To jest moja propozycja dla zarządu NBP na nowy baner, który może zawisnąć na siedzibie banku w Warszawie. Ten wtręt o kumplowaniu się z premierem Morawieckim można napisać z gwiazdką, bo choć jest on najważniejszy, to jednak może zniechęcać część bardziej merkantylnych absztyfikantów.
Tak więc oto na naszych oczach umalowałby się zatem zupełnie nowy wizerunek banku. Nie tylko ostoi merytorycznej pracy analitycznej, bezkompromisowej walki o stabilność waluty oraz pochwały obiektywizmu gospodarczego. To także byłby ośrodek dobrych serc dobrych ludzi, którzy dbają o bliskich przy nieprzychylnej politycznej słocie. Słowem złota przechowalnia dla ludzi dobrej woli. Nie piszę tego bez kozery. Mamy już pierwszych chętnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zjednoczona Pomoc w Znalezieniu Pracy
Takim człowiekiem dobrej woli został ostatnio Artur Soboń. To taki minister od zadań specjalnych, który gdzie nie poszedł, musiał gasić jakiś pożar. Ostatnio naprawiał Polski Ład, dzięki któremu po 30 latach dowiedzieliśmy się, że w Polsce mogą istnieć dwa, a nawet trzy systemy podatkowe obok siebie, a woda w Wiśle nadal płynie wartko i świat się od tego nie zawalił. Warto było to sprawdzić na żywym organizmie. W końcu co nas nie zabije, to nas wzmocni, prawda?
Ale do rzeczy. Musisz wiedzieć, Drogi Czytelniku, że pan Artur Soboń to nie jest byle kto. To człowiek dzielny i stanowczy. Niewielu było takich, którzy w majestacie całego Sejmu zaraz wtedy, gdy oniemiały PiS musiał pogodzić się z odejściem Beaty Szydło z funkcji premiera, od razu podnieśli rękę i z harcerskim entuzjazmem zapisali się do drużyny nowego premiera Morawieckiego. Naprawdę niewielu. Znalazł się wtedy jednak jeden taki śmiałek. Tak, tak. To był właśnie Artur Soboń. Choć premier wtedy (jak i zresztą teraz) większego zaplecza politycznego nie posiadał, minister Soboń wiedział, po której stronie się ustawić.
Od tego czasu mija prawie siedem lat i tak oto w obliczu zmian na scenie politycznej przed Arturem Soboniem zostają postawione nowe zadania. Otóż dostaje nominację od prezydenta Dudy na członka zarządu Narodowego Banku Polskiego.
42 tys. zł na czysto
Dzięki ustawie wiemy, że członkowie zarządu łącznie zarobili w 2022 r. prawie 3,2 mln zł. Przypadało to na 4,3 etatu, więc średnio jedna osoba zainkasowała 733 960 zł brutto, czyli 61 163 zł co miesiąc. Na rękę przy umowie o pracę można zarobić 42 tys. zł.
I cóż, że przed wyborami prezes NBP prof. Adam Glapiński zarzekał się o apolityczności banku. Mówił o tym, że go nie interesuje, kto ma jakie poglądy polityczne. Że w banku pracują lewacy, prawacy i ci z centrum. Może i pracują, ale to nie oni awansują na najwyższe, eksponowane stanowiska i zgarniają najsowitsze frukta.
"Apolityczny" zarząd NBP
Sprawdźmy, czy słowa szefa NBP wytrzymują próbę faktów i prześledźmy pokrótce obecny zarząd polskiego banku centralnego. Sam prezes to od lat wierny druh Jarosława Kaczyńskiego. Był na samym początku wiceprzewodniczącym Porozumienia Centrum, partii matki Kaczyńskiego, by później w epizodycznym rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego (trwał niecały rok) zostać ministrem budownictwa w ramach współpracy liberałów z grupą Kaczyńskiego.
Kto jeszcze zasiada w zarządzie NBP? Adam Lipiński - również wierny towarzysz polityczny szefa PiS jeszcze z czasów PC. Dla odmiany widzimy w nim także Pawła Muchę, który przyszedł do zarządu z rekomendacji prezydenta Andrzeja Dudy. Jest także i Paweł Szałamacha - były minister finansów w rządzie PiS-u.
Członkiem zarządu NBP jest również Marta Gajęcka - doradczyni społeczna Andrzeja Dudy z lat 2017-2020, a wcześniej wiceprezeska państwowej PGE. Jest i Piotr Pogonowski, za rządów Zjednoczonej Prawicy w latach 2016–2020 szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Znajdziemy w zarządzie też Rafała Surę, który prawnie broni ostatnio prezesa przed Trybunałem Stanu. Sura wcześniej zasiadał w Radzie Polityki Pieniężnej.
Tak naprawdę jedyną osobą niebezpośrednio związaną z PiS jest Marta Kightley. Prof. Glapiński poznał ją w Szkole Głównej Handlowej, gdyż oboje wykładają dokładnie w tym samym Instytucie Ekonomii Politycznej, Prawa i Polityki Gospodarczej w Katedrze Ekonomii Politycznej i Historii Myśli Ekonomicznej.
"Apolityczny" wywiad prezesa NBP
Teraz do tego grona dołączy Artur Soboń. Co ciekawe, na czwartkowej konferencji prasowej prof. Glapiński kolejny raz przekonywał o niezależności polskiego banku centralnego i jego apolityczności.
- Przepracowałem w banku ok. 13 lat na stanowiskach kierowniczych – albo w RPP, albo w zarządzie, albo jako prezes. I prawie połowę z tego okresu pracowałem z innymi rządami i innym prezesem. Czy państwo mogą znaleźć moją wypowiedź, gdzie ja podważam pozycję prezesa? Albo krytykuję rząd, który jest w tej chwili? – pytał retorycznie szef NBP.
Na konferencji nikt tego nie powiedział. Ale wystarczy przypomnieć wypowiedź z lipca tego roku, kiedy prezes mówił o "nieszczęśliwym" wyniku wyborów, mając na myśli wygraną opozycji. Albo najbardziej polityczny wywiad w historii polskiej bankowości centralnej, którego udzielił tuż przed wyborami (tutaj szczegóły). Była w nim mowa o, a jakże, kondominium rosyjsko-niemieckim, zachęcaniu Polaków do "utrzymania kursu", czytaj wybrania PiS-u w wyborach, niemieckim kapitale w mediach oraz intencjach politycznych senackich członków RPP.
Zgodzimy się na pewno wszyscy, że od 2016 r. mamy okres triumfu gospodarczego, doganiania Zachodu i ten rozwój łatwo niestety zepsuć niemądrą, nieodpowiedzialną oraz niepatriotyczną polityką - mówił prof. Glapiński.
Tak. Artur Soboń będzie doskonale pasował do zarządu NBP. Zobaczymy, ilu jeszcze akolitów prawicy trafi do złotej przechowalni prezesa przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl