Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Putin zburzył Niemcom marzenia o hubie gazowym. Polskie inwestycje też wciąż w sferze planów

Podziel się:

Inwazją na Ukrainę Władimir Putin wywrócił stół, na którym od dekad układane były energetyczne puzzle. Układanka gazociągów, portów LNG, kluczowych węzłów i interkonektorów, magazynów gazu z planami na nowe huby gazowe w Europie została rozsypana i dziś kolejne kraje próbują na nowo ułożyć to, co z tego zostało. - Obecny kryzys silnie wpłynął na hubowe ambicje Niemiec, czasowo pozycjonując ten kraj jako petenta - wskazuje Zuzanna Nowak, analityk ds. energii. Jednak, jak dodaje, ich hub jest faktem, a polski wciąż pozostaje w sferze planów.

Putin zburzył Niemcom marzenia o hubie gazowym. Polskie inwestycje też wciąż w sferze planów
Polska i Niemcy chcą być hubami gazowymi. Który kraj będzie pierwszy? (Adobe Stock)

Pod wieloma względami atak na Ukrainę zmienił architekturę dotychczasowego świata. Rosyjska inwazja, a także jej konsekwencje - sankcje gospodarcze oraz embarga na surowce i kolejne odcięcia dostaw gazu do Europy drastycznie zburzyły porządek energetyczny i wpłynęły na plany rozwoju gazowego krajów naszego regionu.

Zarówno Polska, jak i Niemcy chciały stać się nowym europejskim hubem gazowym. Każdy z tych krajów obrał inną strategię i posiadał inne możliwości rozwoju. Kryzys energetyczny zmienił jednak wszystko. Priorytetem stało się zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa energetycznego, tak poszczególnych gospodarek, jak i całej Wspólnoty.

Znajdujemy się w sytuacji niedoborów podaży gazu, ceny na europejskich giełdach są niestabilne. UE zastanawia się nad coraz dalej idącymi środkami interwencyjnymi na rynku, jak ograniczanie popytu, limity cenowe itp., a o gaz - przede wszystkim LNG - trzeba walczyć na globalnym rynku z innymi gospodarkami, np. Chinami - mówi money.pl Zuzanna Nowak, analityk ds. energii i klimatu w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM). - Sytuacja kryzysowa prawdopodobnie nie skończy się z nastaniem wiosny, raczej przedłuży się na kolejne lata - dodaje.

Jak przekonuje natomiast w rozmowie z money.pl dr Krzysztof Księżopolski, adiunkt Szkoły Głównej Handlowej, obecne obawy o dostępność nierosyjskiego gazu nie są uzasadnione - jest go dużo wokół Europy.

- Problem na dziś to dostępność infrastruktury, która jest ograniczona poprzez błędne wiązanie się niektórych państw i biznesu z toksycznymi rosyjskimi dostawcami ropy i gazu - ocenia dr Księżopolski.

Zarówno Polska, jak i Niemcy, tę infrastruktury planują rozwinąć. Polska poprzez uruchomienie Baltic Pipe i budowę pływającego terminala gazowego w Gdańsku (FSRU). Nasi zachodni sąsiedzi natomiast chcą nadgonić braki własnych terminali, umożliwiających odbiór skroplonego gazu (LNG). Ambitna strategia kanclerza Olafa Scholza zakłada jednak, że w ciągu najbliższych czterech lat ma powstać aż pięć jednostek FSRU. To duże wyzwanie.

Putin wbija nóż w plan gazowy Niemców

Władimir Putin spodziewał się, że reakcja Europy na atak na Ukrainę będzie ograniczona, a wynikać będzie to ze strachu przed odcięciem dostaw gazu z Rosji. Niemcy natomiast będą sabotować skuteczne działania Europy. Tak się jednak nie stało. Zarówno brak certyfikacji dla Nord Stream 2, jak i skala sankcji gospodarczych zaskoczyły Rosję.

Zemstą Putina było odcięcie dostaw do Europy również przez Nord Stream 1, który w znacznej części zasilał niemiecką gospodarkę. Oba gazociągi północne pozwalały na rozwój kraju, jako ważnego węzła gazowego w środowej części kontynentu. Infrastruktura, duże magazyny i sieć gazociągowa dawała sporą przewagę nad dopiero aspirującą do miana hubu Polską.

Jak przypomina analityczka PISM, dwa średnie niemieckie huby - Gaspool i NCG połączyły się w ubiegłym roku i utworzyły największy europejski fizyczny hub THE (Trading Hub Europe), którego rozwój w dużej mierze opierać się miał na dostawach rosyjskiego gazu rurociągami NS1 i NS2.

Obecny kryzys silnie wpłynął na hubowe ambicje Niemiec. Osłabił sektor gazu w Niemczech, pozycjonując - przynajmniej czasowo - ten kraj jako petenta szukającego pomocy gazowej u innych państw UE, w tym być może także Polski. Co więcej, ze względu na brak terminali LNG, rynek ten jest odcięty od bezpośrednich dostaw gazu skroplonego i musi handlować nim z sąsiadami, którzy dostęp do LNG mają. To z kolei ogranicza dostępność przepustowości w niemieckich magistralach przesyłowych - tłumaczy Zuzanna Nowak.

Jak mówi, zbudowane w krótkim terminie terminale FSRU będą miały raczej wpływ psychologiczny niż realny na kształtowanie cen na rynku niemieckim ze względu na ich niewielki wobec potrzeb rozmiar (a obecnie to LNG dyktuje przecież ceny). Tak jak i inne europejskie rządy, również niemiecki interweniuje na rynku gazu w celu ochrony konsumentów i przedsiębiorców, wywołując zachwiania.

Choć Niemcy muszą obecnie skupić się przede wszystkim na bezpieczeństwie dostaw gazu do zapewnienia własnych potrzeb, są krajem znacznie bogatszym, a poprzez swoje możliwości inwestują duże pieniądze w celu uniezależnienia się od rosyjskich dostaw i otwarcia na inne kierunki. Stąd budowa terminali, umowy z Norwegią i Francją w Europie, a także kolejne kontrakty z krajami Afryki czy Azji.

Jak dodaje nasza rozmówczyni, pomimo że niemiecka polityka rozwoju hubu gazowego czasowo ucierpiała z powodu zakończenia współpracy z Rosjanami, Niemcy będą myśleli najpierw o zaspokojeniu własnych potrzeb gazowych, a dopiero później o regionalnych ambicjach. - Jednak ich hub jest faktem - zaznacza.

Polskie inwestycje wciąż w sferze planów

Dla Polski odcięcie rosyjskich dostaw miało mniejsze znaczenie niż dla naszych zachodnich sąsiadów. Od lat polityka kolejnych rządów prowadziła ku dywersyfikacji dostaw. Już w 2019 roku Polska wypowiedziała umowę Gazpromowi na dostawy gazu przez gazociąg Jamalski. Mimo tego Rosja odcięła przepływ gazu Polsce przed upływem wygaśnięcia kontraktu. To skomplikowało plany budowy nowego hubu gazowego, bo również na Polsce wymusiło w pierwszej kolejności zabezpieczenie potrzeb wewnętrznego rynku.

Polska marzenia o hubie oparła o tak zwaną Bramę Północną. To inwestycje, które dają nam "okno na świat" - gazoport LNG w Świnoujściu, Baltic Pipe, czyli połączenie gazociągowe z Norwegią oraz budowany pływający terminal gazowy w Gdańsku. Problem w tym, że każda z tych inwestycji wciąż nie jest dokończona. Gazoport LNG nie doczekał się zapowiadanej rozbudowy, ilość gazu zakontraktowana dla Baltic Pipe budzi wątpliwości, choć rurociąg czeka na otwarcie, a FSRU - podobnie jak ten niemiecki - wciąż nie powstał. PGNiG w komunikatach jednak zapewnia, że gazu Polakom nie zabraknie.

Nie mamy również rozbudowanych magazynów. Obecnie mamy ich siedem: w Wierzchowicach, Husowie, Strachocinie, Swarzowie, Brzeźnicy, Kosakowie oraz Mogilnie. Jednak ich łączna objętość to ok. 3,2 mld metrów sześciennych. Dla porównania, niemieckie magazyny gazu mają łączną pojemność wynoszącą około 20 mld metrów sześc., to tyle ile Polska zużywa gazu rocznie.

- Dobra lokalizacja oraz wysiłki na rzecz dywersyfikacji dostaw poprzez budowę Baltic Pipe, import LNG, a także rozbudowy międzysystemowej infrastruktury przesyłowej choćby w kierunku Kłajpedy, czy też do południowych sąsiadów niemających dostępu do morza, dają Polsce podstawy do aspirowania do miana regionalnego hubu gazowego - uważa Zuzanna Nowak.

Jak podkreśla, najbardziej kapitałochłonna część rozwoju hubu - budowa infrastruktury - jest w dużej mierze osiągnięta. Ale przed Polską stoją inne problemy.

Polski rynek gazu jest średnio płynny i zróżnicowany, wolumen gazu potrzebny naszym południowym czy północnym sąsiadom jest raczej ograniczony - są to małe rynki i potrzeby na razie zaspokajają zresztą gazem z innych źródeł - a jest jeszcze za wcześnie, by w planach uwzględniać wymagający odbudowy rynek ukraiński - zauważa ekspertka PISM.

Współpracę dodatkowo utrudnia trwający kryzys i ręczne sterowanie regionalnymi gospodarkami. - Największym jednak problemem jest kwestia wiarygodności, tzn. przewidywalności regulacji, instytucji, ofert, rozliczeń i pewności rozwiązań technicznych do obsługi hubu. Uczestnicy rynku muszą mieć zaufanie do procedur obrotu gazem, a do osiągnięcia tego potrzeba wiele czasu - podkreśla nasza Nowak.

Jest miejsce na równoległe huby gazowe?

Obecnie w Unii Europejskiej funkcjonuje kilkanaście hubów gazowych, jednak za dojrzały uznaje się holenderski TTF oraz NBW w Wielkiej Brytanii. Duże aspiracje wykazuje również Portugalia, która chce być portem przeładunkowym dla LNG. Port Sines miałby obsługiwać wielkie gazowce i przepompowywać płynny surowiec do mniejszych jednostek, które następnie łatwiej obsługiwać w pozostałych portach Europy Środkowej. W ten sposób gaz miałby również trafiać do Niemiec i Polski.

Przy takiej konkurencji jest jeszcze miejsce na kolejne huby w Polsce i Niemczech? Zdaniem Zuzanny Nowak, jak najbardziej. Jak zaznacza, Polski hub wciąż pozostaje w sferze planów, a jego powstanie i ugruntowanie roli wymaga czasu i spokojniejszych czasów, a nawet jeśli powstanie, to będzie to zupełnie inny hub niż ten niemiecki.

Natomiast z pewnością w Europie jest miejsce na te dwa (i jeszcze inne huby). Jeśli UE wyciągnie wnioski z aktualnego kryzysu, to efektywność i płynność hubów stanowić będzie bardzo ważne narzędzie do zagwarantowania bezpieczeństwa dostaw gazu do UE w przyszłości – tak długo, jak w transformacji energetycznej będzie potrzebny. I to ważne, by Polska w tym aktywnie uczestniczyła - dodaje ekspertka PISM.

Budowa hubu gazowego wciąż jest projektem strategicznym?

Jak przypomina Zuzanna Nowak, huby gazowe, rozumiane jako centrum dystrybucji i handlu gazem z infrastrukturą, a także fizycznymi i wirtualnymi mechanizmami handlu, sprzyjać mają płynności obrotu gazem i poprawie jego bezpieczeństwa.

Ich sukces zależy od różnorodności dostępnego gazu (wielości źródeł), mnogości odbiorców (różnych kategorii konsumentów), dostępności infrastruktury (magazynów, rurociągów, itp.), a także stabilności regulacji - dodaje analityczka PISM.

Czy jednak wkładanie potężnych środków w rozwój instalacji gazowych, budowę magazynów i infrastruktury wciąż jeszcze ma sens? A może kryzys energetyczny podobnie, jak kryzys naftowy lat 70. ostatecznie przyśpieszy procesy transformacyjne ku zupełnie innym źródłom energii, pomimo reakcyjnego, a więc raczej czasowego powrotu do paliw kopalnych?

- Pamiętać trzeba także, że zgodnie z założeniami Europejskiego Zielonego Ładu i towarzyszących mu regulacji i strategii, UE traktuje gaz jako paliwo przejściowe na drodze do dekarbonizacji unijnej gospodarki - przypomina Zuzanna Nowak.

Rodzi się więc pytanie, czy budowa hubu gazowego wciąż jest projektem strategicznym? - Na dzisiaj tak jutro już nie - odpowiada dr Krzysztof Księżopolski, adiunkt SGH.

Rola gazu jako paliwa przejściowego się skompromitowała. Dziś należałoby inwestować w technologie odnawialnej energii, magazynowanie energii, efektywności energetycznej i zarządzanie siecią. Tu toczy się prawdziwy wyścig. Jeżeli komuś projekt budowy hubu gazowego na przyszłe lata spina się biznesowo, to można go realizować, ma on znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego dzisiaj, ale w przyszłości tylko technologie - zaznacza dr Księżopolski. - One dadzą nam pełne bezpieczeństwo.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
energetyka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl