Strach znowu zagląda w oczy rodziców. Przez wytyczne sanepidu dotyczące maksymalnej liczby dzieci w grupach oraz wymaganego metrażu na każde dziecko, wiele przedszkoli w kraju będzie musiało ograniczyć przyjęcia. Nowych zasiłków opiekuńczych na dzieci w związku z COVID-19 rząd już nie planuje. To może skończyć się kolejnymi zwolnieniami z pracy.
Zgodnie z ostatnimi wytycznymi sanepidu, w grupie przedszkolnej może przebywać nie więcej niż 25 dzieci. Dla piątki dzieci metraż nie może być natomiast mniejszy niż 16 m2. Ograniczenia te powodują, że wiele przedszkoli może zmniejszyć limity przyjęć do placówek.
Od września zabraknie miejsc dla tysięcy dzieci w całym kraju – alarmują samorządy.
"Jeżeli wytyczne GIS, MZ i MEN dla przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w szkole podstawowej i innych form wychowania przedszkolnego oraz instytucji opieki nad dziećmi od 1 września nie zostaną zmienione, może to spowodować, że w niektórych przedszkolach będzie konieczne zmniejszenie liczby dzieci w grupach. Decyzje te będą podejmowali dyrektorzy przedszkoli" - piszą wprost urzędnicy krakowskiego magistratu.
W przedszkolu publicznym nr 33 w Katowicach dyrekcja dała czas rodzicom do 28 sierpnia na podjęcie ostatecznej decyzji, czy przyślą swoje dziecko od września.
- Jesteśmy w trakcie zbierania deklaracji. Wiem, że władze miasta zwróciły się do sanepidu o nowe wytyczne - informuje dyrektorka placówki Gabriela Szmigiel.
Tęsknota za zasiłkiem
Z kolei w przedszkolu publicznym nr 439 w Warszawie, mimo że placówka jest duża i może pomieścić nawet 200 dzieci, dyrekcja liczy, że nie wszyscy rodzice przyślą do niej we wrześniu swoje dzieci.
- Część rodziców jest na urlopach macierzyńskich czy wychowawczych z młodszym rodzeństwem, więc może zdecydują się pozostawić te starsze przez jakiś czas w domu - mówi z nadzieją w głosie dyrektorka Agnieszka Jackowska.
Rzeczywistość może być jednak zupełnie inna. A to dlatego, że rodzicom skończyły się urlopy i przede wszystkim zasiłki opiekuńcze, które na razie nie zostaną przywrócone. Jak argumentują urzędnicy, Polska jako jeden z nielicznych krajów w Unii Europejskiej wprowadziła takie świadczenie. Trwało ono nieprzerwanie 137 dni.
Za okres od połowy marca do prawie końca lipca ZUS wypłacił 1,3 mln świadczeń.
Teraz odpowiedzialność za zapewnienie opieki nad dziećmi w wieku 3-6 lat spoczywa na samorządach.
Wiceprezydent Gdyni Bartosz Bartoszewicz zapewnia, że miasto nie będzie uchylało się od tego obowiązku, a we wrześniu wszystkie przedszkola w Gdyni będą pracowały.
"Obecnie samorząd ewidencjonuje aktualne potrzeby dotyczące środków higienicznych dla placówek i monitoruje przypadki zakażeń w województwie. Naturalnie samorząd będzie adaptował zasady działania przedszkoli w zależności od rozwoju sytuacji epidemiologicznej, zgodnie z wytycznymi sanepidu" - informuje samorządowiec.
Również władze Poznania informują, że miasto podjęło decyzję o zapewnieniu opieki wszystkim dzieciom, które zostały przyjęte do przedszkola w tegorocznym procesie rekrutacyjnym, ale dodają, że nie będzie to łatwe.
Niektóre placówki nie spełniają warunków metrażowych narzuconych im przez sanepid.
"Wytyczne Głównego Inspektoratu Sanitarnego wskazują na możliwość przyjęcia 25 dzieci w grupie. Warunkiem jest jednak odpowiedni metraż (powierzchnia przypadająca na jedno dziecko). Wiele przedszkoli nie jest w stanie spełnić tego kryterium. Nie można jednak wykluczyć żadnego malucha (nie funkcjonują kryteria MEN ani GIS, które pozwoliłyby stwierdzić, komu należy się opieka, a który z wychowanków ma zostać jej pozbawiony)" - czytamy w nadesłanym do money.pl komunikacie.
"Może dojść do sytuacji, że inspektorzy Powiatowego Inspektora Sanitarnego będą mieli wątpliwości co do zbyt dużego zagęszczenia dzieci w oddziale, a dyrektor nie będzie mógł spełnić pokontrolnych zaleceń. Wtedy może on wystąpić do organu prowadzącego o zawieszenie zajęć w całości” – przypominają samorządowcy.
Samorządy nie ukrywają, że optymalnym rozwiązaniem byłoby przedłużenie rodzicom dzieci do lat 8. zasiłków opiekuńczych. Zdają sobie jednak sprawę, że dla budżetu państwa byłoby to obciążenie.
Pokładają więc nadzieję w obietnicy, jaką minister edukacji złożył Unii Metropolii Polskich, Związkowi Miast Polskich oraz Związkowi Powiatów Polskich i Związku Gmin Wiejskich RP, że wytyczne dotyczące ograniczeń metrażowych zostaną przez sanepid wkrótce zniesione.
Pracodawcom może skończyć się cierpliwość
Sanepid twierdzi jednak, że nie za bardzo może już cokolwiek łagodzić.
- GIS zwrócił się do Państwowego Zakładu Higieny o wydanie opinii, czy dalsze łagodzenie wymogów będzie bezpieczne dla dzieci. Obecne wytyczne były już kilkukrotnie łagodzone i na ogół pokrywają się z przepisami sprzed epidemii - przypomina rzecznik GIS, Jan Bondar.
Katarzyna Lorenc, ekspertka rynku pracy z BCC, nie ma wątpliwości, że urzędnicze przepychanki skończą się tym, że problem z brakiem miejsc w przedszkolach i tak ostatecznie spadnie na barki rodziców, a głównie kobiet.
- Rozwiązaniem w takiej sytuacji będzie praca zdalna. Potrzebne są jednak pilne zmiany w prawie, tj. uelastycznienie godzin pracy. Obecnie pracodawcy narażają się, zezwalając pracownikom na pracę poza wyznaczonymi godzinami – przypomina ekspertka.
Przyznaje, że nie wszędzie praca zdalna będzie możliwa.
- W sektorach takich jak np. produkcja spożywcza, gdzie jest teraz bardzo wiele zamówień, pracodawcy mogą pomagać rodzicom, oferując im specjalne benefity. Natomiast w branżach, gdzie pracy nie ma, a jest wielu chętnych do pracy, osoby, które nie będą w stanie zapewnić swojemu dziecku opieki, będą zwalniane - uważa Lorenc.
Przestraszeni rodzice apelują do rządu, nie czekał na spełnienie się katastrofy społecznej.
- Lepiej pomyśleć o zwiększeniu limitów dzieci w grupach albo poszukać jakiejś alternatywy, chociażby tworząc tymczasowe małe przedszkola i żłobki przy większych zakładach pracy - apeluje pani Paulina, matka dwójki dzieci.
Ją pracodawca po powrocie z trzymiesięcznego zasiłku przeniósł na dział rybny, co oznacza w sieci, dla której pracuje, dużą degradację.