Po odsunięciu od władzy Zjednoczonej Prawicy nowy rząd Donalda Tuska zapowiedział dogłębny audyt w resortach i prześwietlenie wielkich inwestycji prowadzonych przez PiS. Pod lupę trafiły również te, które miały stanowić strategiczną infrastrukturę energetyczną kraju.
W cieniu realizacji projektów dużego atomu, głośnej sprawy SMR-ów czy rozliczenia "dwóch wież" w Ostrołęce, kierowany przez Paulinę Hennig-Kloskę resort klimatu przygląda się również inwestycji w "drugą bramę gazową", czyli projektowi gazoportu w Zatoce Gdańskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inwestycja prowadzona przez państwową spółkę Gaz-System zakłada zainstalowanie w rejonie Gdańska pływającej jednostki FSRU (ang. Floating Storage Regasification Unit), zdolnej do regazyfikacji 6,1 mld metrów sześc. skroplonego gazu ziemnego (LNG) rocznie. Jeszcze w lipcu 2023 r. zakładano, że gdański gazoport stanie się równoważnym portem gazowym do Świnoujścia za sprawą drugiej jednostki FSRU. Rozszerzając możliwość regazyfikacji do nawet 10,6 mld m sześc. gazu rocznie w Gdańsku miałoby dać podstawy do budowy hubu na cały region.
Jak poinformowało money.pl Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Pełnomocnik Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej prowadzi właśnie przegląd inwestycji realizowanych przez spółki przez niego nadzorowane, w tym przez OGP GAZ-SYSTEM S.A.
Wszelkie decyzje dotyczące kształtu projektu FSRU oraz jego dalszego procedowania będą podejmowane na drodze wydawania zgód korporacyjnych na realizację kolejnych etapów projektu - zapowiedział resort klimatu.
Ważą się losy rozbudowy FSRU
Jak zapewniło nas ministerstwo, "wynikające z sytuacji międzynarodowej kluczowe determinanty w zakresie bezpieczeństwa kierunków i źródeł dostaw gazu ziemnego do Polski pozostają niezmienne". Oznacza to, że budowa FSRU 1 będzie kontynuowana.
Polski projekt FSRU jeszcze w grudniu 2022 r. otrzymał dofinansowanie z UE (do 19,6 mln euro). Jego uruchomienie planowane jest do 2028 r. Na początku lutego 2024 r. Gaz-System poinformował o zatwierdzeniu wyboru najkorzystniejszej oferty na dostarczenie i obsługę jednostki, która ma pełnić funkcję terminalu regazyfikacyjnego LNG w Zatoce Gdańskiej. Resort przekazał nam, że spółka kontynuuje rozmowy dotyczące warunków umowy czarterowej dla FSRU z firmą Mitsui O.S.K. Lines.
Ważą się natomiast losy drugiego FSRU, a więc rozbudowy portu w Gdańsku. Ponieważ całą przepustowość 6,1 mld m sześc. gazu rocznie w 100 proc. zarezerwował już Orlen, założono, że FSRU 2 ze zdolnością regazyfikacyjną rzędu 4,5 mld m sześc. gazu rocznie, mógłby służyć do obsługi klientów zagranicznych. Wśród potencjalnych klientów wymieniano: Czechy, Słowację, Litwę, Ukrainę, Niemcy, jak również Węgrów, których zainteresowanie polskim gazem money.pl potwierdził w rządzie Viktora Orbana.
Problem w tym, że pod koniec października 2023 r. Gaz-System zakończył tzw. procedurę Open Season, która bada rynek pod kątem chętnych na gaz z FSRU 2. Wynik nie był pomyślny. Projekt nie uzyskał zamówień na poziomie, który stanowiłby podstawę do realizacji projektu w zakresie FSRU 2.
Możliwość realizacji drugiej jednostki FSRU jest przedmiotem dalszych analiz. Po ich zakończeniu Pełnomocnik oraz Gaz-System będą prowadzić dalsze rozmowy z partnerami zagranicznymi celem zbadania, czy istnieje zapotrzebowanie na usługę regazyfikacji w stopniu, który uzasadniałby budowę drugiego statku FSRU - poinformował nas resort klimatu.
Trzeba zejść na ziemię
Może się więc okazać, że rząd Donalda Tuska ostatecznie zrezygnuje z ambitnego projektu rozbudowy gazoportu Gdańska. Uzna projekt za przeinwestowany i pozostanie przy jednej jednostce FSRU.
Zdaniem Mariusza Ruszela, profesora Politechniki Rzeszowskiej oraz Prezesa Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza, nie ma na dziś podstaw ekonomicznych ani potrzeby inwestowania w przeskalowany projekt.
Istniejąca infrastruktura w pełni zaspokaja nasze zapotrzebowanie importowe na gaz ziemny i daje możliwość reeksportu kilku miliardów m sześc. na rynek słowacki, czeski, a także litewski. Jednocześnie wciąż nie wykorzystujemy maksymalnych przepustowości czy to terminala LNG w Świnoujściu czy Baltic Pipe - zauważa nasz rozmówca.
Jeśli spojrzeć na dane European Network of Transmission System Operators for Gas za 2023 r., to polskie zużycie gazu sięgało 15,8 mld m sześc. (spadło w porównaniu do poprzednich lat, kiedy średnio wynosiło około 18 mld m sześc.). Nasza produkcja krajowa dostarczyła 1,9 mld m sześc. Pozostałą część stanowił import.
Najwięcej gazu sprowadzone zostało poprzez magistralę Baltic Pipe (6,5 mld m sześc.), dalej przez gazoport w Świnoujściu (5,9 mld m sześc. gazu). Wykorzystaliśmy też: połączenia z Niemiec (1,2 mld m sześc.) z Litwą (0,2 mld m sześc.) oraz ze Słowacją (około 0,1 mld m sześc.).
- Planowany pływający terminal FSRU w Zatoce Gdańskiej to projekt, który jeszcze bardziej rozwija nasz potencjał. Stwarza możliwość arbitrażu cenowego i dostępu do rynku zewnętrznego również naszym partnerom w regionie. Dajemy im potencjalną alternatywę w negocjacjach cenowych poprzez realną dywersyfikację gazu z USA, którego cena może być indeksowana do Henry Hub, a nie do holenderskiego TTF. W pewnych okresach różnica w cenie była widoczna na korzyść gazu z USA. To mogłoby być korzystne pod kontem ekonomicznym - sugeruje prof. Mariusz Ruszel.
Jeśli założymy, że część nadwyżek mogłaby być magazynowana w Polsce oraz w zachodniej Ukrainie, to, jak wyjaśnia ekspert, rozbudowa terminalu może być korzystna i dawać podstawę do stworzenia regionalnego hubu gazowego. - To jednak wciąż dotyczy potencjału FSRU 1 - zaznacza.
Jeżeli chodzi o FSRU 2, aby inwestycja miała sens nie tylko polityczny, ale również ekonomiczny, muszą być chętni na gaz, a najlepiej podpisane wstępne umowy. Skoro zaś nie ma chętnych, to jest ryzyko, że infrastruktura byłaby niewykorzystywana - ocenia ekspert.
Zwłaszcza że, jak podkreśla, z rozbudową portu łączą się inne konieczne inwestycje w sieć przesyłową kraju. Mimo rosnącego potencjału "na wejściu" mamy liczne "wąskie gardła gazowe", które uniemożliwiają rozprowadzanie takiej ilości gazu w krajowej sieci.
- Hub może mieć wymiar regionalny, ale jego istnienie będzie zależne od infrastruktury wewnętrznej kraju. Należy podkreślić, że struktura wiekowa niektórych gazociągów w Polsce jest niekorzystna, ma kilkadziesiąt lat i niewystarczającą przepustowość - zaznacza prof. Ruszel.
Jest jeszcze jedna kwestia, która stawia pod znakiem zapytania sens wielskich inwestycji dla gazu ziemnego. Według raportu Instytutu Ekonomii Energii i Analiz Finansowych (IEEFA) do 2030 r. ponad połowa infrastruktury LNG w Europie może pozostać nieużywana.
W nadchodzących latach na rynku będzie za dużo gazu. Zwłaszcza że w strategia KE zakłada dekarbonizację przemysłu. To może skutkować przestawieniem dźwigni na produkcję metanu z wodoru pochodzącego od nadwyżek OZE oraz rolniczego biogazu, co ograniczy popyt na gaz ziemny. Wówczas problemem do rozwiązania będzie tzw. infrastruktura osierocona, a więc projekty, które stracą na znaczeniu - wyjaśnia prof. Ruszel.
Jak alarmowała IEEFA, największe ryzyko wystąpienia "aktywów osieroconych" prognozuje się: w Hiszpanii (50 mld m sześc.), Turcji (44 mld m sześc.), Wielkiej Brytanii (40 mld m sześc.) we Francji (14 mld m sześc.), Włoch (10 mld m sześc.) i Niemiec (9 mld m sześc.). Ale problem ten może również dotyczyć Polski.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl