, czy Kowalski, idąc na cmentarz, kupi znicze znacznie droższe niż rok temu. W związku z tym nie zrobili tak dużego zapasu, jak do tej pory. Jeśli popyt nie zmaleje i klienci faktycznie wykupią to, co jest na półkach, zniczy może zabraknąć - ostrzega Karpeta.
- Uważam, że z zakupem zniczy nie warto zwlekać. Do świąt został nieco ponad miesiąc. W tym czasie ceny, szczególnie na przycmentarnych straganach, mogą wzrosnąć - zaznacza prezes OSPŚiZ.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl